Deadly Class #5: 1988. Karuzela
|Rick Remender, Wes Craig
KLASA 1988
Rick Remender to autor wielu różnorodnych serii komiksowych, z których naprawdę sporą ilość mogliśmy czytać po polsku. Jedne są poważne i depresyjne, inne lekkie i zabawne, wszystkie łączy jedno – sentyment, czy to do dawnych czasów, czy konkretnych dzieł popkulturowych. „Deadly Class” łączy w sobie nie tylko owe sentymenty, odnoszące się zarówno do przedostatniej dekady XX wieku, jak i konkretnych tytułów, ale też i stanowi bodajże najdoskonalsze z dzieł tego scenarzysty, które chyba jako jedyne autentycznie porusza i zachwyca.
Egzamin końcowy był dla bohaterów iście morderczym wyzwaniem. Morderczym zarówno dosłownie, jak i w przenośni. Niestety ci, którzy zdołali go przeżyć, nie mogą odetchnąć z ulgą, bo oto na scenę wkracza nowy rocznik dzieciaków, które zaczynają naukę w akademii. Tymczasem Saya ma okazję wejść do elity, ale żeby to zrobić będzie musiała pożegnać się z człowieczeństwem. Jaką decyzję podejmie?
Rick Remender to autor, który nie należy do komiksowych geniuszy. To bardziej wyrobnik, który robi przyzwoite komiksy, miewa dobre pomysły, ale jednocześnie ma problemy z rozwinięciem ich w coś konkretnego. Najgorzej wychodzą mu komiksy superhero, których zwyczajnie nie czuje, ale i w tych bardziej autorskich zdarzało mu się jedynie kopiować doskonale wszystkim znane pomysły (choćby z mang), co niejednego czytelnika mogło odstręczyć od lektury. Ale w swojej karierze stworzył jedno rewelacyjne dzieło i jest nim właśnie „Deadly Class”.
Co to za seria? Chyba nikomu nie trzeba tego mówić, bo na rynku mamy już pięć jej tomów, a i serial nakręcony na jej podstawie też przyciągnął widzów, ale jeśli ktoś by nie wiedział, mamy tu do czynienia z opowieścią wyjętą żywcem z lat 80. To wtedy w kinie nawet najbardziej szalone, dziwaczne i niepasujące pomysły nie tylko uchodziły twórcom na sucho, ale przede wszystkim dobrze się sprawdzały. I to wtedy brutalność i mrok często łączyły się z lekkością i humorem. Remender, tworząc „Deadly Class”, pamiętał o tym wszystkim, ale też i tym, jakie były to lata dla niego. Ciężkie czasy liceum, gdzie spotkało go więcej dobrego, niż złego, czasy wspominane przez niego, jak piekło.
I właśnie dzięki osobistemu zaangażowaniu w fabułę, „Deadly Class” jest tak świetne. Zdeprecjonowany, doświadczony przez życie bohater, który przypomina samego Remendera, świetna akcja, szaleństwo, lekkość, mrok, brutalność, wulgarność, ale też i pewna doza humoru, połączona z iście mangową dynamiką, sprawiają, że komiks czyta się jednym tchem, wciągając się w fabułę i angażując emocjonalnie. Idiotyczny z pozoru pomysł na szkołę dla dzieci bandytów broni się tu doskonale, a całość zachwyca także dzięki doskonałej szacie graficznej – proste, mroczne ilustracje, oszczędny kolor i czerń spotykająca się z wyrazistymi barwami sprawiają, że „Deadly Class” wygląda niczym kino z lat 80. Wszystko to razem wzięte daje rewelacyjny komiks. Najlepszy w karierze Ricka Remendera i po prostu jedną z najciekawszych serii komiksowych ostatnich lat. Warto więc sięgnąć po ten tytuł i dać mu się porwać.
Michał Lipka