Dni śmiertelnego strachu – Graham Masterton, Dawn G. Harris - KOSTNICA - POZORNIE MARTWA STREFA || Kostnica.Com.PL

Dni śmiertelnego strachu – Graham Masterton, Dawn G. Harris

MASTER I JEGO KRÓTKIE FORMY

Masterton. Uwielbiam tego gościa od wczesnych lat nastoletniości, kiedy masowo zacząłem czytać horrory. Łapałem się wtedy za wszystko, co można było dostać w miejskiej bibliotece – King z paroma książkami, całkiem sporo Koontza, trochę Mastertona, z którego powyrywano strony… – a że był to czas wakacji, na zawsze już takie książki będą mi się kojarzyły z letnimi miesiącami, upałem, niebem ciemniejącym od burzowych chmur, szarpiącym stronami książki wiatrem i mną siedzącym na dworze, w fajnej atmosferce. A teraz, akurat w wakacyjny czas, trafił w moje ręce kolejny tytuł z nazwiskiem Mastertona na okładce – tym razem zbiór opowiadań, z których dwa Graham popełnił z młodą autorką horrorów. I fajnie jest, poziom bywa różny, ale ogół pozostaje bardzo przyjemny.

Żona pewnego mężczyzny przestaje istnieć. Reżyser kręcący horror we Wrocławiu, by znaleźć się w samym śrdoku koszmaru. Kobieta okalecza się, malarz w snach przeżywa romans z Polką, a to tylko część tego, co dzieje się na stronach niniejszej książki.

Ten zbiór to parę tekstów już znanych z tego czy innego miejsca, parę perełek i sporo typowej horrorowej roboty. Rzecz skupia się na zgłębieniu mrocznej strony i nawet ostrzega, że zawiera treści nie dla każdego, nie brakuje tu zatem mocniejszych rzeczy i tego książce odmówić się nie da. Z drugiej jednak strony, kiedyś Masterton robił już rzeczy o wiele bardziej kontrowersyjne czy mocne, więc kto czyta go od lat, nie dostanie nic, co by go trzepnęło czy ruszyło – chyba, że trzepało go i ruszało wszystko dotychczas.

Ale na każdego czeka tu porcja typowego dla Mastertona horroru. Czasem więc ta groza jrąży gdzieś na dalszym planie, czasem na bliższym, czasem to makabra bardziej go interesuje, to znów bardziej chodzi mu o ludzi i nastrój, emocje. Bywa smutno, bywa ciekawie, czasem bez większego pomysłu, ale zawodu nie ma. Naprawdę fajnie się to czyta, ciekawie wchodzą takie meta momenty, jak to opowiadanie o Wrocławiu, ale i klasyczne podejście też nie rozczarowuje. Po prostu dobra, typowa dla autora robota – więc jest seks, są kontrowersje, są obrzydliwości i lejąca się strumieniami krew – którą czyta się milo, może bez dreszczyku (wiadomo, mnie horrory nie straszą), ale za to z klimatem.

No i z fajnym wykonaniem. O Dawn G. Harris, autorce jednej tylko książki (więc trudno nazwać ją wschodzącą gwiazdą gatunku), się nie wypowiem, bo niewiele jej i jakoś tak nie za bardzo poczułem ją, jako autorkę, bo wszystko tu było typowo mastertonowe, więc albo to on dominował w tym duecie pisarskim, albo ona operuje podobnym stylem. Ale sam Masterton jak zawsze daje radę. Wiadomo, krótkie formy ubiera w słowa prostsze, niż swoje powieści, ale nadal jest to treściwe i przyjemne.

Po prostu dobra książka dla miłośników horrorów. Dziesięć tekstów w sam raz na łyknięcie po opowiadanku w wolnej chwili. Masterton nadal w formie.

Michał Lipka

Share

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *