Site icon KOSTNICA – POZORNIE MARTWA STREFA || Kostnica.Com.PL

Rat Queens #7: Niech żyje król

Ryan Ferrier, Marco Lesko, Priscilla Petraites

KRÓLOWE SZCZURÓW ZNÓW W AKCJI

Po ponad roku czekania seria „Rat Queens” powraca z nowym tomem. Tomem, jak wszystkie poprzednie, balansującym na granicy prześmiewczego fantasy i męskiej, samczej wręcz komedii przygodowej. W efekcie znów dostajemy porcję akcji, wulgarności i niewybrednych żartów, podlanych solidną dawką magii i miecza, utaczających krew. I nic nie zmieniła tu zmiana ekipy odpowiedzialnej za serię.

Królowe Szczurów znów muszą stawić czoła własnym demonom i wrogowi z… przyszłości. Czeka na nie największe wyzwanie, jakiemu dotąd stawiły czoła! A stawka jest wysoka, jak nigdy…

„Rat Queens” to seria, którą od początku nieźle mi się czytało i potrafiła rozśmieszyć, momentami, ale jednak, choć zarazem jej humor jest mocno szczeniacki. Dialogi i przygody bohaterek sprawiają wrażenie czegoś napisanego przez gimnazjalistę, może licealistę, który wciąż myśli o jednym, przekonany jest, jak to super i dojrzale jest ćpać i upijać się, a przy okazji jest pewien, że przekleństwa i wulgaryzmy w mowie potocznej sprawdzają się idealnie, jako znaki interpunkcyjne. Może trochę tutaj nadinterpretuję, ale wrażenie jest, jakie jest.

Podobnie rzecz ma się z wrażeniem, że wbrew temu, co się o serii mówi, nie jest to cykl niemalże feministyczny. Bardziej już przypomina mokry sen nastolatka, który chce silnej i wulgarnej kobiety. Takiej, która będzie go rzucała na podłogę czy inny barłóg i brała, kiedy ma ochotę, a ochotę ma często, pewnie tak samo często, jak on. Przy okazji napije się z nim piwa, zgodzi na odlot, ubzdryngoli do nieprzytomności i nie będzie wiedziała, co robiła, a może bardziej adekwatnie, nie będzie wiedziała, co on z nią robił. A potem pójdzie sobie z koleżankami na questa, przez co nie będzie mu zawracała głowy, a gdy wróci, wróci wyposzczona… Taki to wzór kobiecości dostajemy w „Rat Queens”.

Ale mamy tu też akcję, owe questy, walenie się na miecze i na magię, sporo różnorodnych scenerii płynących sobie w tle kadrów, wrogów do pokonania, dziwaczne stworzenia, krew, przemoc i ogólny taki growy hack’n’slash. Do poczytania, do wyłączenia myślenia, odłożenia na półkę i zapomnienia. Ale zanim zapomnimy, możemy się całkiem nieźle zabawić w tym szalonym gronie, jeśli oczywiście należymy do fanów takich dzieł.

Najlepsza w tym wszystkim pozostaje zaś szata graficzna. Lekka, prosta, ale nienadmiernie, z całkiem sporą dozą detali, nieźle uchwyconym światem, wszelkimi elementami fantasy i tym podobnymi detalami. To, plus dobre wydanie, sprawiają, że wizualnie rzecz jest naprawdę przyjemna. Fabularnie mniej, ale jeśli chcecie takiej męskiej rozrywki, śmiało możecie sięgnąć.

Michał Lipka

Exit mobile version