PROROCTWO – Adam Widerski
|
URLOP Z DIABŁEM
Adam Widerski powraca z nową powieścią. Po ciepło przyjętym „Odwyku”, nadeszła pora na „Proroctwo”. Czyli? Czyli thriller, na dodatek z takimi elementami, że do gustu przypaść może miłośnikom horrorów, który czyta się dobrze. I momentami sprawia wrażenie przeniesienia na dorosły grunt konwencji rodem z „Wakacji z duchami” i innych, klasycznych dzieł młodzieżowych.
Komisarze Piotr Krzyski i Łukasz Majski wraz ze swoimi kobietami wybierają się na urlop. Ośrodek o wdzięcznej nazwie Raj ma być spokojną ostoją. Szybko jednak okazuje się, że coś tu jest nie tak. Dochodzi do zbrodni, z każdą chwilą przybywa tajemnic, a wszystko miesza się z legendami i podaniami. Bo ludzie podejrzewają, że winny wszystkiemu jest diabeł. Funkcjonariusze zaś mierzą się nie tylko z zagadką i czasem, ale i własną przeszłości. Czy wyjdą z tego starcia zwycięsko?
Ten thriller mógł przypominać prozę Jeana-Christophe’a Grangé’a, miał zresztą do tego wszelkie prawo, bo podobieństw jest tu wiele. Jednak w trakcie lektury rzecz skojarzyła mi się z przywołanymi na wstępie „Wakacjami z duchami” i od tego skojarzenia uwolnić się już nie mogłem. I nie chciałem, bo nadal cenię sobie prozę Bahdaja i wszelkich klasyków rodzimej literatury młodzieżowej, od Makuszyńskiego, przez Nienackiego, na Niziurskim skończywszy. I chociaż powieść Widerskiego wybitna się nie okazała, te skojarzenia dodały mi pozytywnych wrażeń.
A skoro nie okazała się wybitna, to jaka? Całkiem dobra. Sprawnie napisana, oparta na zgranych, ale zawsze dobrze sprawdzających się schematach, nie nudziła ani przez chwilę. Autor nie rozpisuje się tu na nie wiadomo ile stron, nie żałuje nam solidnej dawki wydarzeń, tempo jest dość szybkie, chociaż na szczęście nieprzesadnie, a klimat i swojskość całkiem się Widerskiemu udały. Zagadka też jest niezła, nie mówię, że nie znalazło się tu miejsca na przewidywalne elementy, niemniej i tak czyta się to dobrze.
Kwestia stylu pozostaje kwestią gustu. Bo to nie thriller napisany na miarę autorów z wyższej półki, to nie Thomas Harris ani Donna Tartt, jest zatem lekko, szybko i bez zbędnego rozwodzenia się nad wszystkim, co autor chce nam pokazać, szybko przechodzi do sedna, postacie robi nieskomplikowane, ale zapamiętywalne. W skrócie, rozrywkowa robota na całkiem niezłym poziomie. Coś sympatycznego, w sam raz na urlop bym powiedział. Zarówno wakacyjny, jak i w bardziej ponurych miesiącach.
Michał Lipka
PREMIERA 27 maja
Czy urlop może zmienić się w koszmar? Takiego dylematu nie mieli komisarze Piotr Krzyski i Łukasz Majski, kiedy udawali się wraz partnerkami do ośrodka Raj w malowniczych Będkowicach. Tuż u podnóża majestatycznej Ślęży.
Czy jednak pod tą sielanką nie kryją się demony, które tylko czekają na dogodny moment, aby wypełznąć i ukazać prawdziwe oblicze? A może listopad 2010 r. jest szczególnym czasem dla miejscowej społeczności? Czasem legend i historii…
Majski i Krzyski trafiają w sam środek szokujących wydarzeń. Brutalne zabójstwo, symboliczna inscenizacja oraz przesłanie mrożące krew w żyłach. Tajemnica goni tajemnicę, a towarzyszy im wszechobecna zmowa milczenia. Natomiast zbrodniarz nie zwalnia tempa.
Co rusz pojawiają się nowe tropy i kolejni podejrzani z upodobaniami jeżącymi włosy na głowie.
Krzyski i Majski borykają się nie tylko z nieuchwytnym zwyrodnialcem, ale również z własną przeszłością… Nie wiedzą, że zaangażowali się w śledztwo, o którym długo nie zapomną.
Jak daleko posunie się morderca?
Jakie tajemnice kryją się w cieniu atrakcji turystycznej Dolnego Śląska?
I najważniejsze: Dlaczego wszyscy winią za zbrodnie… diabła?