Kamienie elfów Shannary – Terry Brooks
|„Kroniki Shannary” to seria, która jest z nami już od niemalże czterdziestu lat. Przez tan czas doczekała się blisko trzydziestu powieści, komiksu, gry, a ostatnio także i serialu telewizyjnego opartego na tomie „Kamienie Elfów Shannary”. I z tej właśnie okazji warto przypomnieć sobie książkowy pierwowzór, który jest całkiem udaną fantastyką dla miłośników gatunku.
Przed wiekami, jeszcze zanim narodził stary rodzaj ludzki i jego cywilizacja, doszło do Wielkich Wojen pomiędzy dobrem, a złem. Zło zostało pokonane, ale ponieważ ze względu na jego naturę nie mogło zostać zniszczone, skazano je na wygnanie. By zło nie powróciło, Elfy i ich sojusznicy stworzyli magiczne drzewo Ellcrys, które utrzymywało Zakaz – rodzaj bariery chroniącej Cztery Krainy. Wszystko jednak ma swój koniec, a ten nastanie dla Zakazu, kiedy drzewo straci swoje siły.
Teraz pilnujący go Wybrani zauważają, że Ellcrys zaczyna obumierać. Jest jednak szansa na ratunek – Odrodzenie. Drzewo osobiście podaruje wybranemu przez siebie osobnikowi ziarenko, które będzie musiał zanieść do źródła życia Ziemi, fontanny Krwawego Ognia, i tam je umieścić. Potem nasiono musi powrócić i zastąpić stare drzewo. Niestety informacje podane przez Ellcrys są bardzo ogólne i dziwne, a nikt z Elfów nie ma pojęcia jak można by było wypełnić powierzone zadanie…
Wbrew pozorom „Kroniki Shannary” to nie czyste Fantasy, a Science Fiction i to osadzone na postapokaliptycznym gruncie. Świat, w którym toczy się akcja cyklu to nasza daleka przyszłość. Ludzkość wyniszczyła się, a na resztkach upadłej cywilizacji pojawiły się zupełnie nowe gatunki i istoty, chociaż bardzo przy tym podobne do swoich poprzedników. I takie podejście do tematu podoba mi się bardziej, niż klasyczne fantasy. Nie znaczy to jednak, że Brooks zapomniał o gatunkowych wymogach. Pamiętajmy, że jego twórczość wyrosła na Tolkienowskim gruncie, co zresztą da się odczuć zarówno w przedstawieniu postaci, ich misji, jak i nazewnictwie.
Pisarstwo Brooksa pod względem stylu jest lekkie i łatwe w odbiorze. Nie ma tu dłużyzn, nie ma nudy, jest za to konkretna akcja, magia, przygoda, niezwykłe stworzenia i silna kobieca bohaterka postawiona w obliczu zagrożenia. W skrócie: wszystko co niezbędne by zadowolić miłośników fantasy. A właściwie fantastyki, która czerpie nie z jednego tylko gatunku. Jeśli lubicie takie klimaty, Elfy toczące walkę ze złem rozgrywającą się w niezwykłej scenerii, „Kroniki Shannary” to pozycja stworzona dla Was. Sięgnijcie zatem.
Michał Lipka