Zagroda zębów – Wit Szostak
|Ciężko będzie mi ocenić tę książkę. Książkę, bo nie zakwalifikuję jej ani do grona powieści, ani do zbioru opowiadań. Szostak, jeden z ciekawszych i ambitniejszych rodzimych autorów działających na polu szerokorozumianej fantastyki stworzył utwór daleki od uogólnień. Dziwny. Nietypowy. Własny, acz reinterpretujący klasykę. Ambitny, choć przy tym jakby na siłę wielki. Nieoczywisty, ale też i nie dla wszystkich.
„Każdy z nas jest Odysem co wraca do swej Itaki” pisał przed laty Leopold Staff. I chyba każdy z nas musiał w szkole interpretować ten wiersz, jak również czytać „Odyseję”. Zna więc losy Odysa i jego przygody. A może wcale nie? Szostak wkracza na grząskie tereny rozważań „co by było gdyby…” i zaczyna rozpisywać różne warianty jego życia, osadzając je w psychologicznym kontekście. Odys zakłada dom gdzie indziej, Itaka przestaje być mu potrzebna, nie wraca. Odys odbudowuje Troję, porzucając swoją ojczyznę. Odys powraca w rodzinne strony, ale nie zostaje rozpoznany. Odys ginie. Odys… Odys… Odys… I jego życie. To, które rozgrywa się na różnych polach, spełnia się, rozpada, ucieka i wraca.
Granica pomiędzy tekstem wystylizowanym a przestylizowanym jest jak ta, która rozdziela sztukę od kiczu – niewielka i płynna. Obie strony co chwila przenikają się wzajemnie, uzupełniają, chociaż przeczą same sobie. I tak też jest w „Zagrodzie zębów” – bardzo ambitnej antologii krótkich form demitologizujących opowieść o Odysie. Rozważających, rozkładających na czynniki pierwsze naszą ludzką naturę i świat poprzez pryzmat wszystkim znanego mitu. Stylizacja jednak, ta, która ma sprawić, by teksty brzmiały jak pisane dawnym językiem, czasem staje się zbyt kwiecista. Zbyt usilna. Jakby po prostu musiała być wielka, a wielkość przecież i tak płynie z samej interpretacji losów Odysa.
Pod tym względem nie wszystko udało się Szostakowi, choć trzeba mu oddać, że styl posiada niebanalny, charakterystyczny i wymagający. Taki, jak lubię. Pod względem treści też jest ciekawie, nawet jeśli nie trawi się mitologicznych historii. W „Zagrodzie…” to na szczęście tylko płaszczyk, pod którym kryje się o wiele więcej, choć podane w prosty sposób. I chociaż nie wszystkie pokładane w książce nadzieje zostały spełnione, a całość miewa aż nazbyt eksperymentalną formę, warto po najnowsze dzieło Szostaka sięgnąć. Szczególnie jeśli znacie już jego twórczość. Polecam zatem.
Michał Lipka