OT THRILLER
Więc to było tak. Piotr Borlik napisał swego czasu „Boska proporcja” i tym samym zaczął cykl „Agata Stec i Artur Kamiński”. No i ten cykl, jak spojrzycie po ocenach w sieci, całkiem się fanom thrillerów / kryminałów spodobał. Ale ja fanem nie jestem, a gatunek traktuję z lekceważeniem, bo inaczej się nie da, kiedy czyta się coś tak wyeksploatowanego i zamkniętego we własnych ramach, że zjada ogon, a jeśli coś płodzi, to tylko przez rozmnażanie wsobne – stąd wszelkie te defekty, przez które na twory gatunkowe patrzeć nie mogę. Więc jak mi to podeszło? Całkiem nieźle, rozrywka z tego przyzwoita, choć nie odkrywcza. No i trochę brakuje serii konsekwencji, ale czytać się to da bez znudzenia.
Bohaterów tej serii jest dwójka. Ona, Agata Stec, to twarda babka, klnie, pali, budzi się obok obcych facetów i stara jakoś w świecie mężczyzn funkcjonować. Bo taki jest przecież świat policji – męski – a ona tu właśnie działa. On, Artur Kamiński, to jej przeciwieństwo, a przy okazji jej brat, psycholog, gość elegancki i dystyngowany. No i razem działają. To znaczy ona działa, a że toleruje do współpracy tylko jego, wciąga go w to, czym się zajmuje. I tak toczą swoje śledztwa.
No i tak, zacznę od tego, co mi tu zgrzyta. Bo zgrzyta sporo. Nie będę sarkał, że książki napisane są prosto, zwyczajnie i typowo, bo to przecież już literatura, którą te przymiotniki określają, więc jest, jak być powinno. Ale postać Agaty jest tak przerysowana, tak sztampowa, że aż niestrawna. Gdyby to była satyra, a ona służyła, jako konkretny archetyp czy zlepek archetypów, ale nie, Borlik idzie drogą niby na poważnie, a kreuje bohaterkę na wskroś absurdalną. A co dziwne, ta bohaterka z czasem przechodzi niczym nieumotywowaną metamorfozę, jakby autor nie panował nad swoją kreacją albo zmienił nagle, bo czytelnikom to jednak zgrzytało. Tak samo, jak te pedantyczne opisy dań jej brata – lubię opisy, uwielbiam to, jak autor przez kilka stron potrafi rozwodzić się nad jakimś drobnym detalem, ale tu potrzeba autora przez duże „A”, jak Irving czy Roth, bo oni potrafili zafascynować, a Borlik tu nudzi.
Poza tym autor stara się, by był to thriller intelektualny. Próbuje robić tu coś na kształt Sherlocka Holemsa, co najmocniej widać w trzecim tomie, gdzie mamy swoisty pojedynek gigantów. Ale nie do końca mu to wychodzi. Zapełnia swoje książki faktami z dziedziny matematyki czy archeologii no i to jest fajne, ale i tu jakby nie znał umiaru. Bywa to sympatyczne, ale bywa i męczące, szczególnie jeśli ktoś w temacie siedzi i zna. Niemniej doceniam, bo jednak dodaje to nieco dość typowym opowieściom. Nie, żeby było to szczególnie oryginalne, ale jest. No i książki Borlika mają niezły klimat i niezłe tempo – te trochę tak skokowe jest, czasem gna a czasem sto i w miejscu właściwie, ale nie jest źle.
No i to właściwie tyle. Thriller / kryminał, jak wiele podobnych. Ma swoje plusy, minusy też ma. Ot rzecz dla fanów gatunku.
Michał Lipka