American Horror Story: Sabat
|BITCHCRAFT
Po dobrym pierwszym sezonie i rewelacyjnym drugim, po trzeci „American Horror Story” sięgnąłem z wielką ochotą. Tym bardziej, że seria ta zebrała naprawdę dobre oceny. Niestety w ostatecznym rozrachunku okazało się jednak, że „Sabat”, bo taki nosi tytuł, to najsłabsza z dotychczasowych odsłon tego jednego z najlepszych seriali grozy w dziejach telewizji. Co nie znaczy, że mamy tu do czynienia ze złą produkcją, bo zabawa wciąż stoi na przyzwoitym poziomie.
Rok 2013, Nowy Orlean. Świat, jaki znamy jest jedynie częścią rzeczywistości, w jakiej żyjemy. Obok codziennych spraw istnieją bowiem prawdziwe paranormalne zło i magia. Tej drugiej uczą się obdarzone nią czarodziejki, spadkobierczynie Salem, które na co dzień zmagają się z licznymi problemami. Nie są bowiem same, voodoo stanowi dla nich zagrożenie, a każdy może okazać się sojusznikiem, jak i wrogiem…
Magia, voodoo i tym podobne elementy to jedna z najmniej lubianych przeze mnie estetyk horroru. Nie oszukujmy się, ale to mało atrakcyjne motywy, które są już tak zgrane i wyświechtane, że każda próba ich odświeżenia kończy się najczęściej prawdziwą porażką. W przypadku „Sabatu” nie jest tak źle, ale prawda o serialu jest taka, że to jedynie poprawna produkcja, której brakuje mroku i dusznej atmosfery poprzednich sezonów.
Więcej tu za to humoru i lekkości, więcej jasnych scen i przede wszystkim więcej akcji dzieje się w plenerze. Dotychczasowe sezony działy się najczęściej w czterech ścianach. Nie zabrakło tego i tym razem, ale rzecz jest przełamana bardziej otwartymi sceneriami. Warto też docenić, że twórcy wzięli na warsztat swoistą szkołę magii rodem z „Harry’ego Pottera” i przenieśli to wszystko na dojrzalszy grunt, gdzie fantastyka spod szyldu urban fantasy spotyka się z rasowym horrorem, ale horrorem łagodnym, choć bywa też krwawo.
Efekt finalny jest niezły. Nie wybitny, ale serial ogląda się bez bólu, oferuje kilka świetnych scen. Ot przyzwoita rozrywka na kilka wieczorów z serialem na ekranie i popcornem w dłoni. Mogło być lepiej, ale mogło być też zdecydowanie gorzej.
Michał Lipka