Dean Koontz to jeden z najciekawszych i najbardziej znanych współczesnych pisarzy tworzących thrillery i horrory zahaczające o Science Fiction. Któż z nas choćby nie słyszał o „Odwiecznym wrogu”, „Opiekunach”, „Gromie” czy serii „Odd Thomas”. To jednak tylko niewielka część liczącej kilkadziesiąt pozycji bibliografii autora. Jak zatem przedstawią się te o wiele mniej znane dzieła z początków jego kariery? Całkiem nieźle, chociaż to zupełnie inny Koontz, niż ten, którego tak dobrze znamy.
Główną bohaterką „Wizji” jest Mary Bergen, która potrafi widzieć oczami innych ludzi. Ten dar i przekleństwo w jednym staje się jej źródłem utrzymania, a ona sama zaczyna pomagać policji tropić przestępców. Na krótko przed Wigilia Mary towarzyszy funkcjonariuszom w tropieniu seryjnego mordercy kobiet. Jej wizje mają jednak ograniczenia, bowiem obrazy nie pojawiają się w jej głowie z wyprzedzeniem – ogląda to, co właśnie się dzieje, a co za tym idzie czasu na działanie jest niewiele. Teraz, chociaż zabójca jest coraz bliższy pozbawienia życia kolejnej ofiary, Mary wraz z pomocą męża Maxa, stara się doprowadzić do niego policję. Akcja wprawdzie kończy się sukcesem, ale biorącym w niej udział osobom przyjdzie zapłacić swoją cenę. A to dopiero początek. Mary zaczynają męczyć kolejne wizje, tym razem sięgające w głąb jej przeszłości. Ktoś, kto umarł przed laty, obiecał powrócić. Teraz życie kobiety i jej bliskich jest zagrożone, jak nigdy wcześniej…
Chociaż czuć, że „Wizja” to jedna ze wczesnych powieści Koontza (po raz pierwszy ukazała się dokładnie 40 lat temu), czyta się ją naprawdę nieźle. Czym różni się ten młody, wówczas trzydziestodwuletni, Koontz od znanego wszystkim autora bestsellerów? Na pewno tym, że pisał w sposób prostszy, bardziej ogólny i szybki. W „Wizji” brak jest rozbudowanych opisów, bohaterowie też bardziej zostali naszkicowani, niż mocno nakreśleni, ale jest szybka akcja i dużo mrocznych, krwawych scen, co na pewno spodoba się miłośnikom horrorów. Nie znajdziecie tutaj wprawdzie głębi i przesłania, nie mniej jednak powieść dobrze sprawdza się jako mocna rozrywka w sam raz na jeden, dwa wieczory.
Poza tym w „Wizji” widać jest talent Koontza. Nieoszlifowany wprawdzie, ale ta surowość ma swój urok. Sama powieść oferuje zresztą klimat typowy dla czasów, w jakich powstała, czasów, kiedy groza tak literacka, jak i filmowa kwitła i była zdecydowanie mniej wyeksploatowana, niż teraz.
Lubicie proste, konkretne horrory, które mają Wam zapewnić kilka godzin niezobowiązującej, krwawej rozrywki? „Wizja” to pozycja dla Was. Szybka w odbiorze i ukazująca inne oblicze Koontza. Dodatkowo miłośnicy autora otrzymają tutaj nowe posłowie, w którym pisarz nie tylko przygląda się początkom własnej twórczości, dostrzegając grzechy młodości, ale także opowiada szczegóły tego, jak zaczęła się jego literacka kariera.
Michał Lipka