OPOWIADANIE – AMULETY SZCZĘŚCIA – MordumX Tomasz Siwiec
|Kate Jonson wraz ze swoją ośmioletnią córką Nancy, pokonywały krętą, wyboistą drogę. Ich Jeep Cheronee podskakiwał na potwornych wybojach, więc Kate starała się nie przekraczać 40 km na godzinne, aby zapobiec ewentualnemu uszkodzeniu pojazdu.
– Mamo, daleko jeszcze? – zapytała wyraźnie znudzona Nancy.
Wracały od cioci Tiffany. Spędziły we trójkę wspaniały weekend. Pełen spacerów po ogrodach botanicznych, brzegach błękitnych jezior i innych tego typu miejsc. Od czasu śmierci ojca dziewczynki minęło już dwa lata, ale Kate wciąż robiła wszystko, aby pomóc córeczce zapomnieć o tym traumatycznym wydarzeniu.
– Obawiam się, że będziemy musiały jeszcze trochę wytrzymać. Za nami dopiero połowa drogi.
Nancy zmarszczyła usta w pochmurnym grymasie. Droga ciągnęła się bez końca, a jedynym widokiem rozciągającym się za brudnymi szybami były pasma niekończącej się zieleni lasów.
– Mamo, popatrz tam ktoś idzie! – krzyknęła wskazując palcem na przednią szybę.
W odległości około jednego kilometra znajdował się człowiek. Poruszał się poboczem. Zastanawiała się, kto i w jakim celu mógł wędrować po takich odludziach? Wyraźnie się zaniepokoiła, jednak w miarę jak samochód zbliżał się do wędrowca można było zauważyć, że ten utykał i poruszał się przy pomocy kuli.
– Mamo, czy zaprosimy go do samochodu?
– Jeszcze nie wiem córeczko. W takich miejscach powinnyśmy zachować szczególną ostrożność.
Kiedy samochód zrównał się z mężczyzną okazało się, że jest to na oko siedemdziesięcioletni zgarbiony staruszek o nie zwykle pomarszczonej twarzy. Obraz starca podziałał na nią uspokajająco. Kate opuściła boczną szybę.
– Przepraszam. Czy mogę panu w czymś pomóc? Co pan robi na takich pustkowiach?
Staruszek uśmiechnął się po przyjacielsku i po chwili odpowiedział: – Zabłądziłem.
Chwilę potem mężczyzna zajął siedzenie z przodu, a jego drewniana podpora znalazła się na tylnim siedzeniu obok Nancy. Kate wbiła jedynkę i samochód leniwie ruszył w drogę. Nie chciała zostawiać tego człowieka na pastwę losu. Do najbliższego miasta zostało jeszcze około kilkadziesiąt kilometrów drogi. Zresztą niebawem zacznie się ściemniać. Staruszek mógłby to przypłacić nawet życiem.
– Jak pan się tutaj znalazł? – zagadnęła Kate.
– Nie jest ważne jak się znalazłem, ale po co? – odparł.
Kate dopiero teraz zauważyła, że skóra na jego twarzy jest jakoś nienaturalnie obwisła.
– Hmmm… No to, po co się pan tutaj znalazł? – dociekała.
– Zbierał pan grzyby? – wtrąciła się Nancy ze swym ciekawskim, dziecięcym pytaniem.
W odpowiedzi staruszek sięgnął ręką w stronę karku i powolnym ruchem zaczął zdejmować z twarzy gumową maskę. Zaskoczona Kate odruchowo wcisnęła hamulec.
– Mamo…
Całą trójką rzuciło do przodu.
Mężczyzna spod maski uśmiechnął się odsłaniając rząd nierównych, zębów. W jego dłoni pojawił się długi, lśniący nóż. Przerażona Kate odwróciła się w stronę tylnich siedzeń i wyciągnęła ręce próbując przytulić rozhisteryzowane dziecko. Mężczyzna wykonał cięcie otwierając jej skórę wzdłuż całej długości przedramienia. Gorąca krew zalała szybę i zapłakaną buzie dziecka.
Mamo! – wrzasnęła Nancy. Jednak, kiedy mężczyzna spojrzał na dziecko, to natychmiast zamilkło. Skuliło się na siedzeniu i podciągnęło kolana pod samą brodę.
– Posłuchajcie mnie młode damy. Za kilka godzin zacznie się ściemniać, a my mamy jeszcze mnóstwo roboty do wykonania.
– Proszę cię zrobię wszystko tylko nie rób jej krzywdy – wyszlochała Kate uciskając do brzucha zranioną kończynę.
Mężczyzna uśmiechnął się.
– Oczywiście że zrobisz, bo nie masz innego wyjścia. – Jego głos był niski i przeraźliwie przekonywujący. – Teraz pojedziemy w miejsce, które ci wskażę, a potem przejdziemy się na krótki spacer. Tak jak jedna, wielka, kochająca się rodzina. Jedziemy!
Kate posłusznie ruszyła w drogę. W jej głowie budziła się machina obronna. Próbowała zachować spokój, ale drżące dłonie i łzy spływające po policzkach nie dawały za wygraną. Intensywnie szukała wyjścia z tej dramatycznej sytuacji. Spojrzała w lusterko. Nancy zastygła w pozycji embrionalnej i kurczowo objęła się rękami jakby sama siebie próbowała przytulić. Czego może chcieć ten odrażający typ? W jednej chwili jej głowę opętały przerażające obrazy. Próbowała się skupić na jeździe, ale łzy rozmywały pojawiający się krajobraz.
– Teraz zwolnij – powiedział mężczyzna – Wjedziemy tam – wskazał nożem w stronę polnej drogi znikającej w gęstym lesie.
Posłusznie wykonała rozkaz. Zraniona ręka wciąż obficie krwawiła. Kate spojrzała w twarz oprawcy. Nie mógł mieć więcej niż czterdzieści lat. Długa, pociągła twarz nie zdradzająca żadnych emocji. Równie dobrze można by było zaklasyfikować go jako seryjnego mordercę, jak i troskliwego ojca wielodzietnej rodziny.
– Dokąd nas zabierasz? – zapytała.
– Mamo, czy ten pan chce nam zrobić krzywdę? – odezwała się Nancy.
– Na pewno nie. – zaprzeczyła próbując uspokoić dziecko – Pan tylko…
– Niestety, nie obędzie się bez rozlewu krwi – wtrącił się – Pogódźcie się z tym. Padło akurat na was. Macie pecha, ale to z kolei przyniesie innym szczęście. Mężczyzna obadał wzrokiem obie zakładniczki. – Posiadacie piękne amulety szczęścia. A szczególnie ty kochana smerfetko – wskazał nożem w stronę dziewczynki. Sęk w tym, że nie jesteście w stanie mi ich dobrowolnie podarować. Dlatego muszę je powycinać sam.
2 – CIĘCIE
Samochód dojechał do górzystego wzniesienia, na którym znajdowało się wejście do tutejszego ciągu jaskiń. Cała trójka wysiadła ze samochodu. Kate i Nancy natychmiast padły sobie w ramiona. Matka przytuliła zapłakane dziecko jednocześnie głaszcząc je po głowie. Nie pozwolę cię skrzywdzić, wyszeptała małej do ucha, zanim mężczyzna zdążył wyrwać matce przerażoną dziewczynkę.
– Pójdziesz ze mną na wypadek, gdyby twojej matce przyszły do głowy jakieś głupie pomysły. Ruszamy do jaskini.
Zrozpaczona i bezradna Kate spełniła żądanie człowieka, który ściskał w dłoni malutką rączkę Nancy. W jednej chwili z opiekuńczej, troskliwej kobiety zamieniła się morderczynię, która przy jakiejkolwiek dogodnej okazji mogła rozszarpać na strzępy tego świra. Szukała po drodze czegokolwiek co mogło by, choć na moment odwrócić jego uwagę lub pozbawić go życia. Niestety, nic takiego nie znajdowało się w zasięgu jej wzroku. Kiedy znaleźli się tuż przy wejściu do jaskini zauważyła, że jej wnętrze oświetla komplet co najmniej kilkunastu zapalonych świec. Przeraziła ją myśl, że cokolwiek ten człowiek planuje zapewne zostało już starannie przygotowane. Właśnie miała się odwrócić w stronę córeczki, kiedy poczuła silne uderzenie w głowę. Z impetem runęła na skalne podłoże. Resztkami umierającej świadomości zdołała jeszcze uchwycić błagalny krzyk Nancy – Proszę nie rób krzywdy mamie… Nie rób jej krzywdy…
Pierwsze co poczuła, kiedy odzyskała przytomność, to ból. Bolało ją praktycznie wszystko. Otwarła oczy i zauważyła, że jest przywiązana do pionowej półki skalnej. Knebel w ustach uniemożliwiał krzyk, a silno zaciśnięte sznury nie pozwalały się poruszyć. Po przeciwnej stronie groty w identyczny sposób unieruchomiona była Nancy. Kiedy dziecko zorientowało się, że mama odzyskała przytomność zaczęło błagalnie jęczeć poprzez zaciśnięty na ustach knebel. Chwilę potem w jaskini pojawił się mężczyzna. Dźwigał pod pachą skórzaną torbę. Stanął pomiędzy matką, a córką i wysypał jej zawartość na ziemię. Były to różnego rodzaju narzędzia takie jak: kombinerki, dłuto, młotek, nożyczki oraz noże introligatorskie. Kate zaniosła się płaczem. W myślach błagała Boga o ratunek. Jednak gotowa była oddać duszę samemu diabłu, byleby jej Nancy mogła być teraz bezpieczna. Z całych sił starała uwolnić mocno zasznurowane dłonie, ale lina tylko jeszcze ciaśniej wgryzała jej się w dłonie.
– Drogie panie – zaczął – pozwólcie, że wyjaśnię co tutaj robicie i jakie mam w stosunku do was zamiary. Przejdę bezpośrednio do rzeczy. Otóż już za czasów pierwszych plemion wierzono w magiczną moc różnego rodzaju amuletów, wisiorów czy magicznych kamieni. Człowiek od zawsze wykorzystywał różne przedmioty, które rzekomo miały mu przynosić szczęście, bogactwo czy innego rodzaju dobra. Większość uznaje to za gusła albo nie poważne zachowanie ludzi, którzy nie potrafią własnymi siłami pokonać swoich problemów. Właściwie, to sam tak uważałem, ale tylko do czasu, kiedy zmarł mój dziadek. Był on czystej krwi amerykańskim Indianinem. Niestety, postęp oraz ewolucja sprowadziła jego lud na obszar rezerwatu. Tuż przed śmiercią podarował mi pewien wisiorek oraz cieniutką książeczkę, w której znajdowała się instrukcja jak łączyć poszczególne elementy, aby powstawały naszyjniki, które faktycznie posiadają nadnaturalne moce. Wkrótce przekonałem się, że dziadek miał rację. Niestety, magia rządzi się swoimi prawami tak też ich magicznej mocy mógł dostąpić każdy za wyjątkiem tego, który tworzy tego rodzaju dzieła. Jednak wpadłem na pomysł, jak i ja mogę stać się bogatym oraz szczęśliwym człowiekiem. Majętni ludzie gotowi są oddać większość oszczędności, byleby pozbyć się choroby, czy też jeszcze bardziej się wzbogacić.
Mężczyzna sięgnął ręką po nóż introligatorski i zbliżył się do dziewczynki.
– Tym razem chodzi o amulet zdrowia – kontynuował – Potrzebuje go pewien bogaty przedsiębiorca, którego od kilku miesięcy zżera rak wątroby. Amulety zdrowia mają niezwykłą moc, jeżeli stworzymy je z części kobiet, a szczególnie tych najmłodszych. Konfiguracja jest banalnie prosta. Ucho, dwa zęby, jeden płatek sromu i cztery palce. Następnie nawlekamy to wszystko na rzemyk lub inny wisiorek i gotowe. Każdy może się nauczyć sztuki uzdrawiania czy sprowadzania innych na drogę bogactwa, tyle że nie każdy wie o jej istnieniu.
Kate zawyła z rozpaczy, kiedy mężczyzna naciągnął ucho jej córce i zaczął powoli je odcinać. Jego ramię tańczyło tam i z powrotem. Po kilkunastu sekundach znieruchomiało. Odcięte ucho położył na torbie. Nancy drżała. Z całej siły zaciskała powieki, a jej łzy mieszały się wraz ze spływającą krwią. Kate szarpała rękami próbując wyswobodzić się z bolesnych węzłów.
– Teraz kolej na zęby – obwieścił spokojnie i sięgnął po dłuto oraz młotek. Dziecko było zbyt przerażone, aby otworzyć oczy. Oprawca rozszerzył jej usta i przystawił dłuto w miejsce mlecznych trzonowych zębów. Młotek przeciął powietrze i pierwsze uderzenie odrzuciło głowę dziewczynki w tył. Po chwili młotek znowu powędrował w drogę zamieniając żuchwę dziecka w krwawą maź. Na torbie pojawiły się kolejne dwa zębowe amulety. Okaleczona dziewczynka wpatrywała się w matkę wzrokiem, który błagał o pomoc, a jednocześnie krzyczał: To twoja wina mamo! To ty zabrałaś tego pana do samochodu!
– Płatek sromu… – Oprawca kilkoma ruchami pozbawił dziecko spódniczki i majtek. Tym razem sięgnął po nożyczki. Nancy rzucała głową na wszystkie strony nie mogąc znieść okropnego bólu. Po chwili ściskał między palcami zakrwawiony skrawek intymnej części ciała.
– Ostatnia element amuletu składa się z czterech wskazujących palcy. Tak więc twoja córka nie będzie już osamotniona w cierpieniu. Wytnę po dwa od każdej z osobna. Tym razem sięgnął po kombinerki. Zakrwawiona głowa Nancy bezwładnie opadła w dół. Kiedy jednak mężczyzna dekapitował dziecku palce, to wykrzywiło twarz w bolesnym grymasie cierpienia. Kate nie potrafiła zamknąć oczu, kiedy oprawca okaleczał jej dziecko. Jedyne co mogła, to bezradnie patrzeć na ten horror i modlić się do Boga, aby oszczędził dziecku cierpień.
– Teraz twoja kolej – zakomunikował i zniknął za plecami Kate. Nie czuła strachu, ale narodził się w niej niewyobrażalny gniew. Zwierzęca nienawiść zabijająca jakiekolwiek ludzkie odruchy. Narzędzie dotknęło skóry. Chwile potem zmiażdżyło jej kość, a następnie poczuła bolesne szarpnięcie. Drugi palec. Zacisnęła zęby na drewnianym kneblu i poddała się niewyobrażalnej torturze.
Obnażone i okaleczone ciało Nancy bezwładnie spoczywało w objęciach zaciśniętych lin. Mężczyzna schował makabryczne amulety do torby i uśmiechnął się w stronę Kate.
– Dziękuję – powiedział – Dzięki wam zarobię około 15 tyś dolarów oraz dodatkowo przyczynicie się do uzdrowienia pewnego człowieka. Czyż, to nie jest piękne? Teraz wystarczy nawinąć je na rzemyk lub żyłkę i założyć na szyję chorego. Uzdrowienie, to kwestia kilku godzin. Opuszczając jaskinie posłał jej oczko na pożegnanie i zniknął w ciemnościach rodzącej się nocy.
3 – CIERPIENIE
Krew spływająca z ran po odciętych palcach nasączała sznur krępujący jej dłonie. Coraz mocniej i energiczniej szarpała rękami. Wreszcie po kilku minutach sznur zrobił się na tyle śliski i luźny, że wyswobodziła poranione kończyny z jego bolesnych objęć. Chwilę potem była już przy Nancy. Uwolniła dziecko, które bezwładnie spoczęło w jej matczynych ramionach. Moja kochana córcia – powtarzała tuląc maleństwo do siebie. Nancy straciła mnóstwo krwi. Kate zdawała sobie sprawę, że jeżeli natychmiast nie dostanie się do szpitala, to dziecko umrze z wycieńczenia i utraty krwi. Wzięła nieprzytomną córkę na ręce i ruszyła w stronę wyjścia. Na zewnątrz zrobiło się zupełnie ciemno i przeraźliwie zimno. Samochód zniknął. Prawdopodobnie wraz z ich oprawcą. Nie była pewna, czy pośród tych ciemności znajdzie drogę do autostrady, ale nawet jak się uda, to jaka jest szansa na to, że ktokolwiek akurat będzie podróżował tą trasą? Przecież podczas przeszło dwu godzinnej jazdy po tej drodze nie minął ich żaden samochód.
Nancy nie dawała znaku życia. Jej ciało zrobiło się przeraźliwie zimne. Kate wiedziała, że śmierć może nastąpić w każdej chwili.
Dotarły na autostradę. Nie zauważyła żadnego samochodu. Mogła by próbować dojść do najbliższego miasta na piechotę, ale szanse, aby Nancy przeżyła tą podróż równały się zeru. Sama również była totalnie wyczerpana i zmarznięta. Dotarło do niej, że to już koniec. Nadzieja umarła. Ułożyła dziecko na asfaltowej drodze i wtulając się w jej konające ciało zaczęła bezradnie szlochać. Nagle podniosła głowę. Pomysł, który przyszedł jej do głowy nie dawał żadnej gwarancji, ale w końcu nie miała nic do stracenia. Być może, to ich jedyna szansa. A właściwie szansa dla Nancy. Kochanie, wytrzymaj jeszcze trochę, mamusia cię uratuję. Pocałowała córeczkę w czoło i pędem ruszyła w stronę jaskini.
4 – OKALECZENIE
Musiała zaufać magicznej mocy amuletów, o których opowiadał mężczyzna. Na szczęście zostawił wszystkie narzędzia. Kilka świeczek wciąż oświetlało wilgotne wnętrze jaskini. Przypomniała sobie, jak mówił, że „magia rządzi się swoimi prawami tak też ich magicznej mocy mógł dostąpić każdy za wyjątkiem tego, który tworzy tego rodzaju dzieła”. To było chore i nieprawdopodobne, ale musiała spróbować. Sięgnęła po zakrwawiony nóż introligatorski i przyłożyła do nasady ucha. Ostrze poszło w ruch i zagłębiło się w skórze. Ból powalił ją na kolana, ale nie mogła się poddać. Musi ratować Nancy. Szarpała nożykiem w przód i tył. Po chwili odcięte ucho upadło na podłogę. Nie było czasu na odpoczynek przed kolejnym cięciem. Liczyła się każda sekunda. Natychmiast sięgnęła po kombinerki i zacisnęła ich szczęki na swoim trzonowym zębie. Z całych sił szarpnęła, ale ząb nie pozwalał się usunąć. Bolesne jęki wypełniły jaskinie. Po kilku próbach wreszcie ustąpił i z głośnym chrupnięciem wysunął się z dziąsła. Krew zalała jamę ustną i szyję. Drugi ząb również nie chciał opuścić szczęki, ale jej desperacka furia i mocno zaciśnięte kombinerki sprawiły, że wreszcie uległ. Splunęła ogromną ilością krwi i zaczęła zdejmować spodnie. Pora na płat sromowy. Sięgnęła po nożyczki. Rozsunęła nogi i przysunęła metalowe ostrza wzdłuż swego intymnego miejsca. Zacisnęła zęby, a następnie nożyczki. Trysnęła kolejna fontanna krwi. Musiała kilka razy wykonać cięcie, zanim płatek sromu oderwał się od reszty ciała. Nadeszła kolej na palce. Po chwili wahania, czy użyć do tego nożyczek, czy też kombinerek zdecydowała się, jednak na te drugie. Rozwarła ich metalowe szczęki i wsunęła po między nie środkowy palec. Boże, pomóż – szepnęła i drugą ręką nacisnęła na rękojeść. Kość chrupnęła i palec zawisnął za skórze. Po chwili za pomocą kombinerek całkowicie wyszarpnęła go z dłoni. Nie ludzki ból mieszał się z nadzieją, że to co robi uratuje życie Nancy. Przestała się modlić do Boga, który ani razu nie odpowiedział na prośby, a jej myśli zwróciły się w stronę indiańskich bogów. Błagam – wyszeptała i odcięła drugi palec. Chwilę potem trzeci i czwarty. Makabryczny amulet był już prawie gotowy. Następnie sprawną dłonią wycięła ze swojego podkoszulka dwa kawałki materiału. Jeden miał służyć jako otaczający szyję nośnik zaś w drugim zawinęła makabryczne amulety i połączyła materiały w jeden „magiczny” naszyjnik. Uwierzyła w jego moc. Chwilę potem popędziła w stronę autostrady.
Uklękła przy córce i przyłożyła jedyne sprawne ucho do klatki piersiowej. Na szczęście serce dziecka jeszcze biło, ale tak delikatnie jakby każde kolejne uderzenie miało być tym ostatnim. Kocham cię Nancy – powiedziała zakładając jej „amulety szczęścia” na szyję. Ty musisz żyć, córeczko. Jestem przy tobie…
Srebrną tarczę księżyca zasłoniły chmury i autostradę zalały kompletne ciemności. Tej nocy temperatura spadła poniżej zera. Kate zasnęła wtulona w ciało swojej córeczki z nadzieją, że amulety pomogą jej przeżyć. Śmierć nadeszła niemal niezauważalnie.
5 – CUD
Trzy dni później.
W gazecie WASHINGTON POST na pierwszej stronie pojawił się artykuł:
„Koszmar i cud na autostradzie Cerremdy.”
Na mało uczęszczanej autostradzie w południowej Wirginii doszło do makabrycznego zdarzenia. Przypadkowo podróżujący mężczyzna natknął się potwornie okaleczone zwłoki kobiety. O zdarzeniu natychmiast powiadomił policję, która z kolei w drodze do denatki napotkała idące środkiem drogi dziecko. Kilku letnia dziewczynka również została poważnie okaleczona, a na szyi spoczywało coś w postaci wisiorka, w którym znajdowały się części ciała znalezionej wcześniej denatki. Dziecko zostało natychmiast przetransportowane do szpitala. Jak się potem okazało ciało nieboszczki należało do matki dziecka. Trzy dni wcześniej kilkadziesiąt kilometrów od miejsca, w którym znaleziono zwłoki przydrożny patrol zatrzymał do rutynowej kontroli kierowcę Jeepa. W trakcie kontroli zatrzymany zachowywał się nienaturalnie i nerwowo. Policjanci postanowili przeszukać samochód, w którym odkryto makabryczne „przedmioty”. W skórzanej torbie znajdowało się kilka części ludzkiego ciała. Mężczyzna został zatrzymany, a ludzie organy odpowiednio zabezpieczone. W trakcie śledztwa stwierdzono, że należą one do hospitalizowanej dziewczynki. Na szczęście okazało się, że wciąż są w stanie nadającym się do przeszczepu. Policja prowadzi śledztwo w sprawie tych makabrycznych wydarzeń. Stan dziewczynki lekarze oceniają jako dobry, jednak jak sami mówią nie potrafią logicznie wytłumaczyć jak tak potwornie okaleczonemu dziecku udało się przeżyć aż trzy dni. O tej porze roku w okolicach Wirginii, wieczorami temperatura spada nawet poniżej zera. Jedynym wyjaśnieniem, do którego wszyscy byli zgodni, to stwierdzenie, że w tym przypadku zdecydowanie musiał wydarzyć się co najmniej, cud.
Koniec.
MordumX Tomasz Siwiec