Hobbit, czyli tam i z powrotem (Audiobook) – John Ronald Reuel Tolkien (czyta: Marian Czarkowski)
|LEGENDA, KTÓRA ZAPOCZĄTKOWAŁA FANTASY
„Hobbit” to klasyka powieści fantasy dla dzieci i młodzieży, kultowa książka, która od blisko 80 lat zachwyca czytelników bez względu na wiek. To ona także stała się podwaliną gatunku Fantasy, stanowiącą pomost pomiędzy baśniowymi korzeniami a prawdziwie dojrzałym wykorzystaniem ich motywów. Dlatego nie znać jej to po prostu wstyd, a audiobook to forma równie dobra, jak każda inna by wkroczyć w pełen przygód świat Śródziemia.
O czym opowiada ta historia? Nikomu chyba nie trzeba tego mówić, nie mniej dla formalności (i dla tych, którzy rzeczywiście jeszcze nie mieli okazji obcować z tym dziełem) przypomnę, że o wyprawie krasnoludów, chcących odzyskać swe skarby i królestwo zagarnięte przez smoka Smauga. Z powodu ich przesądności do drużyny za namową czarodzieja Gandalfa dołącza hobbit Bilbo i tak zaczyna się wspaniała przygoda, w której bohaterowie stawić będą musieli czoło pająkom, olbrzymom i trollom, zyskując wrogów, przyjaciół i doświadczenie.
Przygoda i zarazem wstęp do trylogii „Władcy pierścieni”.
Co trzeba powiedzieć, to to, że powieść w wersji audio słucha się po prostu znakomicie. Napisana lekkim językiem, pełna akcji i zaskoczeń nie pozwala czytelnikowi (niezależnie młodemu czy dorosłemu) przerwać przed samym finałem. I nawet kiedy lektorowi zdarzają się drobne wpadki (choćby uśmiech w zabawnych momentach) są one tak urocze i tak współgrające z treścią, że trudno jest je zaliczyć in minus.
W kwestii innych minusów, ciężko jest takowe znaleźć, jeśli rozpatruje się „Hobbita” jako samodzielną opowieść przeznaczoną dla dzieci. Jeśli jednak spojrzeć na „Tam i z powrotem” z szerszej perspektywy całej mitologii stworzonej przez Tolkiena, jej ton jest inny, niż w następnych dziełach nierozerwalnie z nią związanych. Można się jedna sprzeczać, czy jest to rzeczywiście minus – trzeba w końcu pamiętać, że „Hobbit” funkcjonuje w świecie przedstawionym jako wspomnienia autorstwa Bilbo Baginsa, co daje mu pełne prawo do odmiennej stylistyki i swobodnego, subiektywnego podejścia do omawianych wydarzeń.
Dlatego też polecam go całym sobą i z czystym sumieniem – szczególnie, że jest o niebo lepszy od popularnych, acz niezbyt udanych filmów Petera Jacksona, które chciały na siłę pokazać swoją wielkość.
Michał Lipka