NIEPOKALANE POCZĘCIE
W końcu nadszedł czas nas słaby tom „The X Files”. Nie jest tragicznie, bo nadal całość ma klimat i niezłą akcję, ale tym razem dostajemy do bólu oczywiste historie, które prawie nic nie wnoszą do całej opowieści, a i same w sobie jako epizody typu Monster of the Week wypadają dość nijako. I tylko momentami całość ma przebłyski dawnej świetności.
W tomie na czytelników czekają trzy opowieści. W pierwszej z nich ciężarna nastolatka przychodzi do klinki aborcyjnej, by pozbyć się dziecka. Kiedy lekarz zabiera się do zabiegu, dochodzi do wybuchu. Dziewczyna wychodzi jednak z niego nietknięta i pociąga za sobą tłumy.
Sprawę badają Mulder i Scully. To, co początkowo wyglądało na zamach terrorystyczny dziewczyny nie mogącej poradzić sobie z traumą po poprzedniej aborcji, okazuje się być czymś zupełnie innym. Dziwny byt towarzyszący dziewczynie i kolejne makabryczne wydarzenia sprawiają, że agenci zaczną podejrzewać, że mogą mieć do czynienia ze zwiastunem końca świata. Tym bardziej, że na scenę wkracza jeden z bohaterów Millenium.
Potem dostajemy dwie krótsze opowieści. Najpierw odkrywamy, co przez ostatnie półtora roku działo się z Johnem i Monicą uwięzionymi przez kosmitę, potem Mulder zajmuje się sprawą, z którą związek lata temu miał jego ojciec. Wszystko dotyczy tajemniczego projektu #G-23, który miał zostać wymazany w latach 60., ale najwyraźniej wcale tak się nie stało…
Album zaczyna się nieźle. Jest klimat, jest akcja… I nagle siadam dramaturgia. Wszystko zaczyna podążać jasno wytyczonymi ścieżkami gatunkowymi, jest przewidywalna i momentami zahacza o nudę. Nie pomaga puszczenie oka do czytelników – połowa albumu to kopia odcinka „Mistrzów Horroru” – „Obrońcy życia” i to dość bezczelna. Epizod z Johnem i Monicą dopowiada co prawda, co się z nimi stało, ale nie dowiadujemy się dlaczego, bo kosmita ginie w momencie, gdy ma im wszystko wyjaśnić. Finał jest jeszcze słabszy: hipisi, kosmici, rządowe eksperymenty… I zero klimatu „Archiwum”. Żeby tak przełamać to czymś zabawnym (pamiętacie odcinki o człowiekołaku i efekcie Mandeli, bodajże najlepsze epizody ostatnich dwóch sezonów „The X Files”?), ale niestety…
Dobre są za to rysunki, chociaż w „G-23” postacie są niemal nie do poznania, a także kolor i ogólny klimat całości. Brak tu jednak inwencji, pomysłowości i konkretów. Ten tom miał jedynie rozciągnąć akcję, by za szybko nie skończyć serii, ale zawiódł na tym polu. Dostaliśmy zbitek przeciętnych / miernych odcinków, które śmiało można było pominąć. Mam jednak nadzieję, że wielki finał, który ma jednocześnie wstrząsnąć światem bohaterów i czytelnikami, będzie lepszy.
Michał Lipka