Vigilante: My Hero Academia Illegals #12
|Hideyuki Furuhashi, Betten Court, Kohei Horikoshi
CZAS DECYZJI
„Vigilante” to seria, jakiej nie spotyka się co dzień. Bo ile znacie mangowych spin-offów publikowanych na polskim rynku? Można ich trochę wymienić („Hasło brzmi Sailor V”, „Jaco z galaktycznego patrolu”), ale niewiele. A tym bardziej serii. a w tym wypadku mamy do czynienia nie tylko z serią, ale przede wszystkim serią znakomitą, równie dobrą, a momentami nawet lepszą, niż „My Hero Academia”, do której jest dodatkiem. A najnowszy tomik po raz kolejny potwierdza tylko jej klasę i jakość.
Po ostatnich wydarzeniach Pop nadal nie odzyskał świadomości. Jej przyjaciele troszczą się o nią i chronią ją, ale czy ta sytuacja może trwać długo? I jakie decyzje podejmie Crawler?
Lubić „My Hero Academię” a nie lubić „Vigilante” chyba się nie da. Tern cykl jest nieco inny, widać to głównie w grafice, ale jednocześnie doskonale uzupełnia „Akademię bohaterów” na wielu polach. To przecież nie mogła być ta sama opowieść, skoro traktuje o samozwańczych, nielegalnych bohaterach, a twórcy doskonale o tym wiedząc, postanowili wykorzystać to i zabawić się też swoimi ulubionymi motywami i inspiracjami. I wyszło im to naprawdę znakomicie, szczególnie z perspektywy nieco starszego odbiorcy.
Podstawowa różnica między jednym, a drugim tytułem jest taka, że „Vigilante” nie ma tak dopracowanych i szczegółowych ilustracji. Ale szata graficzna, choć prostsza, jest jednocześnie bardziej mroczna i dostosowana do czytelnika z nieco większą ilością lat na karku, niż przeciętny miłośnik „MHA”. Drugą z tych różnic jest właśnie wiek odbiorcy: „Akademia bohaterów” skierowana jest do nastolatków, „Vigilante” również, ale tych nieco starszych – nie gimnazjalistów już, a licealistów i może nawet studentów. Trzecia różnica jest taka, że twórcy bardziej skupili się tu na postaciach, które są ciekawiej nakreślone, niż w głównym cyklu. Mniej jest tu też spektakularnych akcji, za to więcej skupienia na postaciach właśnie. Ale zabawa jest, jak wspominałem, co najmniej równie dobra.
Bo mamy tu wszystko to, za co kocha się „Akademię”, a zatem walki, sympatrycznych bohaterów, z jakimi można się identyfikować, dobre tempo, nutę łagodnej erotyki, humor… Długo można by wymieniać. Liczy się to, że zabaw jest znakomita, a ilustracje, nawet jeśli prostsze, miłe dla oka i dobrze pasujące do treści. A ile jest w tym wszystkim jeszcze uroku, ile sympatycznych momentów, ile zapadających w pamięć scen…
Dlatego jeśli lubicie shouneny i superhero, to seria dla Was. Znakomite dopełnienie głównego cyklu, jeśli go znacie i lubicie, ale i też po prostu świetny bitewniak, dla nowych odbiorców. I to jeden z najlepszych wyznaczników jakości tej serii.
Michał Lipka