NA SKRZYDŁACH ŚMIERCI

Hellblazer: Wzlot i upadek – Tom Taylor, Darick Robertson, Diego Rodriguez

ncGUxpe NA SKRZYDŁACH ŚMIERCI

Johna Constantie’a na polskim rynku znamy już bardzo dobrze. Dostaliśmy dotąd siedem tomów zbierających regularną serię jego przygód – może nie chronologicznie, a według dokonań danych twórców, ale jednak – mamy takie albumy, jak „Potwór z bagien”, gdzie debiutował, takie, w których pojawia się w mniejszej bądź większej roli („Sandman”, „Księgi magii”) i zbiory, gdzie występuje epizodycznie („Dni pośród nocy”). Teraz nadszedł czas byśmy otrzymali przeznaczoną mu miniserię. I chociaż nie jest to album na miarę tych Gartha Ennisa, Briana Azzarello czy Warrena Ellisa, nadal pozostaje bardzo dobrym albumem wartym poznania.

n8KgXLd NA SKRZYDŁACH ŚMIERCI

Kiedy ktoś spada z nieba i ginie, można to uznać za tragiczny wypadek albo zabójstwo. Jakaś katastrofa lotnicza, nieudany skok ze spadochronem, zepchniecie z dachu albo balkonu. Kiedy jednak spada człowiek ze skrzydłami, wszystko zaczyna wyglądać inaczej. A gdy trupów przybywa…

Detektyw Aisha Bukhari nie za bardzo wie, jak ugryźć tę sprawę. Na szczęście jest jeszcze John Constantine, którego z panią detektyw łączy wspólna przeszłość. I właśnie przeszłość może okazać się też wspólnym mianownikiem z tym, co obecnie się dzieje. Pytanie tylko, czy oboje są gotowi poznać odpowiedzi…

lEiX4fb NA SKRZYDŁACH ŚMIERCI

Wydawnictwo DC od kilku lat prezentuje nam złagodzoną wersję właściwie wszystkiego. Spójrzcie tylko na postać Lobo – kiedyś to był Ważniak, wyżynał w pień całe światy, dopuścił się wesołego masowego dzieciobójstwa własnych bękartów, rzezał całe zastępy niebiańskich i piekielnych istot itd., itd. A potem? W New 52 stał się kiepskim cieniem dawnego siebie, emo-wersją, której przygody aż bolały. I nawet, kiedy wrócił w dawnej formie, nie był już sobą – co możecie zobaczyć w albumach „Liga sprawiedliwości kontra Suicide Squad”, „Bez sprawiedliwości” czy ostatnio w „Batman: Death Metal”. I podobny los spotkał też Johna Constantine’a. Wiadomo, w głównym nurcie nie mógł być taki, jak we własnej skierowanej do dorosłych serii, ale jednak jego złagodzenia bolało nawet w „Batmanie” Toma Kinga. Jak jednak wypada teraz, we własnej miniserii wydanej pod szyldem „Black Label”, czyli linii DC dla dojrzałych czytelników?

Cóż, nadal nie jest to ten Constantine, który wykiwał demony w runie Ennisa, ani ten upiorny niemalże cwaniak z dzieł Azzarello. W to jednak chyba nikt nie wątpił. Przecież nawet Neil Gaiman nie potrafił oddać jego cynizmu i wieloznaczności, a Tom Taylor to scenarzysta zdecydowanie z niższej półki. A jednak całkiem dobrze udało mu się ukazać i samą postać, i jej świat. Nie genialnie, ale na tyle dobrze, żeby zadowolić fanów. Obawiałem się trochę, co z tego wyjdzie. Taylora lubię, ale jako scenarzystę zabawnych historii akcji pokroju „All-New Wolverine”. Tu jednak jego podejście do materii opowieści okazało się całkiem udane.

uXuylj9 NA SKRZYDŁACH ŚMIERCI

„Hellblazer” w wykonaniu jego i Daricka Robertsona („Transmetropolitan”), to sprawny kryminał paranormalny, opowieść akcji i horror w jednym. Lekki, ale nastrojowy, ciekawy, z dobrze nakreślonymi postaciami i udanymi ilustracjami. Robertson nie atakuje naszych zmysłów tak genialnymi planszami, jak w „Transmetropolitanie”, jednak nadal miłe dla oka i dobrze oddające całą historię. Fani „Hellblazera”, jak i nowi czytelnicy, których kupuje ta konwencja, będą zadowoleni. Chociaż nadal najbardziej warto jest czekać na kolejny tom klasycznych przygód zadziornego bohatera w płaszczu i z nieodłącznym papierosem wystającym mu z ust.

Michał Lipka

favicon NA SKRZYDŁACH ŚMIERCI

Opublikuj komentarz

Nie przegap