KOSTNICA TV FILMY I FILMIKIGALERIANOWOŚCI KSIAŻKOWEFRAGMENTYKINO - ZAPOWIEDZI, PREMIERY          nasz serwis EOPINIER.PL

patronaty.jpg (2614 bytes)
FILMLITERATURATEORIAGRYFORUMLINKI
RECENZJE FILMOWERECENZJE KSIĄŻEKWSPOŁPRACAOPOWIADANIAPUBLICYSTYKANAPISZ DO NASPROSTO Z PIECAZŁOTY KOŚCIEJ
JOYLAND - Stephen King


Pasjonująca opowieść o miłości i stracie, o dorastaniu i starzeniu się – i o tych, którym nie dane jest doświadczyć ani jednego, ani drugiego, bo śmierć zabiera ich przedwcześnie.

  Justyna Sobolewska, „Polityka”

Najstraszniej jest w wesołym miasteczku – tę prawidłowość potwierdza najnowsza powieść Stephena Kinga. Lata 70. Student z Nowej Anglii znajduje wakacyjną pracę w lunaparku na Południu USA. Ma dwa cele – zapomnieć o dziewczynie, która nie traktuje go zbyt dobrze, i stracić dziewictwo. Ale paradując w kostiumie psa,, odkrywa w sobie nieprzeciętny talent do zabawiania dzieci. A także żyłkę detektywa, bo okazuje się, że zabójstwo młodej dziewczyny, do którego doszło w pałacu strachów, nie było jednorazowym wyskokiem psychopatycznego mordercy. King raz jeszcze zręcznie wymieszał swe ulubione składniki – sentymentalną wycieczkę w przeszłość Ameryki, zamiłowanie do popkultury, suspens i poczucie humoru.
Juliusz Kurkiewicz „Gazeta Wyborcza”



Znakomita, złożona psychologicznie powieść. Stephen King jest tak powszechnie uznawany za mistrza grozy i horroru, że zapomina się, że jego największym darem jest zmysł opisywania codzienności.
„New York Times Book Review”

King napisał powieść tyleż wzruszającą, co po prostu niesamowitą… To jedna z najbardziej świeżych i przerażających książek w jego dorobku.
„Entertainment Weekly”

Imponujący majstersztyk, subtelne studium charakteru, od którego nie sposób się oderwać.
„Playboy”

Stephen King jest jak zwykle znakomity.
„Time”

King daje czytelnikowi odczuć tęsknotę i żal zrodzone z tragedii, i wprawnie oddaje życzliwość i małostkowość, które często cechują małomiasteczkową rzeczywistość.
„Wall Street Journal”

King jest mistrzem konstruowania opowieści i oddawania ducha opisywanych miejsc.
„USA Today”



RECENZJA 1

„Kiedy mowa jest o przeszłości, każdy pisze fikcję"

Czekałam na "Joyland" kilka miesięcy. Przeczytałam.
Jak myślicie? Warto było czekać?
Devin Jones to młody chłopak, który na czas wakacji zatrudnia się jako pomocnik w parku rozrywki. Ta praca to nie tylko szansa na zarobienie pieniędzy, ale także okazja do odchorowania zawodu miłosnego, bowiem tuż przed wyjazdem do pracy ukochana Devina, Wendy, go porzuca.
I co ma zrobić dwudziestojednoletni chłopak, by skleić złamane serce?
Rzucić się w wir pracy. Wkładać futro. Oliwić wagoniki na diabelskich młynach.
I odkryć pewną tajemnicę.
Czas spędzony w Joylandzie zmieni całe jego życie.

Górnolotnie, co? ;) Mości Państwo, zapomnijcie o wszystkim, co wiecie na temat Stephena Kinga. Zapomnijcie o jego stylu, grozie, napięciu. Joyland ani nie jest horrorem, ani nie jest kryminałem. I nie myślcie też o tym, co mówią - że Joyland został napisany na siłę, bo tego wymagał kontakt, czy coś tam jeszcze. To nie jest ważne, wszak - to wciąż stary, dobry Stephen, czyż nie?

Stephen King dał nam coś absolutnie nowego. Zabawił się renomą swojego nazwiska by stworzyć coś zupełnie innego, niż dotychczas. Powieść, zawierającą w sobie wątki nadprzyrodzone, wątki kryminalne, ale przede wszystkim - mocny wątek obyczajowo-romantyczny.
Joyland to opowieść o miłości, dojrzewaniu, przemijaniu i próbie zrozumienia siebie. To historia zagubionego chłopaka, który wżyje się w kolorowy, magiczny świat kuglarstwa, zrozumie potęgę uczuć i właściwie spojrzy w twarz Śmierci.
Moim zdaniem wątek nadprzyrodzony był tu wyjątkowo, jak na Kinga, nieudany, wręcz całkowicie niepotrzebny - nie wnosił niczego do fabuły, nie wywoływał strachu, nie trzymał w napięciu. Spokojnie można było tę historię poprowadzić nieco inaczej, acz bardziej wiarygodnie. Miałam wrażenie, że kwestia ducha, straszącego w lunaparku, to wątek wprowadzony od niechcenia, tak bardzo, że chyba nie przekonał nawet samego Kinga.

A poza tym? Stare, dobre gawędziarstwo. Małomiasteczkowość, opracowana przez Mistrza Grozy do perfekcji, tutaj przyjmuje dość egzotyczną, ale bardzo interesującą formę. Poznajemy świat wesołego miasteczka zza kulis i jest to największa potęga tej opowieści. Świetnie skonstruowani bohaterowie, klaustrofobiczny klimat, opisy zjawisk tak celne, że czuje się wiatr na twarzy.

Jestem bardzo zadowolona. Pomimo drobnej wady, jaką jest ten nieszczęsny duch, książkę czyta się bardzo szybko i z ogromną przyjemnością, co by nie powiedzieć - with JOY! To relaks. Nie ma tu typowej dla Kinga grozy, jest zaś nietypowa obyczajowość. Ciekawe doznanie po lekturze kilkudziesięciu książek Mistrza. Można się naprawdę rozsmakować w świecie, który większość ludzi zna tylko z zewnątrz. Można pokibicować Devinowi w jego miłosnych podbojach. Można odpocząć przy tej lekturze.
Jakie to niekingowskie! ;)
Polecam. Książka idealna na leniwe smażenie się w słońcu przy lemoniadzie.


Paulina Król

RECENZJA 2

         Stephen King niemal od 40 lat jest jednym z najsłynniejszych, najbardziej poczytnych pisarzy. Doskonale potrafi odnaleźć się w wielu literackich gatunkach m.in. horror, fantasy, science-fiction, kryminał lub powieść obyczajowa. Wiele jego dzieł zostało zekranizowanych i odniosły znaczący sukces. „Joyland” to najnowsza książka autora, która niedawno miała swoją premierę dzięki wydawnictwu Prószyński i S-ka.

Akcja powieści rozgrywa się latem w 1973 roku w tytułowym, amerykańskim parku rozrywki, gdzie poznajemy Devina Jonesa, dwudziestojednoletniego studenta. Na okres wakacji chłopak zatrudnia się w wesołym miasteczku. Nowa posada staje się dla niego początkiem zaskakującej przygody. Nawiązuje bliskie relacje z innymi pracownikami lunaparku, poznaje nieuleczalnie chorego chłopca oraz odkrywa szokujące fakty dotyczące pewnego morderstwa sprzed lat. Już wkrótce nasz bohater przekona się, że czas spędzony w Joylandzie odciśnie na jego umyśle prawdziwe piętno. Dlaczego? Zobaczcie sami.

Mam bardzo mieszane uczucia, co do tej książki. Liczyłam na mocny, przerażający horror, zaś w rzeczywistości dostałam porządną dawkę klasycznej obyczajówki. Nie czuje się przez to jakoś szczególnie zawiedziona, ale mimo wszystko wolałabym już na samym początku wiedzieć, że najnowsze dzieło Stephena klasyfikuje się do nieco lżejszego gatunku. Początkowo gdzieś tam przemyka się krótka wzmianka o tajemniczych wizjach czy duchu zamordowanej dziewczyny, który zamieszkuje tutejszy park rozrywki, lecz w dużej mierze przez dwie trzecie książki czytamy o zawiłych perypetiach młodego studenta o gołębim sercu. King kreuje go jednak w iście mistrzowski sposób, że wszystko wokół przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie. Devin posiada magnetyczną siłę przyciągania. Jest nadzwyczaj naturalny  i zarazem niezwykły w tym, co robi. Wspólnie z nim przeżywamy rozczarowanie pierwszą miłością, jesteśmy świadkami mrożących krew w żyłach wydarzeniach oraz z pewną dumą obserwujemy, jak z dnia na dzień ewoluuje jego sposób postrzegania świata. To po prostu człowiek z krwi i kości, z którym chciałoby się iść na piwo i pogadać od serca.

Tło obyczajowe wiedzie tutaj główny prym, jednakże miejscami przebija się także delikatny wątek kryminalny i nadprzyrodzony. Wprawdzie autor potraktował go zbyt po macoszemu, ale mimo wszystko każda scena świetnie ze sobą współgra w jedną, spójną całość. Gawędziarski styl narracji jest typowym atrybutem twórczości Kinga. Na szczęście nie spotkamy zbędnych opisów, czy nużących, długich dygresji. Tym razem mamy do czynienia z krótką i niezwykle treściwą historią, co uważam zdecydowanie na plus. Żywe i autentyczne dialogi przeplatane swoistym żargonem kuglarzy uatrakcyjniają fabułę i napędzają akcję, dzięki czemu książkę czyta się z nieustanym zainteresowaniem. Jednym z wielu atutów są bohaterowie, niezwykle barwni, wyraziści i wiarygodni w swoim zachowaniu. Najbardziej do gustu przypadło mi sensacyjne zakończenie pełne adrenaliny, napięcia i grozy. Szkoda jednak, że dopiero na samej mecie autor pokazał swoje słynne, mroczne oblicze.

 Nie żałuje spotkania z „Joyland”. To bardzo wyjątkowa powieść o dorastaniu, cierpieniu, chorobie, ludzkich dylematach i poszukiwaniu swojego jestestwa. Polecam nie tylko fanom Stephena Kinga, lecz wszystkim osobom bez względu na czytelnicze preferencje. ,,Wejdź jeśli się odważysz’’. Zapraszam.

Cyrysia

RECENZJA 3

   Długo się zastanawiałem, jak to napisać, żeby szanowne grono redakcyjne mnie nie pobiło. Wymyśliłem, że najlepiej będzie, gdy napiszę wprost: jak do tej pory nie przeczytałem żadnej książki Kinga... (Mastertona też, jakby kto pytał) Tak jakoś mam, że wszystko o czym się głośno i dużo krzyczy omijam szerokim łukiem. Autorów również.

   Biorąc się za „Joyland” liczyłem na to, że ktoś mnie w końcu naprawdę przestraszy. Okazało się, że King nie bardzo chce to zrobić... Jego najnowsza powieść ze straszeniem ma niewiele wspólnego i choć przewija się w niej duch zamordowanej dziewczyny, toczy się amatorskie śledztwo i podzwaniają nuty romansu, to jest to po prostu obyczajówka.

   Największą zaletą książki jest wspomniana przez redaktorkę „Polityki” (fragment recenzji na okładce) warstwa realistyczna. Scenerie, jakie opisał King pobudzają wyobraźnię, ale i wspomnienia z czasów, kiedy władzę – pilot od telewizora – trzymali rodzice, a w niedzielne popołudnia bez przerwy leciały hollywoodzkie produkcje. Stare dzieje, ale czytając „Joyland” czułem się tak, jak bym oglądał powstały jeszcze w minionym stuleciu film. Na nieco ponad trzystu stronach główny bohater - Devin Jones - wspomina lata swojej młodości i zarazem pokazuje życie, jakie toczyło się wokół niego w owych czasach. Znaczna część czytelników na pewno zachwyci się miejscem, w którym w dużej mierze toczy się akcja, bo któż nie chciał by poznać parku rozrywki od podszewki, pracować w miejscu, w którym dziecięce marzenia trwają bez końca. Mi jednak najbardziej do gustu przypadła tragiczna strona tej historii – ta opowiadająca o problemach związanych z dojrzewaniem, konfrontacji z twardą rzeczywistością, a najbardziej historia matki, której nie pozostało nic poza czekaniem na śmierć własnego dziecka. Autor świetnie przedstawił relacje międzyludzkie, a bohaterowie wydają się być tak realni, jakby podglądał ich, poznawał i opisywał każdy krok i to jeszcze na długo przed rozpoczęciem tworzenia książki.

   Wątki nadprzyrodzony i kryminalny owszem występują, ale pierwszy wydaje się być potrzebnym jedynie do przytrzymania bohatera w danym miejscu i umożliwienia takiego, a nie innego ciągu wydarzeń; a drugi ubarwia historię, dzięki czemu nie jest monotematyczna. Przewijają się odpowiednio w trzecim i drugim planie i, jeśli traktować je jako tło, to są jak najbardziej w porządku. Zawiedzeni mogą być jednak miłośnicy straszenia w wykonaniu Kinga, jeżeli na owo straszenie, jako motyw przewodni się nastawili. Wątek romantyczny jest niczym innym, jak świetnym dopełnieniem, ponieważ młodość chyba od zawsze idzie w parze z miłością (wtedy rozumianą przez bardzo duże M) i złamanym sercem.

   Najnowszą powieść Kinga przeczytałem z zapartym tchem i na długo pozostanie w mojej pamięci, ponieważ „Joyland”  to życie zamknięte w pigułce, poruszający do głębi zapis jego przemijania. King oferuje bilet do świata radości, ale sprzedając zabawę przypomina również, że karuzela kiedyś wykona pełny obrót i trzeba będzie wysiąść...

Marek Syndyka

RECENZJA 4

Niewielu jest autorów, którzy potrafią przeskakiwać z gatunku na gatunek. Jeszcze węższe grono to pisarze, którzy robią to w dobry sposób. Stephen King znajduje się właśnie w tej grupie.

Joyland to opowieść o życiu, a raczej o przemijaniu - jej głównym bohaterem jest Dev Jones, młody chłopak ze złamanym sercem, który zatrudnia się sezonowo w parku rozrywki. Poznaje tam nowych przyjaciół, zaznajamia się z życiem w małym, nadmorskim miasteczku, wchodzi w dorosłość. Gdzieś w tle majaczy motyw kryminalno-paranormalny, ale o tym za chwilę ;)

Jak nietrudno się domyśleć, Joyland jest co najmniej powieścią obyczajową. Dlaczego conajmniej? Klasyfikacja książki jest w tym przypadku trudna, bo jest kilka wątków głównych. Ja osobiście obstawiam na dramat, i pod takim właśnie kątem była spisana ta recenzja.

Sama historia jest opowiedziana w sposób interesujący. Joyland czyta się przyjemnie, bo typowa dla Kinga paplanina nie wychodzi na pierwszy plan, lecz stoi gdzieś w szeregu, co jakiś czas odzywając się i pomrukując cicho, ale ani razu z niego nie występując. Lubię to czcze gadanie, ale w przypadku tej powieści byłoby to niewskazane - cieszę się więc, że King sobie to odpuścił.

Niektórzy patrzą na Joyland jak na kryminał, ale ja absolutnie się z tym nie zgodzę. Kryminałem jest on przez piętnaście-dwadzieścia ostatnich stron. Wspomniany już przeze mnie motyw morderstwa jest gdzieś z tyłu, od czasu do czasu dając o sobie znać, ale moment kulminacyjny osiąga pod koniec książki, lekko zaskakując czytelnika. Zdecydowana większość treści to czysty obyczaj z domieszką dramatu i odrobiną kryminału, przyprawiony szczyptą horroru.

Do niedawna uważałem, że ciężko jest zidentyfikować wątek główny, ale teraz wiem, który to jegomość. Nie będę wam tego zdradzał, ale powinniście się domyślić, widząc, że książka ta nie jest kryminałem - morderstwo tak naprawdę jest zepchnięte na dalszy plan.

Joyland wzrusza. Może nie na tyle, aby ryczeć samotnie w swoim pokoju (dla ścisłości - nigdy tego nie robiłem ;), ale każe człowiekowi zastanowić się nad tym, co jest naprawdę ważne. Jakie wartości się liczą, a jakie nie. W jakim kierunku należy iść, a które ścieżki omijać z daleka.

Gdybym miał ocenić tegoroczny twór Kinga jak kryminał, dostałby 4, może 5 na dziesięć. Jeśli jednak weźmiemy pod uwagę wszelkie inne treści, to nie możemy ocenić go inaczej niż dramat. Joyland otrzymuje ode mnie 8/10,  z wytknięciem niektórych dłużyzn. Polecam każdemu, nie tylko fanom Kinga!

JR

 

CZYTAJ FRAGMENT


Tytuł oryginału: Joyland
Data wydania: 06.06.2013
Format: 142mm x 202mm
Liczba stron: 336
Cena: 35,90 zł
Oprawa: miękka
Tłumaczenie: Tomasz Wilusz