Site icon KOSTNICA – POZORNIE MARTWA STREFA || Kostnica.Com.PL

Valis – Philip K. Dick

PODRÓŻ W GŁĄB NARKOTYCZNEGO SZALEŃSTWA

„Valis” to powieść dziwna. Specyficzna. Jak każda Dicka powiecie? Po części tak, ale tym razem dostajemy dzieło jeszcze bardziej niezwykłe, bo po części… autobiograficzne. Czy to jeszcze fantastyka, czy swoisty religijny traktat szaleńca, każdy będzie musiał ocenić sam. Jedno jest pewne: warto to dzieło poznać, odkryć jego niuanse i pochylić się nad nim, zastanawiając nad tym, co dopiero przeczytaliśmy.

 

Koniolub Grubas doświadcza wizji różowego promienia i wszystko ulega zmianie. Tak zaczyna się jego wyprawa, która ma pomóc poznać odpowiedzi na największe pytania i wątpliwości ludzkości. Ale jaka jest natura zjawiska, które go dotknęło? I dokąd to wszystko może doprowadzić?

 

Philip K. Dick to legenda. To mistrz fantastyki. Wizjoner. I, jak wielu mistrzów, wizjonerów i artystów, szaleniec. Napędzany licznymi nerwicami, lękami i paranoją, podsycanymi używkami przyjmowanymi w ilościach niemal hurtowych, tworzył fascynujące powieści. Przekonujące, porażające wizje, których realność zawdzięczamy wierze autora w to, co opisywał. Cały ten kontekst, który tu nakreślam jest jakże istotny w tym wypadku, bo „Valis” to autobiografia.

 

Koniolub, alter ego Dicka, doświadcza tego, co on – a przynajmniej tego, w czego doświadczenie Dick wierzył – i stara się zrozumieć całą sytuację. Tak zaczyna się podróż nie w sensie przestrzennym, fizycznym, ile metafizycznym. Dick i jego bohater nurzają się w samych sobie, nurkują w teoriach i przemyśleniach, toną w filozofii i religii i próbują dotrzeć do odpowiedzi. Z perspektywy czytelnika zaś dzieło zyskuje jeszcze jeden wymiar: podróży w głąb umysłu szaleńca i narkotycznych wizji zrodzonych zarówno z psychicznych problemów, jak i stymulantów zażywanych przez autora.

 

„Valis”, to książka dziwna, specyficzna. Nie piszę „powieść”, bo powieścią ciężko ją nazwać. Balansuje bowiem na granicy literackiej fikcji, biograficznych wspominek i filozoficzno-religijnego traktatu. Ten miks szalony, jak sam umysł Dicka, potrafi zarówno zafascynować, jak i odrzucić. Porazić i zniechęcić. A przede wszystkim skłonić do zadumy, myślenia, analizy i dialogu. W dyskusję z autorem wejść już niestety nie możemy, ale z jego wizją skonfrontowaną z nami samymi już tak.

 

„Valis” to zatem dzieło nie dla każdego. Trudne, wymagające, a jednocześnie wymykające się łatwemu skatalogowaniu i zaszufladkowaniu. Jak je traktować? Jak odczytywać? Jak w ogóle do niego podejść, zasiąść, zabrać się? Odpowiedzi jest tyle, ilu czytelników. Jednych ta powieść zniechęci, zdarza się. Innych zachwyci – w tym wypadku mówię o czytelnikach, którzy cenią ambitne, nieoczywiste i świetnie napisane dzieła. Nikogo jednak „Valis” nie pozostawi obojętnym. A komu będzie mało, Dick zadbał o swoiste kontynuacje w postaci „Bożej inwazji” i „Transmigracja Timothy’ego Archera”.

Michał Lipka

Exit mobile version