PANI Z DOBREJ KSIĄŻKI
Drugi tom „Pani Dobrego Znaku”, stanowiący jednocześnie szóstą książkę z serii „Księga całości”, pojawił się w końcu na polskim rynku. I jak zawsze jest to dzieło warte sięgnięcia. Proza Feliksa W. Kresa to kawał dobrej, gatunkowej roboty. Nie zawsze trzymającej ten sam poziom, czasem nie do końca wyważonej, a jednak wartej poznania i polecenia fanom gatunku.
W świecie męskich władców i męskich zasad, jedna kobieta sięgnęła po władzę i porwała tłumy. Teraz jej armia złożona zarówno z rycerzy, jak i prostaków, kontynuuje swój pochód po władzę i dawne królestwo. Ale czy ujdą z niego z życiem?
„Wieczne cesarstwo” to kolejny dobry tom dobrej serii, tak w skrócie można podsumować to dzieło. Właściwie trudno mówić tu o tomie oddzielnym, bo to po prostu kolejna powieść z serii rozbita na dwie części i zaczyna się dokładnie tym, gdzie finał swój miała część poprzednia – nawet numeracja rozdziałów kontynuuje stan z pierwszego tomu „Pani Dobrego Znaku”. I trzyma tez poziom tego, co widzieliśmy w cyklu do tej pory.
Jak zawsze więc, tak i tu na czytelników czeka akcja, nieźle skrojone postacie, przyjemny klimat, swojski, ale jednak na tyle fantastyczny, by zarówno można było odnaleźć w nim coś nam bliskiego, jak i odlecieć nieco dalej. Bywa, że Kres serwuje nam brutalną opowieść całkiem bliską ziemi, bywa też, że sam odrywa się w kierunku elementów bardziej fantazyjnych. Nie żałuje nam też erotyki, z którą czasem zdarza mu się przesadzić, ale nie na tyle, by chyba kogokolwiek mogło to odrzucić. Za to zapewnia porcję przygód, niebezpieczeństw i dobrej akcji, za co cenię sobie tę serie.
I cenię sobie też pisarstwo autora. Kres pokazuje, że nie trzeba wielu słów (choć w przypadku tego sześćsetstronicowego tomu brzmi to może osobliwie) by zbudować nastrojowe, trafione zdanie, opisujące skrótowo to, co opisane być powinno, a resztę pozostawiające wyobraźni odbiorcy. Czasem może i przesadza z rozpisywaniem się, ale jednocześnie nawet te momenty serwuje w sposób literacko satysfakcjonujący.
Świetne wydanie dopełnia całości. Tym bardziej, że w środku mamy niezłe ilustracje Przemysława Truścińskiego, może nie tak znakomite, jak rewelacyjne okładki, ale jednak pasują do treści. Kto lubi dobrą, rodzimą fantastykę, powinien ten cykl poznać.
Michał Lipka