Spawn: Armageddon – David Hine, Greg Capullo, Philip Tan, Angel Medina
|KAZNODZIEJA POWRACA
Po latach w końcu wziąłem się za przeczytanie kilku najważniejszych story arców „Spawna”. Mój pierwszy wybór padł na „Endgame”, ale ostatecznie zdecydowałem się cofnąć nieco w czasie i zacząć od „Armageddonu”. I muszę powiedzieć, że to naprawdę dobra opowieść. Nie wybitna, zbyt wiele elementów jest tu wtórnych, ale zabawa, jaką oferuje, naprawdę trzyma poziom.
Spawn powraca. Odzyskał wspomnienia o żonie, a teraz wraca do swoich zaułków i z miejsca musi stawić czoła największy z niebiańskich wojowników, Diciple’owi. Rozerwany na kawałki, znów trafia do piekła, gdzie wrogowie nie tylko maja w końcu szansę go wykończyć, ale i wydrzeć jego największe sekrety.
Koniec? Dopiero początek. Ale początek końca. Nadchodzi Armagedon, ludzie na całym świecie doświadczają paranormalnych zjawisk, woda zmienia się w krew, z nieba padają żaby, zmarli wstają z grobów… Gdy zbliża się ostateczna walka dobra ze złem, Spawn, który nie chciał opowiedzieć się ani po stornie Nieba, ani Piekła, którego tron zresztą odrzucił, będzie niezbędny do zwycięstwa. Ale jak go ocalić? Tajemniczy Człowiek Cudów przywołuje nowego Spawna – małego chłopca o imieniu Christopher. Jaka będzie jego rola w tym, co nadchodzi? Co właściwie dzieje się w Niebie i Piekle i co z tym wszystkim wspólnego mają dzieci Wandy?
David Hine podjął się tu nie lada wyzwania – spleść wszystkie najważniejsze wątki ze „Spawna” i doprowadzić je do wielkiego finału w całkiem epickiej opowieści. Opowieści, która zaczyna się naprawdę znakomicie, szybką akcją, ciekawymi wątkami, których niejasność dodaje całości pikanterii, a także świetnym klimatem. Im dalej jednak w opowieść, tym bardziej wszystko to składa się we wtórną historię. Nadal sympatyczną, ale wtórną.
Co tu jest powtarzane? Hine dosłownie kopiuje na stronach treść „Kaznodziei”. Spawn jako bohater tkwiący między dobrem a złem, posiadający niezwykłą moc, wykraczającą poza niebiańskie i piekielne zdolności, brak Boga w Niebie i nikt nie wie, gdzie je, anioły próbujące coś zaradzić na obecną sytuację, przez co uwolniona zostaje szalona potęga mogąca zagrozić obu stornom konfliktu… Długo można by wymieniać. Fakt, że nie ma w tym głębi i ambicji „Kaznodziei” sprawia, że momentami czytelnik czuje zawód. Tym bardziej, że mnóstwo tu zagranych zagrywek i elementów czerpanych stąd i stamtąd.
Ale i tak zabawa jest dobra. komiks ma świetny klimat, rysunki w większości robią wrażenie – choć im bardziej widowiskowe się stają, tym mniej intrygują, bo ich siła tkwi w mroku i nastroju – kolor jest znakomity, a wszystko to odbiera się w naprawdę przyjemny sposób. I przyjemny jest cały ten komiks. Nie jest to wielkie dzieło, dużo tu wtórności, ale i tak wykonanie stoi na dobrym poziomie i gwarantuje udaną, momentami naprawdę świetną i intrygującą, rozrywkę. Tylko rozrywkę, ale przyznam, że na tyle dobrą, że chciałbym zobaczyć tą opowieść na wielkim ekranie w wysokobudżetowym epic movie.
Michał Lipka