Z VIRIONEM LEPIEJ NIE ZADZIERAĆ
„Achaja”, mimo iż czasem trafiały się w niej słabe pomysły, a wiele interesujących wątków autor potraktował dość po macoszemu, to jedna z najlepszych polskich serii fantasy. Dobrze napisana, nieźle pomyślana, podana z humorem i ostrością, okazała się bardzo pozytywnym zaskoczeniem. Nic więc dziwnego, że chociaż pierwotnie miała być trylogią, w końcu doczekała się pięciu tomów kontynuacji, a ostatnio także spin-offu „Virion”, którego drugi tom trafia właśnie do sprzedaży. I trzeba przyznać, że jest to dodatek naprawdę udany i wart polecenia wiernym czytelnikom serii.
Na najdziksze i najbardziej zapadnięte prowincje Luan, na pograniczu z Zimnymi Królestwami, przybywa Virion. Wraz z żoną Niki szuka tu schronienia, ale czy znalezienie go jest w ogóle możliwe? W osadzie dla straceńców i zbiegów, takich jak on sam, przekonuje się, że nie. Cesarska obława trwa, a on zmuszony jest uciekać dalej, przez nieprzyjazne miejsca i tereny, gdzie nikogo, a już w szczególności Luańczyków, nie czeka nic dobrego. Zaczyna się walka o przetrwanie, ale wrogowie już wkrótce przekonają się, że z Virionem lepiej było nie zadzierać…
Chociaż cała saga o Achai jest lekturą stricte męską, gdzie samczy faceci i piękne, twarde i obdarowane przez naturę kobiety biorą udział w wydarzeniach pełnych seksu i przemocy, spodoba się nie tylko płci brzydkiej. Ziemiański bowiem dorzucił do tego wszystkiego tak wiele ciekawych akcji i zagadek, osadził to wszystko w interesującym świecie, a na koniec podlał solidną dawką humoru, dzięki czemu zyskało lekkość i klimat, które spodobają się właściwie każdemu miłośnikowi fantastyki.
Oczywiście wszystko, co napisałem powyżej, odnosi się przede wszystkim do wcześniejszych tomów serii. „Virion” to, przy zachowaniu w pewnym stopniu tych elementów, skręt w kierunku bardziej klasycznego fantasy, gdzie liczą się przygody, niezwykłości i wyzwania. Interesujący bohaterowie wmieszani w wydarzenia zmuszające ich do pokazania swojej skrywanej natury, dużo zagrożeń i nastrój, za który kocha się ten podgatunek fantastyki sprawiają, że spin-off „Achai” czyta się naprawdę znakomicie i z ochotą na więcej.
Każdy więc, kto po „Pomniku Achai” chciał powrotu do tego, co pokochał w pierwszych trzech powieściach, na pewno będzie z całości zadowolony. Nie jest to wielka literatura, nie łamie konwencji i nie zaskakuje szczególnie, ale to kawał znakomitej rozrywki, jaką potrafi dostarczyć niewielu rodzimych autorów. Polecam, tym bardziej, że całość, tradycyjnie, doczekała się znakomitego, przyjemnie dla oka ilustrowanego wydania.
Michał Lipka