Site icon KOSTNICA – POZORNIE MARTWA STREFA || Kostnica.Com.PL

Odyseja kosmiczna 2061 – Arthur C. Clarke

ODYSEJA TRWA NADAL

 

W końcu doczekaliśmy się wznowienia trzeciego (z czterech, więc mam nadzieję, że Rebis tak nas nie zostawi i rzuci też ten ostatni) tomów „Odysei kosmicznej”. I super, i znakomicie, i rewelacyjnie, bo świetna to saga. Jedna z najlepszych w swoim gatunku. A każdy kolejny tom tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że warto i że trzeba znać. Jedynka to była rzecz zamknięta, samodzielna, ale dwójka już skończyła się tak, że mocno było czuć nadchodzący ciąg dalszy, więc apetyt tym bardziej się zaostrzył. No a trójeczka nie zawodzi a i jeszcze rozpala te oczekiwania na finał, nawet jeśli na tym etapie trochę widać brak większego pomysłu na fabułę.

Jest rok 2061. Sześćdziesiąt lat temu ziemscy kosmonauci znaleźli na Księżycu tajemniczy monolit. Teraz z odpowiedzialnej za odkrycie ekipy żyje już tylko profesor Floyd. I to właśnie on wybiera się na wyprawę – tym razem turystyczną, a zarazem mającą być zwieńczeniem jego kosmicznych przygód – na kometę Halleya, która akurat przecina Układ Słoneczny. Skutek tego jest jednak taki, że Floyd trafia w pobliże Jowisza, gdzie w 2010 roku spotkał się z czymś niesamowitym. I teraz znów niesamowitego doświadcza, po raz kolejny spotykając Bowmana o komputer HAL-9000. A przy okazji zaczyna odkrywać rzeczy, na które być może nie jest gotowy…

Początek „Odysei kosmicznej” datuje się na rok 1968, kiedy to powstały jednocześnie i film, i książka. Oba medium rewelacyjnie podeszły do tematu, oba do dziś robią wrażenie i… I nie byłoby tego wszystkiego, gdyby Clarke nie oparł tego wszystkiego na własnych opowiadaniach z lat 40. i 50. XX wieku. Więc nie w 1968 wszystko tak naprawdę się zaczęło – a na pewno nie wtedy skończyło. Na ciąg dalszy trzeba było zaczekać czternaście lat, ale powstał. A trójka? Ta pojawiła się po kolejnych pięciu latach, a dziesięć lat później czytelnicy dostali zwieńczenie sagi. Czyli prawie trzydzieści lat. Sporo, wiele przez taki czas może się zmienić i trochę się zmieniło.

Po każdej z „Odysei” zostawały pytania, na które odpowiedzi czytelnicy dostać chcieli. I musieli. Więc wiadomym było, że kolejne tomy powstaną i powstały. W trójce czuć, że trochę to wszystko – i odpowiedzi, i sama fabuła, której bliżej do dywagacji naukowo-fizjologicznych, niż czegokolwiek innego – wydaje się nieco wysilone, ale nadal jest świetne. Nadal robi wrażenie, skłania do myślenia, ma klimat i ciekawi. I szybko się to czyta, sporo dopowiada, sporo nadal do dopowiedzenia pozostawia. I przede wszystkim pozostaje świetnie napisaną historią, prosto, ale treściwie, jak to klasyki mają w zwyczaju.

Więc może i drobny spadek formy, ale poznać warto. Nadal świetna rzecz dla fanów SF i Clarke’a. i tylko pozostaje mieć nadzieję, że tom czwarty będzie – i będzie już niedługo. I że na tym nie koniec, bo niedawno dostaliśmy przecież „Spotkanie z Ramą” tego samego autora, a to też był zaledwie pierwszy tom dłuższej, rewelacyjnie zapowiadającej się sagi, więc…

Michał Lipka

Exit mobile version