BYĆ KOBIETĄ
Wanda Hagedorn, autorka głośnej „Totalnie nie nostalgii” (porównań do której najnowsze dzieło autorki się nie ustrzeże), powraca z nowym komiksem. Komiksem innym, a jednocześnie takim samym, jak poprzedni. Jeśli więc kupiło Was tamto dzieło, „Twarz, brzuch, głowa” to rzecz dla Was. Jeśli nie, to dzieło także Was nie kupi. Choć jednocześnie warto jest tej opowieści się przyjrzeć i wyrobić sobie własne zdanie.
Jak to jest być kobietą? I to kobietą współczesną? Ukobiecaną? Co to w ogóle znaczy być kobietą? I z czym się to wiąże? Jakie wymogi odnośnie wyglądu stawia przed nami świat? I jak sobie z tym radzić?
„Totalnie nie nostalgia” była komiksem specyficznym. Świetnie narysowanym, ale scenariuszowo niewyważonym. Do tego sama Wanda (nie wiem czy tylko jako wykreowana na papierze postać komiksowa, czy też jako prawdziwa osoba) okazała się być jednostką pustą, jedynie skrytą za wielkimi słowami, a na dodatek mocno niedojrzałą, wciąż tkwiącą w świecie dzieciństwa i jego demonach, które naznaczały jej życie. Kiedy czytałem o niej, miałem wrażenie że czytam o osobie bez indywidualnych cech, kimś złożonym jedynie z zasłyszanych gdzieś haseł i wypowiedzi. Kiedy czytałem jej słowa, miałem wrażenie, że są odbiciem tego, z czym autorka się zetknęła a nie czymś, co płynie z głębi. Nie było pasji, nie było siły przekonywania, którą czuję, kiedy czytam zaangażowaną prozę Rotha, Irvinga, Hempel, Vonneguta czy Palahniuka. Była za to pewna sztuczność, którą ciężko ubrać jest w słowa. W przypadku „Twarz, brzuch, głowa” jest już inaczej, mniej rzuca się to w oczy, mniej jest odczuwalne, ale nadal trochę obecne.
Ale jednocześnie nie brak tu trafnych spostrzeżeń i naprawdę ciekawych momentów i ważkich treści. Nie jest to komiks – a właściwie powieść graficzna – z jakąś fabułą, prowadzoną do jednego punktu do drugiego. Hagedorn porzuciła konkretną treść znaną z „Totalnie nie nostalgii” na rzecz luźnej akcji, mającej przede wszystkim zanalizować sytuację kobiety we współczesnym świecie. Kobiety, jej wizerunku, urody, tego jaka musi być i co robić. Zanalizować, ale i zmierzyć się z tym. Skomentować. I są tu momenty, dla których naprawdę warto zanurzyć się w tę opowieść, nawet jeśli zostały podane w sposób bardzo prosty. Szkoda jednak, że autorka nie pokusiła się o analizę tematu nie z perspektywy kobiety, a człowieka po prostu, bo mężczyźni też muszą sprostać wymaganiom, muszą wpasować się w ramy, jakie zostały im wytyczone itd.
A jak to wszystko wypada graficznie? Cóż, na pewno „Twarz, brzuch, głowa” nie są dziełem tak zachwycającym pod tym względem, jak zilustrowana przez Jacka Frąsia „Totalnie nie nostalgia”, ale nadal graficznie są udane. Brudna, czasem niechlujna kreska Oli Szmidy, ma swój urok i pasuje do tej opowieści. Wpasowuje się też w klimat poprzedniego albumu, choć jednocześnie ma swój własny charakter i styl. Całość wieńczy dobre wydanie, które ładnie prezentuje się na półce. I dodawać chyba nic więcej nie trzeba, prawda? „Twarz, brzuch, głowa” to może nie do końca spełniona pozycja, ale ze względu na swoje zaangażowanie w aktualne tematy i trafione, wartościowe momenty, warto jest sięgnąć po album i przekonać się czy to rzecz dla Was. I zastanowić nad tym, co autorka ma jednak do powiedzenia.
Michał Lipka