Wieszać każdy może – Andrzej Pilipiuk - KOSTNICA - POZORNIE MARTWA STREFA || Kostnica.Com.PL

Wieszać każdy może – Andrzej Pilipiuk

TROCHĘ LEPIEJ LUB TROCHĘ GORZEJ

Kolejny „Jakub Wędrowycz…” to, niestety, powrót autora do formy łączącej zbiór opowiadań z powieścią. Tym razem dostajemy siedem krótkich tekstów i ów długi, zatytułowany „Pola Trzcin”. I kiedy zasiadłem pierwszy raz do lektury lata temu… Cóż, nie wytrzymałem. Opowiadania weszły gładko, powieść już nie. Wróciłem jednak po latach, bo w końcu uparłem się, żeby zaliczyć serię w całości i znów, krótka forma fajnie całkiem, długa znużyła już na początku, ale przetrwałem te trzydzieści stron wprowadzenia z komunistami w egipskich zaświatach i potem było już lepiej, ale nadal to jeden ze słabszych momentów z Wędrowyczem niestety.

Treść? Mamy tu dwa teksty z przeszłością Wędrowycza – czasy wojenne i te sprawy – mamy rozliczenie Jakuba z Unią Europejską i Babą Jagą. Jest też historia o tym, jak bohaterowie, niczym w „Kapuśniaczku”, do skansenu wiejskiego trafili i Jakuba na wykładzie dla egzorcystów, plus to, jak się zachowuje po pijaku.

A w głównej opowieści… No tu okazuje się, że Lenin, Stalin i sporo innych komunistów trafiło do zaświatów, ale egipskich. Kiedy komunizm znów im się nie udaje, postanawiają wykorzystać pewien myk i wrócić na Ziemię, niby załatwiając sprawy dla faraona. Tymczasem wnuk Semena, archeolog, jest bliki odkrycia owego faraona grobowca, problemy są dwa: grobowiec obłożony jest potężna klątwą i wiąże się z nim pewna przepowiednia, której wypełnienie się będzie katastrofalne w skutkach. Jakub, Semen i wmieszany w to wszystko Piotruś ruszają więc do Egiptu i…

I tu pojawia się problem, bo powiadania, jak to opowiadania, są krótkie i można przeczytać je szybko, w przerwie, kiedy akurat nie ma się nic innego pod ręką albo chce czegoś odmóżdżającego, czy wyluzowujacego. Ale powieść, w której autor miesza i Lenian i Egipskie bóstwa i masę innych niepotrzebnych rzeczy, już niestety tak szybko ani gładko nie wchodzi. Pilipiuk własnym zwyczajem nawrzucał tu wszystkiego co przyszło mu do głowy, Lenin, Stalin, egipscy bogowie… Nie chce zbyt wiele zdradzać, ale sporo tego jest, wszystko wciśnięte w ramy opowieści przygodowej, której podstawowym minusem jest jej długość.

Czyli tradycyjnie, bo prawda jest taka, że Pilipiuk, choć powieściopisarza, z długą formą to tak nie do końca.  Pomysłów mu nie brak, ale nie zawsze potrafi połączyć je w jedną całość, a tu widać to mocno. W konsekwencji jakubowa powieść wygląda, jakby Pilipiuk wziął kilka opowiadań, dopisał do nich na siłę i bez specjalnego starania się by wszystko do siebie pasowało jeden wątek przewodni (dość mocno pozbawiony sensu) i zaserwował to jako rozbudowane dzieło. I to się czuje, bo bohaterowie po drodze zahaczają o inne miejsca i przeżywają niezwiązane z akcją przygody, jak starcie z wampirami.

Nie znaczy to jednak, że jest beznadziejnie. Ten wspomniany wampirzy epizod jest w sumie całkiem fajny, szczególnie fajna, nastrojowa akcja z Piotrusiem, sterowcem na wysokościach, skąd nie można uciec i wampirką. Problem w tym, że lepiej wypadłoby to jako oddzielne opowiadanie, niż kolejny rozdział powieści, która czym innym tematycznie stoi. Poza tym ogólnie wątki z Jakubem są w „Polach” tym, co najlepsze, bo kiedy Pilipiuk pisze o komunistach, włącznie z przesadnie długim wstępem, wieje nudą – niby ciekawostek sporo, widać ogrom wiedzy w temacie, ale co z tego, jak postacie Lenina i reszty ferajny nakreślone są bez charakteru, a ich wątki (może poza obiciem im mord w Wojsławicach) nużą i nie oferują nic, co by zaciekawiło. Jednakże sama powieść ma jeden zasadniczy plus, a mianowicie taki, że to po prostu wakacyjna opowieść przygodowa w stylu peerelowskich młodzieżówek, może nieszczególnie dla młodzieży, choć podobnie infantylna, ale dla sentymentalnych dziadersów, którzy kiedyś takowe czytali, ma to pewien swój urok.

Patrząc jednak na „Wieszać każdy może” jako całość to nic szczególnego, książka złożona z tekstów, w których czasem jest trochę lepiej, czasem trochę gorzej. Ma swoje plusy, miewa trochę satyry nawet, ale to taka literatura dla odmóżdżenia, dla poprawy humoru – o ile ten typ dowcipu Was nie żenuje. Czasem ma się ochotę, czasem tego nam trzeba albo tyle nam wystarcza. Jak zawsze więc powiem tyle: przeczytać można, ale jako takie guilty pleasure.

Michał Lipka

Share

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *