Zupełnie normalna rodzina – M.T. Edvardsson
|CZYSTO RZEMIEŚLNICZA RODZINA
Jeżeli miałbym w jednym zdaniu podsumować niniejszą książkę, powiedziałbym, że to typowy thriller rodzinny. Nic, co by zaskakiwało czy wyróżniało się na tle podobnych dzieł. Ani też nic, co rozczarowałoby miłośników gatunku – choć zarazem jego przeciwników nie będzie w stanie do dreszczowców przekonać. To po prostu poprawna, bezpieczna książka, sporo czerpiąca z obyczajowych, typowo kobiecych historii.
Oto rodzina idealna, żyjąca z dnia na dzień według tego samego schematu, którego monotonia wyznacza rytm ich codzienności. Adam i jego żona mają ciekawe, dobrze płatne prace, jak sami o tym mówią, mieszkają w niewielkim miasteczku, mają wielu znajomych, a wolny czas poświęcają na kulturę i sport. Na wakacje wybywają zimą, w lato mając czas odwiedzać znajomych, piątki spędzają przed telewizorem, w soboty odwiedzają centrum handlowe, w niedzielę udają się albo do lasu, albo do jakiegoś muzeum. Ich dziewiętnastoletnia córka pracuje, żeby odłożyć pieniądze na wymarzony wyjazd. Wszystko jest normalne, wszystko idealne. Co więc rodzina robi na sądowej sali? Jakim cudem ich pociecha może być oskarżona o zamordowanie młodego mężczyzny? I co jeszcze kryje się za dotychczasową, spokojną fasadą?
To już musicie odkryć sami. Ja mogę Wam natomiast powiedzieć, co kryje się za fasadą okładki tej powieści i jej opisem. Bo to, jak już pisałem, po prostu thriller jakich wiele. Lekko napisany, szybki w odbiorze, czyta się zarówno bez znudzenia, jak i bez większego wow. Nie przeraża, nie zaskakuje, nie wywołuje dreszczy, a psychologia postaci, jak i ich charaktery, jest stosunkowo prosta. W skrócie: wszystko jest dokładnie tak, jak we współczesnych thrillerach. Edvardsson nie ma aspiracji do wzniesienia się ponad modę i przełamania schematu i to największy zarzut, jaki mam wobec „Zupełnie normalnej rodziny”.
Ale ci, którzy nadal płyną na fali skandynawskich thrillerów i nie mają jej dość, nie pożałują. To niezła książka, wpasowująca się w ich oczekiwania. Ja po prostu mam wyższe wymagania, szukam głębi, siły wyrazu i gatunkowych schematów odtwarzanych z wielkim talentem albo najlepiej służących do przekazania czegoś więcej. Tu odtwórstwo jest przyzwoite, czysto rzemieślnicze i wpasowujące się w gusta masowego odbiorcy. Komu to wystarcza, czasu spędzonego na lekturze na pewno nie uzna za stracony.
Reasumując: polecam, ale tylko i wyłącznie miłośnikom gatunku w jego współczesnej odmianie. To do nich w końcu dedykowana jest ta powieść. Miłośnicy rodzinnych dramatów też się nie zawiodą. Reszta śmiało jednak może sobie całość darować.
Michał Lipka