Chłopaki #1: Jak na imię tej grze – Garth Ennis, Darick Robertson
|KTÓŻ PILNOWAĆ BĘDZIE SAMYCH STRAŻNIKÓW?
Dwaj niepokorni artyści komiksu połączyli siły i stworzyli kolejną świetną rzecz w swojej karierze. „Chłopaki” to bowiem jeszcze jedna jakże udana odtrutka na naiwne superhero. I jednocześnie kawał dojrzałego, męskiego rzekłby komiksu, dla starszych czytelników, którzy potrafią docenić krwawe, brutalne i wulgarne opowieści niosące ze sobą przesłanie.
Świat pełen jest zamaskowanych bohaterów. Tych trykociarzy w pelerynach, którzy chronią Ziemię przed kosmitami czy superłotrami. Ale kto strzec nas będzie przed naszymi obrońcami, gdyby zaszła taka potrzeba?
I tu na scenę wkraczaj oni. Chłopaki. Tajny oddział CIA, w skład którego wchodzą Billy Rzeźnik, Tyci Hughie, Cycuś Glancuś, Francuz i Niewiasta. Cel mają jeden: pilnować herosów, a kiedy zajdzie potrzeba… zająć się nimi.
Gdyby Quentin Tarantino robił komiksy, a nie filmy (te nieliczne próby, przy których był współautorem możemy przemilczeć), tworzyłby dzieła albo jak Garth Ennis, albo jak Mark Millar. To, co go z nimi łączy, to zamiłowanie do tematyki pełnej przemocy i wulgarności, nieunikanie brutalności i przemocy, z jednoczesnym zawarciem czegoś więcej i prawdziwą finezją, która sprawia, że dostajemy czasem iście poetyckie sceny. Ci trzej twórcy na dodatek bawią się konwencją, ukochanymi motywami i postaciami, wyciskają z nich co najlepsze i wcale nie ukrywają, że robią to, by się bawić. Ale ta zabawa udziela się nam, a ich tworzone z pasji dzieła trafiają do nas, jak mało które, bo to właśnie ta pasja je niesie i zanosi do naszych serc i umysłów.
Wielu twórców próbowało i próbuje ich naśladować, niewielu się udaje. Może czasem wyszło to Jasonowi Aaronowi, częściej nie wyszło, bo kopiowanie bez własnej inwencji wyjść nie może. A już na pewno nikomu nie wyszło to tak, jak Ennisowi. I nawet w tych lżejszych, bardziej rozrywkowych komiksach, do jakich „Chłopaki”, zdecydowanie należą, robi to po mistrzowsku, w swoim specyficznym, ale jakże urzekającym stylu. „The Boys” to seria krwawa i ostra pod każdym względem, jednocześnie jednak bywa zabawna, piekielnie ujmująca swoim szelmowskim urokiem i absolutnie wciągająca. Ennis ma świetne pomysły, rewelacyjne dialogi, a także doskonale panuje nad akcją i swoimi postaciami. Owszem, bohaterowie to wciąż ci sami, dobrze nam znani antagoniści, jakich serwuje nam od zawsze, ale o to właśnie chodzi. Akcja jest tu konkretna, choć podobna do innych jego opowieści obrazkowych, a całość nie pozwala się nudzić ani przez chwilę.
Michał Lipka