Trolle z Troy, tom 4 – Christophe Arleston, Jean-Louis Mourier
|TROLLI CIAG DALSZY
„Trolle z Troy” powracają z nowym tomem. Tomem nowym pod wieloma względami, bo po trzech albumach, w których zebrano dotychczas wydane w naszym kraju części serii, w końcu dostajemy świeży materiał i ciąg dalszy losów tych szalonych istot. I jest to ciąg dalszy tak samo udany, jak dotychczasowe tomy, na dodatek nadal nadający się także dla tych, którzy w tym miejscu chcieliby zacząć swoją przygodę z serią.
Tetram i jego „córka” Waha ruszają do miasta, żeby ocalić dwoje trollowych dzieci, uwalniając je z sierocińca. To oczywiście nie koniec! Spotkanie z królem Kunanem, odkrycie tajemnicy Wahy, która przecież trolli jakoś zbytnio nie przypomina, a także wyprawa by odzyskać właściwą perspektywę świata zaburzoną przez pewne zaklęcie to tylko część tego, co jeszcze na nich czeka! Ale jak zawsze będzie śmiesznie, niebezpiecznie i… szalenie!
W Polsce wydawanie przygód dziejących się w świecie Troy zaczęło się równo dwie dekady temu, bo 2001 roku od sztandarowej serii, czyli „Lanfeusta z Troy”. Z czasem pojawiały się kolejne tytułu z tego uniwersum („Lanfeust w kosmosie”, „Brzdące z Troy”, „Zdobywcy Troy” czy „Odyseja Lanfeusta”), a wśród nich także „Trolle z Troy”, wydawane w latach 2002-2011. Wówczas to Egmont opublikował dwanaście części tej serii i od tamtej pory fani musieli czekać na ciąg dalszy. I ten właśnie nastąpił, a że to jeszcze nie koniec (w chwili obecnej cykl liczy 25 albumów) i że poza tym istnieją jeszcze inne poboczne cykle nie wydane w naszym kraju, fani mogą optymistycznie spoglądać w przyszłość.
Wracając jednak do czwartego zbiorczego wydania „Trolli”, w którym znalazły się albumy 13-16, to po prostu jeszcze jednak porcja tego, co seria miała nam do zaoferowania. Dla fanów większej zachęty nie trzeba, tym jednak, którzy nie mieli styczności z cyklem, warto powiedzieć kilka rzeczy. Cykl ten to najprościej ujmując komediowe fantasy, ale w dobrym stryku. Wiem, jak najczęściej wypadają śmieszne opowieści osadzone w podobnych realiach, ale „Trolle z Troy” (swoją droga chyba najzabawniejszy z troyowych cykli) takie nie są. To bardzo udana rozrywka, może na pierwszy rzut oka niezbyt wyszukana, bo i lejącej się krwi tu nie brak, i erotyka też się zdarza, ale jednocześnie wcale nie jest to głupia opowieść.
Mamy tu zresztą nie tylko humor, ale i akcję, dobrze skonstruowany świat, klimat, tempo, lekkość, nonszalancję… Długo można by wymieniać, ale wszystko, co powinno znaleźć się u reprezentanta gatunku, tutaj właśnie się znalazło. Dzięki temu mamy do czynienia z satysfakcjonującą i wciągającą rozrywką, od której trudno się oderwać. Nie wybitną, nie ambitną, ale jednocześnie jedną z najlepszych w swoim gatunku. Dlatego zachęcam Was do jej poznania, bo świat Troy jest nie tylko urzekający, ale i bogaty i niemal każdy – dorosły oczywiście – znajdzie w nim coś dla siebie.
Michał Lipka