WAMPIRY I ZMIANY USTROJOWE
Pilipiuka można kochać, można nienawidzić, można też lubić umiarkowanie, albo być całkowicie obojętnym na jego twórczość. Ja należę do tej przedostatniej grupy – zachwyciłem się paroma opowiadaniami, kilka powieści przeczytałem nawet z przyjemnością i zapomniałem, pośmiałem się trochę w trakcie poznawania kolejnych przygód Jakuba Wędrowycza… Ale rzecz z „Wampirem z…” ma się inaczej. Jest to co prawda lektura daleka od wybitności, ale zarazem sentymentalna, zabawna i całkiem udana. Bardziej, niż większość dorobku pisarza, który sam siebie określa mianem Grafomana.
Co można powiedzieć o treści niniejszej pozycji? Jako że jest to zbiór opowiadań, nie ma chyba sensu zbytnio wnikać w ich treść. Rzecz traktuje o tym, że wampiry istnieją i żyją. W Polsce. W tym tomie jest to Polska przemian ustrojowych, rozdarta między latami 80. i 90., pomiędzy komuną, a kapitalizmem. Bohaterowie w typowy dla siebie sposób borykają się z różnymi problemami, a to trafiają na robotnicze wczasy, a to znów zostają bez pracy. Stare się kończy, nowe zaczyna, pytanie tylko czy krwiopijcy zdołają odnaleźć się w nowej rzeczywistości? I jak bardzo zmiany dotkną także ich świat?
„Wampir z KC”, trzecia część wampirzego cyklu Pilipiuka, to równie dobrze zbiór opowiadań, co i pewnego rodzaju powieść. Nie nazwałbym jej powieścią szkatułkową, bo wówczas poszczególne teksty musiałyby się spleść na zupełnie innym poziomie, ale jednak są one ze sobą w pewnym stopniu połączone. To jednak nie ma większego znaczenia, liczy się fakt, że autor najlepiej czuje się w krótkiej formie (pamiętam choćby koszmarne powieści o Wędrowyczu, które niemiłosiernie mnie wymęczyły i wylądowały na półce niedoczytane) i to czuć. Teksty czyta się lekko i przyjemnie, mają klimat i urok. Potrafią rozbawić, wciągnąć, do refleksji i głębszych przemyśleń nie skłaniają, ale chyba nikt nie szuka ich u Pilipiuka.
Stylistycznie rzecz jest bez zarzutu, choć oczywiście nie ma tu literackiego wysmakowania i zachwycania się słowem. Pilipiuk, jak King, jest rzemieślnikiem, nie artystą i to czuć, ale jest rzemieślnikiem naprawdę niezłym. Całość natomiast uzupełniają naprawdę udane ilustracje. Czy to wszystko? W zasadzie tak, choć muszę wspomnieć jeszcze o jednym drobiazgu, o którym wspominać nie byłoby sensu, gdyby nie był tak ujmujący. O czym mowa? O egzemplarzu recenzenckim, jaki otrzymałem. Dość specyficznym, bo pozbawionym okładki (co muszę przyznać było kłopotliwe w trakcie lektury), ale za to owiniętym w brązowy papier, okręcony sznurkiem i ostemplowany „opakowanie zastępcze”. Jak dla mnie genialnie oddaje to PRL-owski klimat i optymistycznie nastraja do książki i chociaż „normalni czytelnicy” na takie atrakcje nie mogą liczyć, po prostu musiałem się tym podzielić.
Dodawać natomiast nic więcej chyba nie muszę. Fani Pilipiuka i tak sięgną po tę książkę, przeciwników nic do niej nie przekona, a pozostali, jeśli mają ochotę na lekką fantastkę w polskich realiach, na pewno będą bawić się nieźle. Tak czy inaczej polecam, bo „Wampir”, jak każda dobra książka rozrywkowa, jest tego wart.
Michał Lipka