Mroczny świt – Klaudiusz Szymańczak - KOSTNICA - POZORNIE MARTWA STREFA || Kostnica.Com.PL

Mroczny świt – Klaudiusz Szymańczak

MROCZNY ŚWI(A)T

W ostatnich latach w naszym kraju namnożyło się thrillerów i kryminałów rodzimych autorów. Widać w tym oczywiście wpływ popularności tych gatunków, napędzanej kolejnymi falami mody na nie (a to atakowały nas skandynawskie dreszczowce, to znów próbowano nas zainteresować azjatyckimi itd., itd.), ale tak to już bywa. A jak bywa z ich jakością, każdy chyba może domyślić się sam. Jeśli zaś chodzi o „Mroczny świt”, to mamy tu do czynienia z całkiem niezłą lekturą – tylko tyle, albo aż tyle.

W USA dochodzi do serii morderstw pracowników federalnych. Sprawą zajmuje się agent FBI o polskich korzeniach, John Slade, któremu towarzyszy jego partnerka Karen Lee. Wszystkie sprawy okazują się mieć jednak jeden zaskakujący mianownik: łączy je zawsze jakiś dziwny szczegół związany z Polską właśnie…
Tymczasem w Polsce nadkomisarz Robert Laurentowicz próbuje dorwać bandytów zajmujących się brutalną pornografią dziecięcą. Tropy wiodą go do emerytowanego duchownego, podejrzewanego o molestowanie dziewczynki, który nigdy nie został skazany. Wszystko jednak gmatwa się coraz mocniej i prowadzi w coraz bardziej nieoczekiwane rejony.
Co tu właściwie się dzieje? Co łączy amerykańskie i polskie śledztwa? I co przeszłość, sięgająca swoimi korzeniami czasów PRL-u ma wspólnego z tym, co dzieje się obecnie?

Był czas, kiedy polscy autorzy jakby wstydzili się rodzimych miejsc, nazw, imion nawet i nie ważne czy pisali kryminały, horrory czy fantastykę, zazwyczaj starali się osadzić je w zagranicznych realiach (w fantastyce, a przynajmniej fantasy, mieli zresztą ułatwione zadanie, mogąc posługiwać się wymyślonym nazewnictwem). Od lat jednak właśnie ze swojskości robią zaletę, dając czytelnikowi szansę na poznanie przygód nadwiślańskich bohaterów w miejscach, które mogą znać z własnego życia codziennego.

Szymańczak idzie nieco inną drogą, bo łączy oba te podejścia. To, co z tego wychodzi, to lekka, nieskomplikowana lektura głównie dla miłośników podobnych klimatów. Głównie, bo nawet jeśli człowiek odrzucający współczesne kryminały, jako płaską rozrywkę dla mas, w której próżno szukać jakichś wartości (a ja właśnie do tej grupy się zaliczam) zechce sięgnąć po jakiegoś przedstawiciela gatunku, może pochłonąć go bez znudzenia. Może i bez zachwytów przy okazji, ale przecież nie ma tu mowy o rozczarowaniu.

Sam świat zbrodni (szczególnie wątki z pornografią dziecięcą) i realia służb uchwycone naprawdę nieźle, bardzo przyjemnie wypada też połączenie polskiej historii i popkultury, ech rodzimych spraw znanych z gazet i telewizji, z amerykańskimi klimatami. Nieco słabiej wypadają same postacie, które może i są wyraziste, ale psychologicznie pozostają proste. Nie ma tu też przesłania ani czegoś, co autentycznie by mną wstrząsnęło (ale że nie pamiętam, by kiedykolwiek lektura wstrząsnęła mną czymś innym, niż stylem, trafnością czy głębią, nie chcę być w tej kwestii wyrocznią), jest za to udane połączenie „swojego” i  „obcego”, podane przy tym poprawnym stylem.

W skrócie: to rzecz dla miłośników rodzimej prozy sensacyjno-kryminalnej. Lekka, niewymagająca, momentami naprawdę udana, momentami nieco mniej, ale ogólnie całkiem przyzwoita. I ma w sobie przyjemną, nieco staromodną nutę, w której zdaje się pobrzmiewać tęsknota za czasami, kiedy Ameryka dla Polaka wydawała się niemającym większych szans ziszczenia snem.

Michał Lipka

Share

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *