American Horror Story: Hotel
|HOTEL CALIFORNIA
There she stood in the doorway
I heard the mission bell
And I was thinkin’ to myself
’This could be heaven or this could be hell
Then she lit up a candle
And she showed me the way
There were voices down the corridor
I thought I heard them say
Welcome to the Hotel California
Such a lovely place (such a lovely place)
Such a lovely face
-Eagles
Po dwóch niezłych, ale słabszych sezonach „American Horror Story”, „Hotel” to powrót do bardziej klimatycznej opowieści. Nadal nie jest to poziom pierwszych dwóch odsłon „AHS”, ale przygody w zamieszkałym przez duchy i wampiry hotelu zdecydowanie mają swój urok i robią wrażenie, nawet jeśli pełne są niepotrzebnych wątków i zbytniej prostoty.
Hotel Cortez to miejsce, jakich w Los Angeles wiele. Przynajmniej tak się wydaje na pierwszy rzut oka. Placówka bowiem daleka jest od nowoczesności, nie ma tu zasięgu, a ludzie, którzy się tu zameldowują, znikają bez śladu.
Właśnie w tym miejscu znajdzie się detektyw John Lowe, kiedy jego życie osobiste zacznie się sypać. Próbując dorwać seryjnego mordercę, policjant naraża na niebezpieczeństwo swoich bliskich, a że już przeżył jedna osobistą tragedię, przenosi się do Cortez, nieświadomy co go tam spotka. Miejsce zamieszkują bowiem wampiry, nie brak też duchów i wszelkiej maści indywiduów, dla których miejsce to stało się swoistym więzieniem. Ale hotel skrywa też inne tajemnice…
Nie jest to najlepszy sezon „American Horror Story”. Nie jest też najgorszy. Nie jest to też do końca horror, choć nie brak w nim paranormalnego zła. To bardziej ponura, nastrojowa opowieść obyczajowa, połączona z thrillerem. Seryjni mordercy, dziwne wydarzenia i krwawe sceny ustępują tu miejsca osobistym tragediom i fabule komplikującej się coraz bardziej, niczym w telenoweli. Podstawowym minusem całości są dwie rzeczy. Pierwsza z nich to wtórność – znów mamy budynek, którego niemal nie można opuścić, dziwnych lokatorów, duchy, powracających zza grobu morderców, masakrę w szkole, rodzinne problemy, Halloween (kiedy twórcy stworzą serial, który dzieje się tylko w trakcie tej nocy? tyle razy wałkowali temat, że by się przydało), tajemnicza postać niczym człowiek w lateksie itd., itd. Powraca tu nawet dom z pierwszego sezonu – zresztą wszystkie sezony „AHS” są ze sobą połączone, choć w nieoczywisty sposób. Drugim minusem jest nadmiar wątków rodem z telenowel.
Ale i tak serial ogląda się świetnie. Ma klimat, ma mnóstwo nawiązań do prawdziwych wydarzeń i osób, wyśmienite aktorstwo – postać Liz Taylor bije na głowę wszystkich pozostałych – i znakomitą muzykę, czego brakowało mi w poprzednich seriach (kawałki takie, jak „Hotel California” czy „Just like honey” idealnie tu pasują). Miłośnicy „American Horror Story” i dobrych thrillerów / horrorów połączonych z urban fantasy będą zadowoleni. świetna, nastrojowa zabawa gwarantowana.
Michał Lipka