MUTE NA MOJE OCZY
Sebastian Skrobol, zwycięzca konkursu na stypendium komiksowe sklepu Gildia.pl, jakiś czas temu zaprezentował nam bardzo udany album „Quiet Little Melody: A Simply Fairytale”. Jednakże nie jest to jedyny tytuł w jego bibliografii. Przez lata krótkie formy jego autorstwa gościły to tu, to tam, czekając na zebranie w jednym tomie. I ta chwila właśnie nadeszła, a wraz z nią znakomita antologia, w której znów przede wszystkim królują ilustracje, chociaż tekstu także tym razem nie zabrakło.
Na „Mute” złożyło się trzynaście krótkich komiksowych opowieści stworzonych w latach 2009-2016. W każdej z nich, zakończonej przewrotną pointą, zwyczajność splata się z grozą, magią i fantastyką, czasem stanowiąc satyryczną humoreskę, to znów ocierając się o baśniowe klimaty. W „Każdy ma swoją wolność” dziwna istota marzy o sztabce złota leżącej na obelisku. Podobnie jest w „Fajerwerkach”, gdzie chłopiec chce sprzedać duszę w zamian za pokaz sztucznych ogni. Temat zresztą nie znika także w dalszych opowieściach. Przepaść dzieląca młodych zakochanych w „Zauroczeniu”, dziwne sny w „Oby się nie powtórzył!”, czy wyspa w morskiej tragedii „Island of Hope” sprowadzają się do jednego – pragnień ludzkich mających dać im szczęście. Niestety nie zawsze udaje się je osiągnąć. Przekonuje się o tym „Poor Lonsome Cowboy”, który musi stoczyć pojedynek ze śmiercią. Nadzieja jednak nie znika – „Ghost Kids – The Ribbon” ukazuje w iście halloweenowym klimacie, jak niewiele trzeba do wolności, a „Bicie serca” udowadnia, że posiadać ów tytułowy organ nie oznacza „Mieć serce”; co nie wyklucza zarazem zdobycia go. Podobnie jest z życiem – ziemska egzystencja wcale życia nie oznacza. „Poeta”, który umarł „istnieje” dalej, a w „Blasku” owo istnienie zyskuje nową formę. „Mask”, druga opowieść „Ghost Kids” pokazuje uwięzienie i ucieczkę z koszmaru, ale czasem przed koszmarem nie można uciec – o czym przekonuje się pewien dentysta. Na koniec zaś zostaje mocny, bajkowy akcent, w którym wilk jednym kłapnięciem szczęk… właśnie, co ten wilk robi?
Jak wspomniałem we wstępie, w „Mute” królują znakomite ilustracje Skrobola. Podobnie jak w jego debiucie, tak i tutaj to na nich spoczywa największa część odpowiedzialności za prezentację historii. Scenariusze (w których pomagali tym razem znany z „Kapitana Minety” i „Niezłej draki…” Bartosz Sztybor oraz współautor „Mikropolis” Dennis Wojda) to też kawał dobrej roboty (choć kilka oczywistości, jak w przypadku finału „Fajerwerków” się zakradło), ale jednak grafiki Skrobola stanowią najważniejszy aspekt albumu. Można by rzec, że to taki „mute” na moje oczy. Bo nawet jeśli czasem nie wychodzą mu twarze, ciekawa kreska i jeszcze lepszy kolor nadają całości niesamowitego klimatu i przykuwają uwagę.
Jako całość „Mute” to znakomity komiks dla fanów polskich opowieści obrazkowych. Rozrywkowy, acz niegłupi, z nutką sentymentalizmu, humoru i dziecinności. Polecam.
Michał Lipka