Rama II – Arthur C. Clarke, Gentry Lee
|RAMA WRACA
Więc tak. Seria „Wehikuł czasu” znakomita jest, tyle w temacie. No ale dwa wydawane w jej ramach cykle to w ogóle taki top dla mnie – „Odyseja kosmiczna”, która właśnie dobiegła końca była pierwszym z nich, drugim bez dwóch zdań jest „Rama”, też od tego samego autora, Clarke’a zresztą. Pierwszy tom okazał się perełką, dwójka już jest nieco słabsza, bo Calrke porzucił pisanie serii samodzielnie, oddając ją głównie w ręce Gentry’ego Lee, ale nadal nie rezygnując z prowadzenia tematu. I nadal dodając tyle od siebie, by po prostu świetnie było.
Niemal wiek po pierwszym spotkaniu z Ramą, tym razem ludzie spodziewają się powrotu kosmitów. I tym razem, kiedy ci wracają, są gotowi. Kolejna ekipa rusza więc w kosmos by zbadać Ramę i odkryć jej sekrety i…
Czym „Rama II” różni się od swojej poprzedniczki? Trochę narracją, to jedno, ale przede wszystkim rozłożeniem akcentów i gatunkową przemianą. To nadal jest klasyczne SF, jak w jedynce, ale… No właśnie, zdecydowanie czym innym to wszystko stoi, niż „Spotkanie z Ramą”. I przy okazji sprawia wrażenie dzieła świadomego, że jest nie tyle kontynuacją jedynki, ile po prostu częścią (można rzec, że pierwszą, bo tak się o niej mówi często) dłuższej serii, więc ma czas i możliwości, by skupić się na czymś zgoła innym, niż elementy fantastyki naukowej.
A na czym takim się skupia? Na bohaterach, na pogłębieniu postaci, dodaniu im czegoś więcej. Skupia się na przesłaniu, na analizie, na ukazywaniu świata, w jakim żyją bohaterowie. Wreszcie nie żałuje nam też kryminalnego zacięcia. Przede wszystkim jednak to opowieść obyczajowa, ze sporą dawką romantyzmu, ale osadzona w realiach SF. I to naprawdę dobrze działa, fajnie gra i robi swoje. Zamiast taniej akcji i widowiskowości, zamiast banalnych dywagacji i popisywania się „możliwościami”, mamy stonowaną rzecz z ambicjami, która chce coś powiedzieć, chce przekazać, a przede wszystkim dotyka serca i umysłu.
I wiadomo, to już coś innego, ale nadal pozostaje tą samą „Ramą”, którą pokochaliśmy. Czymś nieco odmienionym, ale niezapominającym jednocześnie, że jest fantastyka naukową i jakie drzwi gatunek ten otwiera twórcom, którzy mają ambicje, by jednak zaserwować nam coś ponad szybkie tempo i wymyślne maszyny. I potrafią pisać. Ci dwaj odpowiedzialni za tą serię potrafili i dlatego ten liczący sobie ponad pięćset stron tom wchodzi naprawdę dobrze. Ot treściwa, satysfakcjonująca, świetnie podana rzecz.
I co tu więcej dodawać? Chyba tyko tyle, że wierzę, iż Rebis wyda resztę serii. Wszystkiego jest w sumie sześć części (kolejne dwie: „Ogród Ramy” i „Tajemnicę Ramy” współtworzył Clarke, dwie ostatnie, czyli „Świetlani posłańcy” i „Dom w przestworzach” to już były solowe projekty Lee) i choć na chwilę obecną konkretnych zapowiedzi nie ma, cóż, mam nadzieję, że niedługo się pojawią. A na razie cieszę się, że dwójka wyszła i dostarczyła mi wrażeń, na jakie czekałem.
Michał Lipka