Lobo Powraca
|Keith Giffen, Alan Grant, Simon Bisley, Christian Alamy
CAŁUJCIE MNIE W DUPĘ
Po rewelacyjnym i równie rewelacyjnie przyjętym „Lobo: Ostatnim Czarnianie”, twórcy tej miniserii postanowili wrócić do postaci Ważniaka i sprawdzić, jak daleko można posunąć się w głównonurtowym komiksie. Tak oto powstał chyba najbardziej kontrowersyjny tytuł z serii, wielu szokujących podejściem do kwestii wiary i religii. Tytuł krwawy, tylko dla dorosłych, a i to takich, dla których hasło „pruderia” jest nic nie mówiącym zlepkiem liter. Ale jednocześnie to niegłupia rozrywka z przesłaniem, o której na pewno szybko nie zapomnicie.
Ramona ma problem z niejakim Loo. Nasłała już na niego kilkunastu łowców głów, ale wszyscy pożegnali się z życiem. Postanawia więc wysłać Lobo, który będąc spłukanym, chętnie przystaje na propozycję zarobku. Niestety nasz Ważniak niemal od razy ginie jednak z ręki Loo i… trafia do Nieba. Problem w tym, że Niebo nie jest gotowe na coś takiego i postanawia strącić go do Piekła. Tu jednak na Lobo też nikt nie jest przygotowanym i w ostateczności Niebo zezwala na reinkarnację. Jednak nie dość, że Ważniak rodzi się na nowo w roku 1940, to jeszcze jako kobieta. Postanawia zabić się, odrodzić na nowo i zemścić, ale jaką szansę powodzenia ma jego plan? I co to oznacza dla Nieba, Piekła, Wszechświata i Loo?
Jakie są dwa najbardziej kultowe komiksy wydane przez TM-Semic? Wbrew pozorom nie jest to ani „Spider-Man: Torment”, który na rynku wtórnym osiągał astronomiczne kwoty, ani „Aliens versus Predator”, ani „Batman kontra Predator” ani nawet pierwszy tak pięknie wydany komiks w Polsce „Batman / Sędzia Dredd: Sąd nad Gotham”, a „Lobo: Ostatni Czarnianin” i „Lobo Powraca”. I kiedy czyta się te albumy, absolutnie fakt ten przestaje dziwić.
Jak postrzega się komiksy o Lobo, wie każdy, kto interesuje się tą dziedziną. Wszyscy uważają, że to przesadnie okrutne, pozbawione logiki i głębi, pełne krwi i bezsensownej przemocy dzieła dla niewyżytych nastolatków. Jednak najlepsze z albumów, takie jak „Ostatni Czarnianin” czy „Powraca” właśnie, to dzieła prezentujące coś więcej. Akcję, humor, satyrę na komiksy i społeczeństwo i swobodną, nieokiełznaną niczym przygodę.
Do tego oba absolutnie zachwycają stroną graficzną stworzoną przez niezapomnianego Simona Bisleya – niby prostą, niby lekką, a jednak zachwycającą. Brudną, dziwną, a przecież doskonale pasującą do całości. I wpadającą w oko. No i jeszcze jest ta okładka, która doskonale pokazuje, z czym będziemy obcować w środku.
Więc… tak, dobrze myślicie, polecam „Lobo Powraca” nie tylko fanom, ale tez i nieprzekonanym, bo wbrew pozorom naprawdę warto. Tylko uwaga! Nie jest to komiks dla osób wrażliwych (scena rozgrywająca się po bombardowaniu, w której sepleniąca dziewczynka prosi Lobo o pomoc w ratowaniu przysypanej gruzami matki, a on pyta ją czy swą wadą wymowy chce go rozdrażnić celowo, po czym okrada sierotkę z ostatnich groszy, w zamian za wydobycie zmasakrowanej głowy rodzicielki, należy do najbardziej obrazoburczych wśród wydanych w naszym kraju komiksów), a i wszyscy wierzący mogą się poczuć urażenia. Żeby nie było, że nie uprzedzałem!
Michał Lipka