Nieczęsto się zdarza, aby polska powieść kryminalna doczekała się
ekranizacji. Nie zdarza się, bowiem to nie może być miałki, z wątpliwą
intrygą kryminał, który usypia czytelników i nawet magia kina nie sprawi
inaczej. „Uwikłanie” Zygmunta Miłoszewskiego ukazało się na rynku w 2007
roku (I wydanie), cztery lata później widzowie poszli do kin na nakręcony na
jego podstawie film Jacka Bromskiego. To może oznaczać tylko jedno.
„Uwikłanie” to kawał dobrej literatury. A o jego autorze sam Jerzy Pilch
powiedział: „W literaturze polskiej pojawił się nie lada majster: Zygmunt
Miłoszewski - pisarz rasowy”.
W okrutny sposób zostaje zamordowany Henryk Telak. Mężczyzna od pewnego
czasu leczył się u znanego psychiatry, teraz brał udział w kontrowersyjnej
terapii ustawień. Dlaczego Telak zginął? Czy ma to coś wspólnego z odbywaną
terapią a może po prostu bohater padł ofiarą zbrodni na tle rabunkowej?
Sprawą zajmuję się prokurator Teodor Szacki. To on, po długim i żmudnym
śledztwie dojdzie do prawdy.
Jeżeli, ktoś uważa, że tylko Skandynawowie mogą się poszczycić dobrą
literaturą kryminalną to znaczy, że nie czytał powieści Miłoszewskiego.
„Uwikłanie” to znakomita książka a jej lektura przynosi wiele przyjemności.
Zagadka śmierci Telaka jest zawiła i skomplikowana. Autor nie odkrywa kart i
nie ułatwia czytelnikowi jej rozwiązania. Do ostatnich stron powieści nie
wiedziałam, kto jest mordercą i jaki miał motyw zabicia uchodzącego za
spokojnego człowieka mężczyznę.
Jednak to nie sama intryga kryminalna wywarła na mnie tak wielkie wrażenie w
czasie lektury. Najbardziej podoba mi się to, że „Uwikłanie” jest tak
bliskie naszego życia. Autor osadził akcję powieści w polskich realiach,
dokładnie określił czas i miejsce opisywanych wydarzeń. (początek powieści:
5 czerwca 2005 roku ,Warszawa). Każdy rozdział rozpoczyna informacja mówiąca
o najważniejszych wydarzeniach w kraju, o tym, o czym tego dnia pisała
prasa, co mogliśmy usłyszeć w radio. Razem z Teodorem Szackim podążamy
ulicami stolicy i narzekamy na wszystko i na wszystkich.
Wielką zaletą powieści jest kreacja głównego bohatera oraz sposób
zaprezentowania pracy prokuratury. Dla mnie już samym plusem jest to, że
Miłoszewski zrezygnował z powierzenia w swojej powieści głównej roli
gliniarzowi. No, bo ileż można czytać o policjantach, którzy biegają z
giwerami po mieście, do ludzi strzelają jak do kaczek a później zostają
odznaczeni i uchodzą za narodowych bohaterów. Sceny jak z amerykańskich
filmów sensacyjnych może i świetnie się czyta, ale z prawdą nie mają nic
wspólnego.
W „Uwikłaniu” spotkamy się z Teodorem Szackim, trzydziestokilkuletnim
mężczyzną, mężem, ojcem, źle opłacanym urzędnikiem. Sfrustrowanym facetem,
pragnącym przeżyć romans z niedawno poznaną dziennikarką. Kiedyś miał ideały
wierzył w sprawiedliwość a teraz? W swojej pracy spotyka się z różnymi
sprawami. Często wobec urzędniczej machiny i twardego prawa jest bezsilny.
Musi między innymi oskarżyć kobietę, która zamordowała swojego męża. Niby
sprawa prosta, prawda? Tylko, że kobieta była poniżana i bita, mąż się nad
nią w okrutny sposób znęcał. I powstaje pytanie, kto w tej sprawie jest tak
naprawdę ofiarą?
„Uwikłanie” to książka, która z miejsca podbiła moje serce. Zastanawiałam
się, dlaczego i już wiem. Bo to nie tylko powieść, to samo życie.
Gorąco polecam.
ZAJĄC
Autor: Zygmunt Miłoszewski
Wydawnictwo: WAB
Data wydania: 2011
Liczba stron: 328