Site icon KOSTNICA – POZORNIE MARTWA STREFA || Kostnica.Com.PL

Morze po kolana – Marcin Kołodziejczyk i Marcin Podolec

POŁĄCZENIE ROZENKRANCA I GILDENSTERNA Z VLADIMIREM I ESTRAGONEM

W filmie „W pogoni za Amy” główny bohater w powyższy sposób scharakteryzował postacie wiodące z tworzonych przez siebie komiksów. Podobnie rzec można o bohaterach „Morza po kolana”, które zresztą rozpoczyna się cytatem z „Czekając na Godota” – jest w nich coś zabawnego, jest w nich tragedia. Ale przede wszystkim jest oczekiwanie na coś, co nie ma szans nadejść. A może jednak?

Ze wsi się ucieka albo w niej zostaje. Marian uciekł do Gdańska, zachciało mu się studiować polonistykę, ale wytrwał pięć semestrów i teraz jest z powrotem. Z powrotem w tej nadmorskiej mieścinie, u boku kolegów, których zostawił, siedząc na ławce przystanku i rozmawiając o wszystkim i o niczym. W końcu są też tacy, którzy chcą tu zostać. Jednym z nich jest Gumowy, kolego Mariana, który po stracie stopy oraz w obliczu coraz gorszych relacji z żoną, chodzi na tory myśląc o rzuceniu się pod pociąg. Drugim Szczurek, który kiedyś się stąd wyrwał za granicę, by powrócić i nie chcieć więcej wyjeżdżać – przynajmniej do czasu, bo teraz wielki świat znów zaczął go pociągać. We trzej żyją leniwie, bez perspektyw, w codzienności szarej, jak ta powakacyjna pogoda, po kolana zanurzeni w równie szarej wsi, która pełna jest jednocześnie własnych, niezwykłych barw…

„Morze po kolana” to solidny kawał obyczajowego komiksu podanego w reporterski sposób. Cóż innego jednak mogło wyjść spod ręki Marcina Kołodziejczyka, skoro właśnie z zawodu jest on reporterem i dziennikarzem? I to uznanym, bo nagrodzony m.in. Melchiorami i siedmiokrotnie nominowany do nagrody Grand Press. Spod jego ręki wyszedł znakomity scenariusz o życiu. O prostych ludziach i ich filozofii, o uwięzieniu i ograniczeniach, od których chcą uciec, ale uciec nie potrafią. Sposobów na życie nie mają wielu, chęci także zaczyna brakować. Przyszłość? Nie sięgają aż tak daleko wzorkiem, wolą przeszłość, bo odcisnęła na każdym z nich niezatarte piętno. I właśnie ta przeszłość ukazana a stronach albumu oddziaływuje naprawdę mocno, poruszając i wyzwalając wiele emocji.

Treść znakomicie uzupełnia kreska Marcina Podolca, prosta, ale jakże klimatyczna, potrafiąca zagłębić się w szczegóły, albo odwrotnie – pójść w stronę symboliki i odrealnienia. I wszystko to do siebie pasuje. Jest w niej coś, co przypomina prace Michała Śledzińskiego, jest w niej także jakaś nuta Manuele’a Fiora przede wszystkim jednakże dominuje oryginalny, bardzo przyjemny dla oka i zjednujący sympatię odbiorcy styl.

Podsumowując: znakomity komiks. Mądry, głęboki, prosty, ale w swej prostocie wspaniały. Coś, co świetnie się czyta i równie świetnie ogląda. Dlatego polecam go gorąco Waszej uwadze.

Michał Lipka

Exit mobile version