Niewidzialni #1 – Grant Morrison, Jill Thompson, Steve Yeowell, Dennis Cramer
|ZANIM POWSTAŁ MATRIX
Zanim powstał „Matrix”, była ta seria komiksowa. Nie od dziś wiadomo, że ówcześni bracia Wachowscy pełnymi garściami, na granicy plagiatu, czerpali z dokonań innych autorów. A „Niewidzialni”, którzy w końcu pojawili się po polsku – a wyczyn to karkołomny, bo seria należy do tych, które z założenia są nieprzekładalne na inne języki – należy do tych, z których czerpali najmocniej. Już dlatego warto byłoby go poznać, ale przede wszystkim to po prostu rewelacyjny komiks przeczytania warty, jak mało który.
Dane nie radzi sobie w życiu. Frustracje wyładowuje w brutalny sposób. W końcu trafia do ośrodka resocjalizacyjnego, gdzie szybko odkrywa, że coś jest nie tak. I wtedy w jego życiu pojawia się tajemniczy mężczyzna, który oferuje pomoc i szansę dołączenia do niejakich Niewidzialnych…
Z Morrisonem jest tak, że obok absolutnie wielkich komiksów, serwuje nam też dzieła, które często są po prostu przeciętniakami, by nie rzec słabizną. Jeśli jednak sięgać po jego największe dzieła, a „Niewidzialni”, do nich należą, czeka nas absolutnie rewelacyjna rozrywka, pełna genialnych pomysłów, przełomowego podejścia, niebanalnego wykonania i głębi. A że autor mocno zakorzeniony jest swoją twórczością w fantastyce, nic dziwnego, że tacy miłośnicy komiksów i fantastyki właśnie, jak Wachowscy, z jego prac czerpali pełnymi garściami. A najmocniej z „Doom Patrol” (zeszyt 58 w szczególności) i „Niewidzialnych”. W detale nie chcę się tu wdawać, bo to i nie miejsce na nie, ani też nie chcę odbierać nikomu przyjemności z ich odkrywania, ale trzeba o trym pamiętać.
Wracając jednak do samego komiksu, to kawał naprawdę świetnej opowieści. Oparta na znanych wszystkim motywach, wtedy jeszcze nie wyeksploatowanych, ale jednak znanych, wyciska z nich co najlepsze. Tajna organizacja? Szukanie prawdy? Odkrywanie sekretów? To standard, ale w dobrym wykonaniu, a tu mamy iście wyśmienite, zawsze się sprawdza i może nieść ze sobą coś więcej. I niesie. Morrison tym komiksem daje nam nie tylko świetną opowieść, napędzaną przez akcję i tajemnice, ale też i filozofującą fantastykę, ze świetnymi pomysłami i równie świetnie nakreślonymi postaciami. Jednocześnie nie brak tu nuty typowego dla niego szaleństwa, odkrywania w rzeczach banalnych drugiego i trzeciego dna, a także po prostu dobrej zabawy motywami.
Do tego rzeczą tą idealnie trafił w swój czas. „Niewidzialni” debiutowali w końcu w troku 1994, czasach wciąż narastającej popularności „Z archiwum X”, z którym pewne elementy seria dzieli. Dorzućcie do tego świetna, klasyczną w najlepszym tego słowa znaczeniu szatę graficzną, dobry przekład (udał się) i doskonałe wydanie, a dostaniecie komiks, który koniecznie powinien znaleźć się na Waszej półce. I to nie tylko, jeśli cenicie opowieści graficzne, bo każdy miłośnik popkultury znajdzie w tym dziele coś dla siebie. I to może nawet więcej, niż mu się wydaje.
Michał Lipka