Dzień czwarty – Sarah Lotz PATRONUJEMY 2.08.2017
|RECENZJA
BASTION NA MORZU
I nieprawda, nie znajdziecie ich
Tyle mil już przepłynęli
Tyle przetańczyli dni
(…)
Zostawcie Titanica!
Nie wyciągajcie go!
Tam ciągle gra muzyka
A oni w tańcu śnią
Niezatapialny sen
Lady Punk
Chyba już na zawsze każda katastrofa morska będzie porównywana z tragedią Titanica. Tak samo, jak każda opowieść tego typu. W tym jednak wypadku trudno jest oprzeć się wrażeniu, że autorka chciała stworzyć w pewnym stopniu własną wersję nie tylko tej historii, ale także i „Bastionu” Stephena Kinga. Jak jej wyszedł ten karkołomny wyczyn? Powiem tak, „Dzień czwarty” nie jest złą książką, ale lepiej by było, gdyby Sarah Lotz nie wyciągała tego Titanica z dna.
Kończy się stary rok, zaczyna nowy. Na luksusowym wycieczkowcu „Piękny Maryciel”, pasażerowie bawią się i imprezują, dają się oszukiwać znajdującej się na pokładzie sławnej medium i chorują na coś, co wydaje się typowymi problemami żołądkowymi, z jakimi mamy do czynienia w miejscach publicznych pełnych bakterii. Czy jednak na pewno nie są one niczym więcej? Poza tym wszystko przebiega bez przeszkód, do końca rejsu pozostaje zaledwie osiem godzin, kiedy nagle dochodzi do awarii. Gasną wszystkie światła, silniki przestają pracować a statek zaczyna dryfować gdzieś po Zatoce Meksykańskiej. O tym, co się stało, załoga wie tyle samo, co pasażerowie, a kiedy wszystko zaczyna wskazywać na to, że pomoc z jakiegoś powodu nie nadejdzie, atmosfera zaczyna się zagęszczać. Szczególnie, że chorych przybywa, a na pokładzie znalezione zostają zwłoki dziewczyny. Ludzie zaczynają się buntować i dzielić. Część gromadzi się wokół fałszywej (?) medium, są jednak tacy, którzy chcą dowiedzieć się do czego właściwie prowadzą jej działania. Istnieją jednak ważniejsze pytania – co właściwie się stało i co jeszcze czeka na pasażerów…
Czego autorka tutaj nie nawrzucała! Wspominałem na początku, że całość przypomina skrzyżowanie katastrofy Titanica z „Bastionem” Kinga (to ostatnie nie jest może widoczne po powyższym opisie, nie chciałem jednak zdradzać tak wiele, jak blurb na trzeciej stronie okładki, ale jeśli jesteście ciekawi, to pojawia się wątek, że pasażerowie mogą być jedynymi ocalałymi z zagłady, która dotknęła ląd, a medium ma stworzyć z nimi nowe społeczeństwo…), jednak to zaledwie początek. Chcecie coś z Trójkąta Bermudzkiego? Nie ma problemu, w końcu jest szansa, że ludzie ze statku przenieśli się na pewien czas do alternatywnej rzeczywistości. Macie ochotę na thriller? Jest morderca i gwałciciel, a także bloger chcący zdemaskować medium. Mało? To może sensacja szpiegowska, która łączy w sobie spiskowe teorie, że służby porywają pasażerów i wymazują ich istnienie z historii?
Jak sami widzicie, rozpiętość tematów i gatunków jest tutaj oszałamiająca. Szkoda tylko, że autorka nie panuje nad chaosem, który stworzyła. Brak jest tu pewnej spójności gatunkowej, podobnie zresztą jak oryginalności. To wszystko już było, a tym razem nie zostało nawet w pełni wykorzystane. Widziałem wiele bardzo dobrych ocen tej powieści, ale ich nie podzielam. Jest niezła, nie nudzi, ale też i nie zachwyca. Po prostu kolejny reprezentant literatury środka, typowa pozycja rozrywkowa bez głębi i literackich wartości. Napisana prosto, bez polotu, z kilkoma dobrymi momentami i paroma klimatycznymi scenami, ale na tym koniec. Coś do przeczytania i zapomnienia. Komu podobało się „Troje”, poprzednie dzieło Sarah Lotz, którego „Dzień czwarty” jest kontynuacją, spodoba się pewnie i ta książka, ale reszta może sobie odpuścić.
MICHAŁ LIPKA
Seria zaskakujących wydarzeń zamienia rejs luksusowym statkiem wycieczkowym w niewyobrażalny koszmar. Nikt tak jak Sarah Lotz nie potrafi wstrząsnąć czytelnikiem i zbudować klimatu grozy. Co naprawdę wydarzyło się na pokładzie wycieczkowca uwięzionego na środku oceanu? „Dzień czwarty”, najnowsza książka autorki doskonale przyjętej powieści „Troje”, w księgarniach już 2 sierpnia.
Sylwester. Czwartego dnia rejsu wycieczkowiec „Piękny Marzyciel” ulega awarii. Początkowo wydaje się, że zupełnie niegroźnej. Mijają godziny, ale oczekiwana pomoc nie nadchodzi. Łączność ze światem zewnętrznym zostaje przerwana. Statek dryfuje po nieuczęszczanej części oceanu. Załoga i pasażerowie wciąż liczą, że sytuacja wróci do normy. Ale nie wraca.
Awarii ulegają kolejne systemy, zapasy żywności zaczynają się kończyć. Kiedy w jednej z kabin zostaje znalezione ciało kobiety, dochodzi do wybuchu paniki. Na statku grasuje morderca. Giną kolejni pasażerowie i członkowie załogi, wielu pada ofiarą epidemii groźnego wirusa. Sytuacja zaczyna wymykać się spod kontroli, a to dopiero początek przerażających wydarzeń. Dzieła zniszczenia dopełnia tropikalny sztorm. Przywództwo nad ocalonymi obejmuje Celestine del Ray, kobieta obdarzona nadprzyrodzonymi zdolnościami. Czy to wystarczy, żeby uratować garstkę niedobitków?
Kolejne strony książki tylko pozornie przybliżają czytelnika do wyjaśnienia serii mrocznych wydarzeń. Pojawia się coraz więcej wątpliwości – czy statek rzeczywiście przetrwał sztorm? Czy na kilka dni został przeniesiony do całkiem innej rzeczywistości? A może to wszystko było rezultatem zbiorowej halucynacji albo medialnej prowokacji? Nie ma pewności też co do najważniejszego – co w tym czasie wydarzyło się na lądzie?
„Dzień czwarty” to trzymające w napięciu i mrożące krew w żyłach połączenie thrillera i powieści katastroficznej z postapokaliptyczną wizją. Wciągająca narracja prowadzona z perspektywy sześciu osób zostaje skonfrontowana z protokołem z przesłuchania ocalałych z katastrofy. Autorka mistrzowsko i wnikliwie opisuje mechanizmy działania zbiorowej paniki i manipulacji faktami. Książka tylko dla czytelników o mocnych nerwach.
„Troje”, debiutancka powieść Sarah Lotz, polecana przez samego Stephena Kinga, stała się fenomenem na światowym rynku wydawniczym – prawa do publikacji książki na dwudziestu największych rynkach wydawniczych kupiono już wtedy, kiedy gotowy był dopiero jej pierwszy rozdział. W Polsce książka ukazała się w 2014 r.
Sarah Lotz – scenarzystka, pisarka, autorka miejskich powieści grozy. W swojej twórczości z zamiłowaniem sięga po wątki makabryczne. Jest autorką piszącą także pod pseudonimami: S. L. Grey oraz wraz z córką pod pseudonimem Lily Herne. Jej debiutancka powieść „Troje” stała się światowym bestsellerem. Autorka mieszka w Kapsztadzie.