CZY TO STRYCH, CZY PIWNICA
Marek Zychla, nasz człowiek w Irlandii można rzec. Tam zajmuje się byciem księgowym, kadrowym i opiekunem osób niepełnosprawnych w KCAT Art&Study Centre, tu serwuje nam opowiadania publikowane tu i tam (od różnych antologii, po magazyny internetowe typu „Magazyn Histeria”) i powieści. Najnowsza z nich, „Strychnica”, pojawiła się właśnie na rynku i co tu dużo mówić, już samo to, jak została wydana, pozytywnie mnie do niej nastroiło. Ale i środek okazał się naprawdę dobry, naprawdę przyjemny, może zdecydowanie mniej horrorowy, niż się spodziewałem, jednak zdecydowanie wart polecenia fanom i horrorów, i dark fantasy i fantastyki jako takiej w ogóle.
Akcja dzieje się, oczywiście, w Irlandii, gdzie znajduje się placówka opiekuńcza dla niepełnosprawnych intelektualnie dzieci. To właśnie tu, jako jeden z imigrantów z wielu europejskich krajów, trafia Polak – Bartek i… No wiadomo, coś tu jest nie tak, stary, zabytkowy budynek już sam w sobie jest klimatyczny i dziwny – pełen drzwi, symboli i tym podobnych rzeczy – gdzieś pośrodku niczego w zasadzie. Ale fakt, że do tego miejsca nie wolno wnosić niczego czerwonego rodzi tylko więcej pytań i niepewności. Bo co by się stało, gdyby jednak ktoś złamał ten zakaz? I jakie tajemnice i sekrety skrywa to miejsce?
Brzmi horrorowo? No i jest, ale jednak, jak pisałem, tego horroru jest tu stosunkowo niewiele. Mówię o takim czystym straszaku, który przyspieszyłby bicie serca, podniósł ciśnienie i wywołał dreszcze. Czy coś tu starszy? To nie jest pytanie, na które ja powinienem odpowiadać, bo w fikcji nie straszy mnie absolutnie nic – żaden film, żadna książka, gra czy komiks, choć cenię sobie zawsze dobry klimat, a ten tu jest. Mnie nie wystraszyło nic, nic nie zaniepokoiło – Was być może wystraszy i zaniepokoi, tego nie wykluczam – ale zaciekawiło. Więc in plus było to, że akcja toczy się w zasadzie leniwym rytmem, że nie wszystko serwuje od razu. I przede wszystkim, że skupia się na bohaterach, których jest sporo, a których losy i perspektywy mamy okazję poznać całkiem dobrze.
No bo dobry horror wcale nie straszeniem znanymi zagrywkami stoi, a dobrą stroną obyczajową, życiową (no i klimatem, wiadomo). Jeśli bowiem zrozumiemy bohaterów, staną się nam bliscy, a może i nawet zżyjemy się z nimi tak, jak oni zżywają się ze sobą na stronach „Strychnicy”, wtedy bardziej będziemy się nimi przejmować, a emocje przyjdą same. Horror, który nawet co chwila epatuje typową grozą i zagrywkami nie będzie tak na nas działał, jeśli nie zbliżmy się dostatecznie do postaci i nie będziemy, choćby częściowo, się z nimi identyfikować. A tu w pewnym stopniu możemy, bo nakreślenie tych bohaterów jest całkiem udane, może nie psychologicznie wybitne, ale jak na literaturę rozrywkową sprawnie ukazane.
Klimat robi tu swoje, zagadka też, a ci, którym mało jest akcji, zadowoleni będą szczególnie pod koniec, gdzie powieść nabiera tempa. Fabularnie nie jest to nic, czego byśmy nie znali, schematom ta powieść i pisarstwo Zychli się nie wymykają, ale jednak jest to naprawdę udana, rzetelna robota. No i doskonale wydana. Wydawca chyba pozazdrościł ilustrowanych, barwnych wydań powieści Stephena Kinga, bo zaserwował nam książkę z barwionymi brzegami, na których mamy wizerunek świecących na czerwono kocich oczu na czarnym tle. I to super wygląda, do tego mamy jeszcze twardą oprawę, ale o bardzo przyjemnej w dotyku fakturze no i super okładkę – też taką trochę kingową, jak i kingowa zresztą jest cała ta powieść.
Więc co tu dużo mówić, warto. Może nie jest to aż tak stricte intensywny horror, jakiego można by oczekiwać, ale to kawał niezłej powieści fantastycznej, z klimatem – zarówno tym swojskim, jak i mocno zakorzenionym w samej Irlandii – i fajnym tym, co życiowe. Dobrze się czyta i super wygląda na półce. No i tyle.
Michał Lipka
Pewne rzeczy stają się oczywiste dopiero po fakcie.
Do zabytkowej placówki opiekuńczej w Irlandii przybywają kolejni wolontariusze z całej Europy. Wśród nich znajduje się Bartek, lękliwy emigrant z podpoznańskiej wsi.
Młodzi ludzie szybko zaprzyjaźniają się z niepełnosprawnymi intelektualnie rezydentami ośrodka: Johnem, Fioną i Michaelem. Dbają o siebie nawzajem podczas krótkich jesiennych dni i coraz dłuższych nocy. Gotują, sprzątają, wydają podopiecznym leki.
Jednak dziwne to miejsce – pośrodku niczego, o wielu drzwiach, z żelastwem w ścianach i tajemniczymi symbolami na tynkach, z zakazem wnoszenia do środka czerwonych przedmiotów. Z czasem zaczynają wychodzić na jaw niepokojące fakty z przeszłości zarówno mieszkańców placówki, jak i nowo przybyłych stażystów.
„Strychnica” pomaga spojrzeć na świat oczami bohaterów dalekich od powszechnie przyjętych literackich wzorców. Ta wciągająca już od pierwszych stron powieść to historia o odwadze, poświęceniu i wkraczaniu w dorosłość, opowiedziana w stylu, który na długo pozostanie w pamięci.
I tylko tutaj dowiecie się, jak połączyć piwnicę ze strychem!
Marek Zychla – pracuje jako administrator oraz opiekun osób niepełnosprawnych w KCAT Art & Study Centre w Callan, w irlandzkim hrabstwie Kilkenny. Pisze powieści dla dzieci, młodzieży oraz dla dorosłych, chociaż kojarzony jest głównie z literaturą grozy. Książki Marka Zychli łączą jednak wiele gatunków w zgrabną całość.