Diuna: Opowieści z Arrakin – Kevin J. Anderson, Brian Herbert, Adam Gorham, Jakub Rebelka
|BITWA O ARRAKIN
Rozwijanie „Diuny” trwa. Syn Franka Herberta wziął i pisał przez lata powieści rozbudowujące uniwersum czy kontynuujące je. Potem, wraz ze współautorem tychże, poszedł dalej i zaserwował nam komiksy na podstawie swojej prozy, a teraz zrobił kolejny krok i serwuje nam historie dotąd nieznane. No i robi to w całkiem przyjemny i sentymentalny sposób, który spodoba się fanom uniwersum.
Pora wrócić do czasu bitwy o Arrakin i przekonać się, co się tam jeszcze kryło! I spojrzeć na te dramatyczne wydarzenia z perspektywy innych postaci, by odkryć, jak to wszystko wyglądało od środka i z zewnątrz!
Proza Franka Herberta to, szczególnie w ostatnim czasie, kura znosząca złote jajka. A może raczej krowa dająca złote mleko. No to krowę tę trzeba doić, bo szkoda tego mleka. Doić można jednak na różne sposoby, albo z wyczuciem, dając zwierzęciu czas na regenerację, albo zwyczajnie ciągnąć z niego, aż zdechnie. Syn Herberta wraz z kolegą po fachu na pewno nie należą do tego drugiego typu, to co robią, robią z miłości do pierwowzoru. Okej, nie wychodzi im to tak, jak Frankowi, ale jednocześnie starają się i to trzeba im oddać.
I starają się tu. Wszelkie rozległe uniwersa pełne są wydarzeń i postaci, o których można opowiadać właściwie w nieskończoność. Tu dostajemy po prostu inne spojrzenia na znane nam już momenty. Ale spojrzenie to przyjemne, bardziej takie sentymentalne i na sentymentach grające, niż robiące cokolwiek innego, ale chyba właśnie o to przede wszystkim chodziło. A nawet jeśli nie, wyszło to opowieści – opowieściom właściwie – na dobre. Abstrahując od tego, to po prostu dynamiczne SF, z widowiskowymi walkami, scenami akcji i tym podobnymi elementami. Dramatyzmu też jest tu całkiem sporo. Ambicji większych to to nie ma, ale rozrywka jest udana i warta poznają.
No i wszystko to miło wygląda dla oka. Kreska dobra, stricte współczesna, ale z brudną nutą i lepiej wypadająca niż to, co widzimy na okładce, dobry kolor i sporo komputerowych efektów, ale bez przesady podkreśla widowiskowy ton całości. I to chyba najlepsze jej podsumowanie. Widowiskowa. Przyjemna. Tylko rozrywka, ale jednak na poziomie.
Michał Lipka