KOSTNICA – PIWNICA
Chwyciłam w dłoń mosiężną klamkę ciężkich, dębowych drzwi. Otworzyły się z skrzypnięciem. – Chyba dawno nie były naoliwione – pomyślałam.
Kiedy już stałam w wejściu moim oczom ukazał się ciemny korytarz. Szukałam po omackiem kontaktu, ale nigdzie go nie wyczuwałam . Grzebiąc w kieszeni znalazłam zapalniczkę z małą latarką. Nie dawała dużo światła, ale miej więcej widziałam gdzie jestem. Małymi krokami wstąpiłam w nieznaną otchłań ciemności. Nie czułam strachu. Poruszałam się powoli oświetlając każdy kąt małą lampką. Czułam lekki chłód, jakby gdzieś było otwarte okno. Korytarz ciągnął się w nieskończoność. Pragnęłam ujrzeć choć małą lampkę i włączyć ją, aby widzieć co dzieje się dookoła mnie. W pewnym momencie dostrzegłam schody prowadzące na dół. Niestety wszędzie było ciemno jakby budynek został pozbawiony okien. Ponowiłam poszukiwania kontaktu, wszystko na marne. Biłam się w myślach czy zejść na dół czy wycofać się, ale bardzo chciałam poznać sekret pana Rekusa. To była jedyna chwila aby spojrzeć prawdzie w oczy i dowidzieć się co ten tajemniczy starszy pan ukrywa. Nie wahając się ani chwili dłużej postanowiłam zejść.
Schodząc czułam jak ocieram się o ściany. Przejście było bardzo wąskie. Chłód który przedtem odczuwałam zwiększył się. Było coraz zimniej. Wszędzie panowała głucha ciemność. Zapalniczka drżała w moich rękach, ale nie przez strach lecz przez zimno. Schody były kręte i bez obręczy. Nagle zobaczyłam uchylone szklane drzwi. Na początku zdziwiłam się . Weszłam. Nie mogłam oprzeć się pokusie, a raczej ciekawości. Tak, wiem- ciekawość to pierwszy stopień do piekła, ale ja już taka jestem… Drzwi otworzyłam szerzej. Znowu szukałam kontaktu, oczywiście po omacku, bo mała lampka już wysiadła. Zrobiłam jeszcze kilka kroków. Nagle moja dłoń napotkała na włącznik. Niewielka żarówka na suficie zaświeciła się.
– Chociaż to – powiedziałam.
Weszłam w głąb piwnicy, o ile można było nazwać to pomieszczenie piwnicą. Na środku stał długi drewniany stół. Podeszłam do niego. Był przykryty jakaś płachtą. Nie opodal stał mały stolik , a przy nim małe krzesło. W piwnicy było strasznie zimno. Chwyciłam się za dłonie i zaczęłam pocierać je jedna o drugą. Pokusiłam się pójść dalej. W ciemnym koncie zauważyłam mała lodówkę. Zdziwiło mnie to trochę. Moja ciekawość jednak była zbyt duża. Postanowiłam odkryć duży drewniany stół i zajrzeć co jest pod nakryciem. Uchyliłam rąbek płachty. Na drewnianej desce zauważyłam jakąś maź. Nie wiedziałam co to jest więc odsłoniłam połowę stołu. To co ujrzałam przeraziło mnie.. to była krew. Stałam wpatrzona przerażonymi oczami.
– To nie możliwe – powiedziałam do siebie.
Może jest rzeźnikiem i dlatego ta krew. Przecież starszy pan nie mógł by…I nagle mój wzrok powędrował do lodówki. Podeszłam i sięgnęłam za uchwyt. Otworzyłam ją, a w niej znajdowało się mięso. Odważyłam się sięgnąć po foliową torebkę.Drżąca ręka chwyciła róg torebki. Nie spodziewanie upadła mi na ziemię a za nią zobaczyłam ludzką głowę. Patrzyła na mnie. Zaczęłam krzyczeć. Obok głowy leżały inne części ciała. Zemdliło mnie. Zwymiotowałam w prost na podłogę. Postałam jeszcze minute haftując bez opamiętania. Nagle uświadomiłam sobie że ktoś mógł usłyszeć mój krzyk. Zerwałam się do ucieczki. Żarówka zaczęła migać aż w końcu zgasła. Zapadła ciemność. Próbowałam opanować się i nie zemdleć. Po omacku próbowałam dostać się do wyjścia. Kiedy już poczułam pod nogami pierwszy stopień, upadłam. Szybko i bez namysłu jak szaleniec próbowałam wydostać się z piwnicy. Nagle moje oczy poraził słup światła. Spojrzałam mrużąc oczy. To był on…Rekus.Stał i patrzył na mnie. Na jego twarzy zauważyłam grymas niezadowolenia.
– Wścibska baba – powiedział ze złością – No ale skoro tu jesteś to serdecznie witam cię w mojej… kostnicy.Morze napijesz się krwawej Mery?