INTUICJONISTKA – Colson Whitehead
|JAK FILM GILLIAMA
Do góry na jodełki
Do góry po widełki
Maszyny dają tempo
Dziś znów tracę siebie prędko
Bez szansy na szaleństwo
Bez szansy człowieczeństwo
Bez szansy na cokolwiek
To jest robot to nie człowiek
– Kult
Colson Whitehead to kolejny z autorów, których uwielbiam. Jedna książka za mną – niezapomniane „Miedziaki” – a facet wskoczył wysoko na moją listę pisarzy. Więc trochę się obawiałem, jak to drugie spotkanie z jego prozą wypadnie, tym bardziej, że w końcu to debiut, a z debiutami równie bywa, ale świetnie jest, treściwie, choć objętościowo rzecz epicka nie jest, z pomysłem i z przesłaniem. Ot kolejna satysfakcjonująca, wciągająca lektura dla tych, którzy szukają czegoś z wyższej półki, niezależnie od gatunku.
Lila Mae pracuje jako intuicjonistka. Co to właściwie znaczy? Że ma talent do wyczuwania defektów poprzez medytację, a w przypadku jej zajęcia chodzi konkretnie o wyczuwanie wad wind. Bo kobieta pracuje w Metropolitalnym Departamencie Inspektorów do spraw Wind właśnie. Proste zajęcie, kiedy ma się takie zdolności? Niby tak, ale w pracy panuje istny kocioł, na dodatek są tu też przeciwni intuicjonistom empiryści uważający, że żeby dobrze sprawdzić kabinę, trzeba wszystko ogarnąć techniczne, zgodnie z wytycznymi i zasadami. I właśnie w tym szaleństwie nagle dochodzi do awarii. I to akurat teraz, kiedy trwają wyborcze zmagania. Czyżby doszło do sabotażu? Przecież Lila nie mogła się pomylić. A jakby tego było mało, odnalezienie planów „czarnej skrzynki”, czyli windy idealnej, może stać się zaczątkiem istnej rewolucji! I pomyśleć, że to dopiero początek bo kiedy Lila zaczyna grzebać, wszystko zmienia się jeszcze bardziej i…
Colson Whitehead – a właściwie Arch Colson Chipp Whitehead – debiutował w 1999 roku, w wieku zaledwie trzydziestu lat, tą właśnie powieścią. I chociaż z debiutami różnie to bywa, „Intuicjonistka” jest wyśmienita. Tak po prostu. Jednocześnie dziwna to książka, ale dziwność ta jest tu w najlepszym tego słowa znaczeniu. Absurd staje się bowiem nośnikiem głębszej, satyrycznej treści, ale też i takim intrygującym impulsem, bo w sumie nie wiadomo, co jeszcze zrodzi się w głowie pisarza i co się przez to wydarzy. A powieść, choć specyficzna, czasem niemalże oniryczna, kafkowska, jednocześnie pozostaje spójna, przekonująca i logiczna.
Ale tego właśnie oczekiwałem po Whiteheadzie w ujęciu fantastycznym. Oczekiwałem dziwnej wizji, dziwnego świata, ale jednak czegoś bliskiego nam, przyziemnego i świetnych pomysłów. Oczekiwałem głębi, przesłania, literackiej górnej półki, ambicji i prawdy. No i oczekiwałem niebanalności – niebanalnej treści, ale i pisarstwa. I autor „Miedziaków” zapewnił mi to wszystko – jeszcze z nawiązką na dodatek. A przy okazji rzecz wciągnęła tak, że nie dało się jej odłożyć, wciąż i wciąż zachwycając czymś innym. Także stylem.
No bo uwielbiam, jak Whitehead pisze. Z czarnoskórych pisarzy w sumie chyba tylko Marlon James jak dla mnie bije jego prozę, ale to, co Whitehead za każdym razem nam serwuje, jest naprawdę wielkie. „Intuicjonistka” sprawdza się świetnie, jako specyficzna fantastyka, jak i alegoryczna opowieść pełna ważkich tematów. Czyta się ją tak, jak ogląda filmy Terry’ego Gilliama czy szalone kino do scenariuszy Charlie’ego Kaufmana, a świetny, treściwy, bardzo literacki, bardzo smakowity styl, krwisty i ambitny, zapewnia ucztę też dla naszego zmysłu estetycznego.
W skrócie: bierzcie w ciemno. Jeśli lubicie ambitne rzeczy, jeśli macie ochotę na dobrą, nieoczywistą i niepozostawiającą nikogo obojętnym lekturę, z której wynieście coś więcej – coś zdecydowanie więcej – poza tylko poznaną treść i przeżyte wydarzenia, będziecie zachwyceni.
MICHAŁ LIPKA
PREMIERA: 14 czerwca 2023
Paraboliczna przypowieść dystopijna.
Przewrotna satyra społeczna.
Książka nominowana do tytułu najlepszej powieści przez program
The Great American Read emitowany przez amerykańską sieć PBS, finalistka nagrody Hemingway Foundation/PEN Award.
(The Intuitionist) Przekład: Rafał Lisowski
Metropolitalny Departament Inspektorów do spraw Wind zmaga się właśnie z okresowymi trudnościami, a Lila Mae Watson, pierwsza czarnoskóra inspektorka w historii tego działu, znalazła się w samym centrum panującego zamętu. W departamencie, od niepamiętnych już czasów, konkurują ze sobą dwie zwalczające się frakcje: empiryści, którzy pracują według ścisłych zasad i sumiennie sprawdzają techniczną jakość i działanie poszczególnych elementów urządzenia; i intuicjoniści, którym wystarczy wejść do kabiny dźwigu, by w trakcie medytacji wyczuć wszelkie jego defekty.
Lila Mae jest intuicjonistką o najwyższym wskaźniku dokładności. Ale kiedy pod jej okiem dochodzi do tragicznej awarii windy w zupełnie nowym budynku, zaczyna szerzyć się chaos. W Gildii Inspektorów Wind trwa rok wyborczy i niedopełnienie obowiązków służbowych przez intuicjonistkę jest wyjątkowo na rękę empirystom. Rzecz jednak w tym, że Lila Mae nigdy się nie myli.
Tymczasem niemałe poruszenie wywołuje niespodziewane odnalezienie fragmentów zaginionych zapisków założyciela intuicjonizmu, Jamesa Fultona. Ujawniają one szczegóły prac Fultona nad „czarną skrzynką”, idealną windą, która może na nowo zrewolucjonizować miasto − równie radykalnie, jak zrobiła to pierwsza winda osobowa opatentowana przez Elishę Otisa w XIX wieku. Kiedy Lila Mae schodzi pod ziemię, by zbadać przyczyny katastrofy, angażuje się w poszukiwanie brakujących notatek i odkrywa sekret, który na zawsze zmieni jej życie…