Kolor magii – Terry Pratchett

l1nQue1-709x1024 Kolor magii – Terry Pratchett

SPACERKIEM PO ŚWIECIE DYSKU

Ja i Terry Prattchet tak jakoś niby się lubimy i nie po drodze nam do końca. Mam na półkach cały jego „Świat Dysku” (to, co główne i parę dodatków pokroju „Świata kupek”), mam parę innych rzeczy, bo zaintrygował mnie na tyle, że jednak zechciałem zebrać, ale jak dotąd niewiele tego przeczytałem. Bo Pratchett już tak miał, że fajnie pisał, ale z jego fabułami to tak już różnie bywało, więc tak, przeczytać kiedyś tam chciałem – lepiej mieć, niż nie mieć – ale to już bez pośpiechu, jak już wyjdę z tego, co naprawdę chcę przeczytać i mam całkowitą ochotę. A teraz… no nie wiem, czy ten moment nastał, czy chcę porwać się i lecieć z całością, ale miałem ochotę, więc sięgnąłem po pierwszy tom. I wszedł całkiem fajnie i choć nie było to nic wielkiego, śmiało mogę polecić.

Świat Dysku. Płaski świat przemierzający kosmos na plecach słoni stających na skorupie gigantycznego żółwia płynącego sobie przez przestrzeń. To właśnie tu istnieje magia, a bajki, baśnie i fantasy spotykają się z naszą historią, kulturą i popkulturą. No i tutaj magia ma także swój kolor. Tak w skrócie.

Głównym bohaterem powieści – a właściwie zbioru opowiadań łączących się w całość – jest niezbyt utalentowany (zna tylko jedno zaklęcie, ale co tam), niekompetentny i cyniczny, ale jednak mag Rincewind, który zostaje przewodnikiem niejakiego Dwukwiata, turysty, który przybywa do Ankh-Morpork. I tak oto obaj ruszają w drogą, pakują się w kolejne tarapaty i narażają na kolejne niebezpieczeństwa, aż…

Wiadomo, to nie koniec, a dopiero początek. Początek losów Rincewinda, który pojawia się potem w licznych powieściach z serii. i znakomicie nadaje się ten „Kolor magii” na wprowadzenie w świat opowieśći i poznanie jednego z najbardziej znanych uniwersów fantasy. Można po tym nie wracać, bo to zaknieta opowieść, pokazująca sporo różnych elementów serii – acz nie wszystkie – można wsiąknąć w ten świat na dobre, jakkolwiek będzie, poznać ten pierwszy tom warto, ale i wypada. Nawet jeśli, tak jak ja, nie lubią komediowej fantastyki. Bo z komedią mamy tu do czynienia, acz na szczęście bardzo cyniczną, satyryczną czasem i przyjemnie absurdalną, choć jednocześnie przekonującą.

W tym pierwszym tomie Pratchett daje upust całej masie nawiązań do baśni, historii, dzieł gatunkowych czy nawet zjawisk współczesnych (turyści z aparatami). Tu podania o smokach, acz bardziej kojarzącymi się z dinozaurami spotykają się z lovecraftowskim horrorem, a wyobraźnia autora zabiera nas w takie miejsca, jak odwrócona góra, gdzie bohaterowie walczą podpięci za nogi do sklepienia czy pozwala nam na oglądanie masakr urządzanych dla wprawy przez Hruna Barbarzyńcę z Chimerii. A to jedynie czubek góry lodowej, bo te zebrane tu teksty, łączące się w dłuższą historię, ale nadające do samodzielnego czytania, wyładowane są takimi smaczkami.

I takimi smaczkami to wszystko stoi. Podobnie, jak cynizmem. Fabuła jest prosta, niewymagająca, humor dość umiarkowany – acz wiem, że w przyszłości będzie lepiej – a całość na kolana nie powala, ale zarazem wchodzi całkiem przyjemnie i ma sporo uroku. Ot dla relaksu można. No i dla poznania początku jednego z najdłuższych cykli fantasy, który zdobył sławę i doczekał się miana kultowego. Choć do telewizyjnych ekranizacji, jakim dał początek, mimo czasem naprawdę dobrej obsady, nie miał większego szczęścia.

Michał Lipka

favicon Kolor magii – Terry Pratchett

1 comment

comments user
Kota

Panie autorze drogi, po jednej z czterdziestu to raczej ciężko cokolwiek o autorze i cyklu pisać.

Kolor magii i Blask fantastyczny są splecione fabułą, należy czytać w kolejności w jakiej wyszły. Reszta Świata Dysku jest napisana dość luźno i można czytać na wyrywki, cyklami lub na raty.
Polecam każdemu, kto minimalnie interesuj się popkulturą dwudziestego wieku i lubi wyszukane poczucie humoru.

Opublikuj komentarz

Nie przegap