Grombelardzka legenda: Wstęgi Aleru – Feliks W. Kres
|ŁUCZNICZKA WRACA
Drugi tom „Grombelardzkiej legendy” i zarazem czwarty „Księgi całości”, to kolejna porcja naprawdę znakomitej rodzimej fantasy. Jeśli podobał się Wam poprzedni tom, ten również zapewni Wam kawał znakomitej rozrywki. Jeśli nie, zaczynać od tego momentu nie ma większego sensu, ale za to poznać całą serię już tak, bo w swoim gatunku, to jeden z najlepszych polskich tworów, a w tej nowej, ujednoliconej i poprawionej edycji w końcu doczeka się również należytego zakończenia.
Łuczniczka Karenira powraca. Tym razem postanawia dotrzeć do miejsca, o którym przed śmiercią powiedział jej Vilan. Kaga mierzy się tymczasem z kotami, tracąc coraz więcej towarzyszy. Przecięcie się ich dróg to jednak ledwie początek…
Dwutomowa „Grombelardzka legenda” to tak naprawdę jedna powieść, podzielona na dwie książki. Podział sens ma, ale i tak po przeczytaniu nie będziemy traktować tego, jako dwóch oddzielnych lekturach. Co potwierdza sam autor, zamykając oba tomy w klamry swoistego prologu i epilogu. Tylko, że mówić o powieści w tym wypadku także jest ciężko, bo to nic innego, jak rozwinięcie i posklejanie w jedno opowiadań ze świata „Księgi całości”, połączonych ze sobą wątkami czy bohaterami. A skoro o bohaterach mowa, to trzeba przyznać, że udali się Kresie. Co z tego, że nie są to kreacje na miarę literatury z wyższej półki, ale Karenira to naprawdę świetna postać, o której chce się czytać.
I chce się czytać „Księgę całości”, bo to naprawdę dobra lektura fantasy, ze świetnie skrojonym światem, dobrą akcją – chociaż granice między opowiadaniami a powieścią mogłyby zostać bardziej zatarte – i świetnym nastrojem panującym na stronach. Górski klimat kupił mnie tu, jak kupiła typowa dla fantasy estetyka. I chociaż ten tom jest mniej epicki od poprzednika, wystarczy spojrzeć na jego objętość, ale nie mniej udany. I nie mniej satysfakcjonujący, jako lektura, a przy okazji rozpalający oczekiwania na kolejne odsłony cyklu.
Co trzeba Kresowi oddać, to fakt, że „Grombelardzka legenda” – a właściwie cała „Księga całości” – jest naprawdę dobrze napisana. Prosto, ale dobrze, z wyczuciem i oddaniem klimatu. Czyta się to naprawdę dobrze, deszczowe momenty nadają się w sam raz na jesienne popołudnia, a wszystko to składa się na cykl, który do mnie trafił i zachęcił do poznania całości.
I do tego samego zachęcam Was też i ja. Jeśli lubicie fantasy, a nie znacie „Księgi całości”, zmieńcie to. Kres porusza się tu w różnych estetykach, od typowego heroic fantasy, po marynistyczne klimaty, nie żałuje nam walk czy erotyki, a przy okazji serwuje to w dobrym stylu. a na deser mamy jeszcze świetne wydanie z ilustracjami Przemysława Truścińskiego.
Michał Lipka