Chainsawman #7 – Tatsuki Fujimoto
|ZASADY PRZESTAJĄ OBOWIĄZYWAĆ
„Chainsawman” to manga, której nie da się nie lubić. Nie ważne, jak absurdalna czy głupia wyda się Wam treść, to jak ukazała ją autor, jest absolutnie urzekające. I chociaż przypomina wiele podobnych tytułów, z wydawanym po polsku „Jujutsu Kaisen” na czele, „Chainsawman” jest od nich lepszy i urzeka swoją bezkompromisowością i bezpretensjonalnością.
Gdy prawda o istnieniu Denjiego wyszła na jaw, zaczęło się prawdziwe szaleństwo! I to jakie! Tokio staje się sceną nadchodzącej walki, która rozpala wyobraźnię ściągających masowo do miasta zabójców z całego świata chcących dopaść naszego Człowieka Piłę Mechaniczną. Oddział Demonobójczy zastanawia się, co zrobić w tej sytuacji i jak ochronić towarzysza, ale kiedy zaczyna się walka, a zasady przestają obowiązywać, wydarzyć może się wszystko!
Jaka jest ta seria, pisałem już nieraz, więc pokrótce przedstawię to, co najważniejsze. A zatem, seria oferuje bowiem wszystko to, czego oczekuje się od podobnej opowieści, podane na dodatek w bardzo przyjemnym stylu. masakra i akcja to jedno, ale nie brak tu swoistego uroku. Rzecz też nie jest tylko ograniczona do serwowania nam kolejnych rzezi, za to oferuje sporo humoru, dużo szybkiego tempa, akcji, nastrojowych scen… Są obrzydliwości, są kontrowersje, jest dużo ponurej tematyki, a jednak całość pozostaje zabawna i wcale nie depresyjna.
Jeśli zaś chodzi o niniejszy tom, to mniej jest tu demonicznych starć, za to więcej zwyczajności i sensacji, ale nie zmienia to faktu, że mamy do czynienia ze świetną lekturą. Więcej wydaje się też erotyki, której w serii nigdy nie brakowało i połączonej z nią pewnej dozy brutalności, co też było obecne do początku, ale tym razem pojawiają się tu pewne nowe elementy. Poza tym cała reszta jest dokładnie taka, jak do tej pory, a tomik pochłania się w kilka chwil bez nudy, bez zastanawiania się nad tym wszystkim, po prostu czerpiąc wielką przyjemność z szalonej, absurdalnej historii, która o dziwo nie jest głupia.
Jest za to jakże świetnie narysowana. Jak pisałem nie raz, patrząc na całość, na pierwszy rzut oka można dość do wniosku, że autorowi nie chciało się rysować. Brudna kreska, czasem iście szkicowane grafiki, prostota, niechlujność, ale… To jest właśnie to. Tak powinna wyglądać ta historia, gdyby narysował ją ktoś inny, nawet jeśli zrobiłby to lepiej, bardziej realistycznie czy w mroczniejszym stylu, nie byłaby już tym samym i kreska nie pasowałaby do treść tak bardzo, jak pasuje ta.
I chyba powiedziałem już wszystko, co powinienem. „Chainsawman” to świetna manga dla miłośników mocnych, brutalnych horrorów, przy których można się pośmiać. Coś, co usatysfakcjonuje fanów grozy w lekkim, ale nie przesadnie ujęciu. Należycie do nich? To bierzcie w ciemno, warto.
Michał Lipka