Gałęziste – Artur Urbanowicz
|POMIĘDZY GAŁĘZIAMI
Jeśli chodzi o fantastykę, to właśnie gatunek horroru jest mi najbliższy. W końcu, jakkolwiek paradoksalnie by to nie brzmiało, groza należy do najbardziej przyziemnych z odmian paranormalnej literatury. I chociaż polskie filmy nie potrafią niczego osiągnąć na tym polu, literatura radzi sobie znakomicie. Pytanie, jak na tym polu wypadł debiutujący „Gałęzistymi” Artur Urbanowicz?
Kiedy młoda kobieta, Anna, zmuszona sytuacją wyrusza w podróż na Suwalszczyznę, nie jest w najmniejszym stopniu świadoma tego, co spotka ją, kiedy zepsuje jej się auto. W mroku i ulewie, sama w lesie, gdzie każdy kształt przypomina ludzką postać zdecyduje się na pieszą wędrówkę, która… Czy coś w ogóle może jej grozić?
Karolina i Tomek są parą, której związek niestety wisi na włosku. Szansą na jego naprawę, a może i całkowite odbudowanie staje się wspólna wyprawa do Suwalszczyzny z okazji Świąt Wielkiej Nocy. Ciągle kłócąca się dwójka, która nie potrafi wytrzymać bez wzajemnych oskarżeń, a jej przekonania, zainteresowania i poglądy stawiają oboje po przeciwnych stronach barykady będzie musiała spędzić ze sobą jeszcze więcej czasu. Czy ich podróż może się udać? Wszystko wskazuje na to, że nie, a z każdą kolejną chwilą jest coraz gorzej. Przez problemy z cukrem we krwi Tomek omal nie zabija oboje w trakcie jazdy. Wkrótce okazuje się także, że będą musieli zamieszkać gdzie indziej, niż planowali, a miejsce to nie jest wcale lepsze od pierwotnego – budynek znajduje się obok dawnego cmentarza, a na dodatek pod dachem nie brak świeżo zmarłej osoby. Żeby jednak na tym skończyły się problemy Tomka i Karoliny, nie byłoby tak źle. Niestety. W domu zaczynają mieć miejsce dziwne zdarzenia, a bohaterów nawiedzają tajemnicze sny. Powoli wokół ich szyj zaciska się pętla…
Mroczny las i jego sekrety to temat stary, jak sama literatura grozy. Na wykrzesanie zeń czegoś oryginalnego nie ma więc już większych szans, ale nadal można mieć nadzieję na dobre powielenie znanych schematów i podanie ich w ciekawej formie. Są w końcu rzeczy i motywy, które nigdy się nie przejadają i tak jest w tym właśnie przypadku. Urbanowicz poradził sobie z nimi całkiem nieźle. Owszem, czuć w „Gałęzistych”, że jest to dzieło debiutującego pisarza, ale książkę czyta się przyjemnie i z napięciem, a warstwa obyczajowa ma swój urok.
Treść i poprowadzenie akcji także wciągają w świat, który wyłania się z mroku lasu i spokojnej zdawałoby się wsi. Pomiędzy gałęziami rozciąga się groza zakorzeniona daleko w przeszłości i pomiędzy tymi samymi gałęziami, jak pajęczyna, rozciąga się także dramat rozpadu związku. Wszystko dobrze znane, a jednak czyta się miło i przyjemnie, jeśli więc lubicie rodzime horrory sięgnijcie, nie zawiedziecie się.
Michał Lipka