„Czarnoksiężnik i kryształ” to powieść zdecydowanie w stylu Kinga. Komu innemu bowiem chciałoby się zrobić liczący ponad 800 stron tom, który byłby niczym innym, jak przerywnikiem dla głównej akcji, nie popychającym jej do przodu i opowiadającym prostą dość historię miłosną? I wszystko byłoby dobrze, gdyby Król zrobił to w lepszym stylu, a tak niestety się nie stało.
Czwarty tom przygód Ka-Tet dążących do Mrocznej Wieży rozgrywa się głównie na szosie. Widząc w dali pewną tajemniczą budowlę bohaterowie konsekwentnie zmierzają w jej stronę. W trakcie podróży zatrzymują się jednak na noc i wtedy Roland zaczyna snuć historię swojej miłości do Susan. Miłości zakazanej, ukradkowej i bardzo, bardzo tragicznej…
Powieść, trzeba to przyznać, zaczyna się bardzo intrygująco i ciekawie, ale niestety szybko traci na jakości. Skupienie się na młodości Rolanda i losach jego miłości z czasem zaczyna nudzić, a King przybiera rozwlekły styl gawędziarstwa, który w tym wypadku pokazuje swoją najgorszą stronę. Oczywiście sam romans dziejący się prawie na Dzikim Zachodzie ma swój urok, jednak zbytnio dominuje on akcję całości. Na dalszy plan schodzą o wiele ciekawsze wątki z przeszłości bohatera, a ich rozwiązanie wydaje się być niepełne.
Brak też w „Czarnoksiężniku” oryginalności. Po świetnych „Ziemiach jałowych” i retardacjach jakie Król zaserwował nam na koniec, nie spełnił pokładanych w tomie nadziei. Niby rozwiązał wątek Baline’a Mono i Gashera, ale nie zrobił tego w sposób ani efektowny, ani tym bardziej satysfakcjonujący. Wmieszał jeszcze do tego nawiązania (moim zdaniem zbędne i absolutnie rażące) do „Czarnoksiężnika z Krainy Oz”, a całość dodatkowo skonstruował tak by pozostawić dużo niedomówień (akurat tym razem takich, na których rozwiązaniu nie zależy czytelnikowi, bo nie zdołał się w nie zaangażować) i nie posunąć bohaterów w drodze do Wieży ani odrobinę do przodu. Że o zakręceniu akcji do tego stopnia, że zaczyna szwankować logika i kilku błędach już nie wspomnę.
Cóż więc tu dużo mówić. Ci którzy za cel przyjęli przeczytanie wszystkiego co King napisał albo pokochali sagę „MW” po tom sięgną niezależnie od tego co napiszę. Pozostali nie mają tu raczej czego szukać i taka jest smutna prawda o „Czarnoksiężniku i krysztale.” Chociaż może po prostu spodziewałem się czegoś zupełnie innego?
Michał Lipka