RYSUNKI, KTÓRE KRYJĄ W SOBIE MROK
Jeśli coś poleca Stephen King, to w pewnym sensie można założyć, że będzie warto to poznać. Przynajmniej jeśli lubi się jego prozę. No i jeśli mowa o literaturze, bo tu akurat King gust ma całkiem dobry – z filmami niekoniecznie, ale to inna sprawa. I w sumie ta jego polecanka w tym wypadku sprawdziła się, a „Tajemne rysunki” okazały się całkiem przyjemną lekturą dla miłośników mrocznych opowieści.
W zżyciu Mallory różnie bywało, ale teraz udało się jej wyjść na prostą. Znajduje pracę, jako niania i wszystko wydaje się iść w dobrym kierunku, dopóki jej podopieczny nie zaczyna rysować dziwnych, niepokojących obrazków mężczyzny ciągnącego zwłoki kobiety. Czyżby wszystko to mogło mieć jakiś związek z nierozwiązaną zbrodnią sprzed lat? No i co właściwie dzieje się z dzieckiem? Czy to jego wyobraźnia, czy może coś o wiele bardziej mrocznego?
Książka to nie zawsze samo pisarstwo. W tym wypadku pisarstwo jest poprawne i miłe w odbiorze, acz nic to szczególnie się wybijającego. Ale czasem literatura oferuje nam coś więcej, niż tylko sam tekst i to coś robi sporą robotę. I tak właśnie jest w tym przypadku. Bo naprawdę wszystkie te intrygujące grafiki sporo dają całej opowieści. Patent sprawdzony nie raz i nie dwa, bo weźmy taki „Osobliwy dom pani Peregrine”, gdzie integralne z fabułą dziwne zdjęcia należały do najlepszych elementów książek czy „Nocny film” pełen wszelkiej maści dodatków wypełniających przestrzeń między rozdziałami (i nie tylko). I „Tajemne rysunki” należą do tego typu dzieł.
Ale fabularnie czy stylistycznie rzecz nie zawodzi. Poprawna literatura, którą czyta się lekko i przyjemnie, klimat tu jest, tajemnica, trochę napięcia. Fajna rozrywkowa rzecz, ale i z niezłym pomysłem splecenia tego wszystkiego z ilustracjami. Zaczyna się, jak to horror i thriller – niepozornie – a potem rzecz nabiera tempa, mroku… Sekrety przeszłości, elementy fantastyczne, obyczajowa podbudowa, wszystko to jest tutaj, wszystko to kroczy drogą, jaką kroczą niemal wszystkie horrory. I może więcej tu odtwórstwa niż inwencji, więcej przemierzania znanych ścieżek i utartych szlaków, miast zobaczenia w nowe regiony, no ale fani opowieści grozy i thrillerów są do tego przyzwyczajeni, więc nie jest to duży powód do narzekań, choć można było lepiej to wykonać.
Ale i tak jest przyjemnie, i tak jest dobrze. rzecz nie straszy – no mnie żadne horrory nie straszą, bywa – ale potrafi zaintrygować. A te rysunki, czasem dziecinnie proste, choć i wtedy mroczne, czasem hiperrealistyczne i naprawdę nastrojowe budują klimat i sprawiają, że powieść wchodzi jeszcze lepiej. więc kto horrory lubi i ceni, może brać śmiało. Rewolucji nie ma, ale całkiem udane odtworzenie tego, co znamy i lubimy już tak.
Michał Lipka