BASTION SPOTYKA E.T.
Nie powiem, że „Opiekunowie” to była pierwsza książka Koontza, jaką za dzieciaka przeczytałem, ale było blisko, by się nią stała. Wybór padł jednak wtedy na „Grom” i od tego dla mnie wszystko się zaczęło. Ale na pewno był to jedne z najwcześniejszych moich Koontzów. No i rzecz, którą do tej pory bardzo dobrze wspominam. Okazja do odświeżania sobie tego wszystkiego po latach nadarzył się akurat teraz, więc czemu nie – szansa skonfrontowania sentymentów i wspomnień, a jednocześnie zestawienia tego wszystkiego z wydanym dopiero co „Misterium”, czyli takim powrotem Koontza dosłownie do tych samych klimatów. I… I nadal świetnie jest, nadal to jedna z najlepszych jego powieści i nadal robi wrażenie.
Tajne rządowe laboratorium. Tak to się zaczyna. Od niego i od pożaru, jaki w nim wybuch. Efekt tego wydarzenia jest taki, że na wolność wydobywają się dwa eksperymenty – jeden to megainteligentny pies, drugi nosi miano Obcego, jest człekokształtny, ale i morderczy i…
I tak się składa, że ten pierwszy trafia do niejakiego Travisa o Nory, którzy nie wiedzą jeszcze co to będzie dla nich oznaczało. Obcy bowiem podażą za nim, a po drodze nie waha się zabijać kogo i czego tylko się da. Rząd też poszukuje uciekinierów. A wszystko zmierza do nieuchronnej konfrontacji, która może zakończyć się tragicznie…
Koontz potrafi. Tak z klimatem i w sposób, który przemawia do wyobraźni. I ruszał tym coś we mnie na początku, urzekł mnie tym wspomnianym „Gromem” z fajnym pomysłem na podróże w czasie i równie fajnym twistem z tym związanym (w sumie chyba dawno tego nikt nie wznawiał, a przydałoby się). A potem jeszcze parę rzeczy pozostawiło po sobie niezatarte wrażenie i tak było też z „Opiekunami”. Zresztą ta wydana w 1987 roku powieść była swego czasu nominowana do tytułu „ulubionej powieści Ameryki” w plebiscycie The Great American Read organizowanym przez sieć publicznych stacji telewizyjnych PBS, więc coś to o niej mówi.
No i świetna jest. Zaczyna się, jak wiele innych książek – od czegoś, co wydostaje się z tajnego laboratorium, niemal, jak w „Bastionie” Kinga. Z tym, że tu nie mamy do czynienia z wirusem, a modyfikowanymi genetycznie stworzeniami, a potem wszystko to staje się fajnie wyidealizowane, czasem nawet przeidealizowane, jakby z „E.T.”, ale jednocześnie klasyczne, czasem mocne, choć ogólnie bez epatowania przemocą i brutalności. No i właśnie taka jest to książka, klasyczna, ale świetna, z dobrymi pomysłami, nieprzekombinowanym zakończeniem (a Koontozowi, jak wszystkim twórcom horrorów, takie się niestety zdarzają) i świetnym klimatem. Bo właśnie klimatem to wszystko zawsze stało i stoi nadal. A dziś już takich książek się nie pisze i takiego nastroju robić chyba prawie nikt już nie potrafi.
A tu jest to. Jest akcja, napięcie, nieźle nakreślone postacie (choć Nora bywa irytująca) i jakiś taki urok. Jest lekko, ale treściwie, powieść wciąga, nawet jak się już ją zna i jedyne, co bym w niej zmienił to okładkę, bo stare miały więcej uroku. No ale ja już dziaders, sentymentalny, więc jak ta okładka wypada w oczach współczesnych czytelników, sami zainteresowani musieliby ocenić.
Michał Lipka
Nowe wydanie książki nominowanej do tytułu „ulubionej powieści Ameryki” w plebiscycie The Great American Read organizowanym przez sieć publicznych stacji telewizyjnych PBS.
Trzymająca w napięciu opowieść o człowieku, psie i przerażającym zagrożeniu, które mogło zrodzić się wyłącznie w wyobraźni autora bestsellerowych thrillerów Deana Koontza.
Kiedy w tajnym rządowym laboratorium Banodyne wybucha pożar, na wolność wydostają się dwa genetycznie zmodyfikowane i połączone telepatyczną więzią stworzenia. Jedno z nich to obdarzony ludzką inteligencją pies rasy golden retriever. Drugie to inteligentna maszyna do zabijania zwana Obcym – budząca grozę krzyżówka pawiana z innymi gatunkami naczelnych. Pies trafia w ręce Travisa Cornella, byłego komandosa jednostki Delta Force, samotnego mężczyzny przekonanego, że na jego życiu ciąży klątwa. Travis nadaje retrieverowi imię Einstein. Wkrótce wraz z nowo poznaną przyjaciółką Norą odkrywa niezwykłe cechy zwierzęcia i nawiązuje z nim bliską relację.
Tropem Einsteina podąża jednak Obcy, znacząc swój szlak rozszarpanymi zwłokami ludzi i zwierząt. Uciekinierów poszukują też agenci federalni oraz płatny zabójca Vince Nasco, psychopata wierzący, że tylko krok dzieli go od nieśmiertelności. Równolegle toczy się śledztwo w sprawie serii morderstw popełnionych na naukowcach z Banodyne i ich rodzinach. Dla Travisa, Nory i Einsteina oznacza to tylko jedno: nieuchronną konfrontację z siłami zła i walkę o przetrwanie…
„Doskonały thriller!”
„Oakland Press”
„Trzyma w napięciu aż do samego końca.”
„The New York Times”
„Najlepsza jak dotąd powieść Deana Koontza! Skrzyżowanie „Lassie” z „E.T.”, „Wilkołakami” Striebera i „Ojcem Chrzestnym” Puzo – a to tylko niektóre ze składników tego wyśmienitego thrillera. Na wskroś przerażająca i dowcipna historia, która sprawi, że czytelnicy zaczną nasłuchiwać w ciemnościach nocy.”
„Publishers Weekly”
„Mroczna bajka o miłości i zaufaniu… z echami „Frankensteina” i „Wyspy doktora Moreau”. Przełomowa powieść w karierze Deana Koontza.”
„Kirkus Reviews”
„Dean Koontz to znacznie bardziej refleksyjny i zdecydowanie zabawniejszy pisarz niż Stephen King i trzeba przyznać, że tym razem trafia w dziesiątkę!”
„The New York Times Book Review”
„Przekonujące postaci, dobre dialogi… całość napisana prozą o jakości literackiej, która zawstydza większość autorów bestsellerów.”
„Los Angeles Daily News”
„Opiekunowie” są tak dobrze skonstruowani, że jest w nich niemal wszystko, czego można sobie życzyć w nowoczesnej literaturze suspensu… Pierwszoligowa rozrywka!”
„The Cleveland Plain Dealer”