
Hannibal – Thomas Harris

POLOWANIE NA KANIBALA
Trzecia część sagi o Lecterze. Pierwsza powieść, „Czerwony smok”, powstała w roku 1981 roku, jej kontynuacja pojawiła się siedem lat później, a „Hannibal” kazał na siebie czekać aż do roku 1999. Może Harris za długo zwlekał, a może przedobrzył, ale wyczekiwana przez jedenaście lat powieść okazała się zawodem. Nie dla wszystkich, byli tacy, którzy się nią zachwycali, acz ogół ocen był raczej średni, ale kiedy przeczytałem ją po raz pierwszy, okazała się w znacznym stopniu zawodem. Co nie zmienia faktu, że to wciąż dobra książka i nadal bije 80 procent thrillerów dostępnych na rynku, a nowych w szczególnści.
Akcja dzieje się siedem lat po poprzedniej części. Clarice Starling nadal pracuje w FBI, ale po strzelaninie z handlarzami narkotyków, jej kariera zaczyna się sypać. Wtedy dostaje list od Hannibala Lectera, który przed laty uciekł z więzienia i dotąd nie został złapany i polowanie na niego zaczyna się z nową mocą. Agenci chcą go dopaść, ale jeszcze bardziej chce to zrobić niejaki Manson Verger, bogacz i jedna z ofiar Lectera, który szuka zemsty za okraczenie, jakie ten mu zafundował. Starling zaś to idealna przynęta na legendarnego mordercę. Nikt jednak nie ma pojęcia do czego tym razem doprowadzi konfrontacja z Lecterem…
Siłą poprzednich części były przede wszystkim psychologia i realizm. Harris ukazywał w nich z detalami umysł szaleńca, ale też i bardzo dobrze oddawał kwestie pracy profilerów czy w ogóle FBI. Tu wszystko się zmieniło, ze starych dzieł pozostali bohaterowie i klimat, podobny jest też styl – podobny, ale nieco odmieniony – za to autor tym razem stawia na sensacyjną akcję i to już nie sprawdza się tak dobrze. Sam początek to już właśnie takie dociskanie pedału gazu do podłogi, ze strzelaniną i w ogóle, ale jednak za długi, za rozciągnięty i tracący sporo z emocji, które powinien wywoływać.
Potem jest lepiej, ale to dzięki klimatowi, bo jednak Harris nadal dobrze go oddaje. Jednak psychologia zaczyna tu kuleć. W temacie Lectera nie ma tu już nic do dodanie, skupia się więc na Starling, ale tą konwertuje, odmienia, coraz bardziej prowadząc w kierunku zakończenia, które niestety nie przekonuje. W filmowej wersji zmieniono je, przyznam, że na lepsze, a na pewno bardziej przekonujące, ale w powieści wydaje się ono naciągane i zbyt niekonsekwentne. Co trzeba jednak autorowi oddać – powieść czytałem raz, ponad dwadzieścia lat temu pewnie, a nadal dobrze pamiętam, więc udało mu się stworzyć coś zapadającego w pamięć. Szkoda, że nie bardziej pozytywnie.
Tak czy inaczej jednak, „Hannibal” to dobra, sprawna, rzetelna literatura gatunkowa. Ale tylko tyle. „Czerwony smok”, a zwłaszcza „milczenie owiec”, pozostając rzeczami generycznymi, wspinały się na wyżyny niedostępne dla innych typowych przedstawicieli. Tu zostało po prostu to, co typowe. Choć też nie do końca, tematycznie nie ma tu morderstwa i zagadki orzecie, a jednak wszystko jest wpasowane w sensacyjno-thrillerowy schemat. Dobrze zrobione, lepiej napisane niż większość podobnych rzeczy, ale jednak po Harrisie można było oczekiwać czegoś o wiele więcej.
Michał Lipka

Opublikuj komentarz