Druciarz galaktyki – Philip K. Dick
|NIE DLA LEMINGÓW
Po wydaniu żelaznej klasyki prozy Dicka Rebis zaczął sięgać po mniej znane i mniej cenione utwory tego nieśmiertelnego pisarza. „Druciarz galaktyki” to jeden z nich, nieszczególnie ceniony nawet przez samego autora. Co i tak nie ma najmniejszego znaczenia, bo niniejsza powieść choć lżejsza i bardziej zabawna, niż zwyczajowe dokonania autora, jest równie świetna i warta poznania, co czołowe jego dokonania.
Rok 2047, Wspólnotowa Republika Obywateli Ameryki Północnej (dawne USA). Główny bohater, Joe Fernwright, jedynie w pracy widzi sens swojego życia. Problem w tym, że w świecie tak zunifikowanym, jak i plastikowym, nie ma miejsca dla kogoś takiego jak on. Joe zajmuje się bowiem renowacją ceramiki. Nieoczekiwanie pojawia się dla niego niezwykła okazja. Może dziwna, może niepewna, ale jednak okazja. Tajemniczy kosmita, posiadacz niezwykłych mocy, zleca jemu i grupce podobnych ekspertów pochodzących z najróżniejszych stron Galaktyki wydobycie starożytnej katedry z dna morza. Wszystko na odległej planecie, co dla Joe’go, który właśnie podpadł komunistycznej władzy, też jest jak najbardziej in plus. Co jednak wyniknie z tego wszystkiego?
Jak widać po powyższym, „Druciarz galaktyki” to powieść tematycznie dość typowa dla Dicka. Ogarnięty paranoją autor, wszędzie wietrzący komunistyczne spiski i widzący komunistycznych agentów na każdym kroku, po raz kolejny zabiera nas do niegościnnej rzeczywistości, gdzie wszystko stało się wspólnotowe. Wszystko zostało sprowadzone do jednego standardu i jedną miarą jest szyte. Wizja ta mocno zakorzeniona w czasach zimnowojennych lęków okazuje się być zadziwiająco aktualna również teraz, kiedy modna jest wszelkiej maści równość bez zwracania uwagi na wrodzone predyspozycje czy preferencje. I aktualna będzie zawsze, bo który rząd, który ustrój ceni niezależnych, myślących obywateli? Które czasy cenią ludzi nie chcących brać udziału w wyścigu szczurów, nie chcących jak te lemingi podążać za wyznaczonymi z góry trendami, bez myślenia i zastanowienia?
„Druciarz galaktyki” to więc powieść dla ludzi, którzy myślą. Indywidualistów szukających swojego miejsca i chcących wyrwać się z samonakręcającej się spirali wciąż tych samych tendencji. Ale jednocześnie to kawał świetnej opowieści SF, pełnej szalonych, absurdalnych pomysłów (gadające łóżko!) i profetycznych elementów (Gra). Opowieści, która wciąga, bawi i potrafi urzec. Świetnie pomyślanej, dość ascetycznie, ale po mistrzowsku napisanej, klimatycznej i zapadającej w pamięć zdecydowanie na dłużej.
Do tego mamy świetne wydanie – tradycyjnie dla Rebisu, ale warto o tym fakcie pamiętać – które stanowi ozdobę biblioteczki. I sam fakt, że o Dicku na polskim rynku się pamięta. Polecać nie muszę, bo to klasyka i klasa sama w sobie, ale polecam, bo warto.
Michał Lipka