OPOWIADANIE – Maseczka – Tomasz Siwiec - KOSTNICA - POZORNIE MARTWA STREFA || Kostnica.Com.PL

OPOWIADANIE – Maseczka – Tomasz Siwiec

Kochana Kate.
Zgodnie z umową przesyłam ci próbkę maltańskiej maseczki odmładzającej. Nie znam składników tej mieszanki jednak gwarantuję ci, cudowne efekty jej zastosowania. Jako dowód przesyłam dwa zdjęcia. Pierwsze przedstawia moją twarz tuż przed zabiegiem a drugie, kilka minut po usunięciu maseczki. Efekt nieprawdopodobny, prawda?
Kate uważnie przyjrzała się fotografiom ale, już na pierwszy rzut oka widać było wyraźną różnicę. Gdyby nie znała Alice to śmiało mogła by ją podejrzewać o fotomontaż. Okrągła buzia jej przyjaciółki zajęta była siateczką widocznych zmarszczek jednak, na drugim zdjęciu zmarszczki zniknęły, odmładzając Alice o co najmniej kilkanaście lat.
Nałóż maseczkę na całą długość twarzy i pozostaw ją na około dziesięć minut. Po tym czasie spłucz ją letnią wodą i ciesz się twarzą bez zmarszczek. Zabieg ten należy powtórzyć za około pół roku.
PS:
Jeszcze jedno Kate. To bardzo ważne więc, zastosuj się do tego co teraz napiszę. Próbka tej cudownej maseczki została mi podarowana przez mojego zaufanego przyjaciela. Jednak zanim wyjdzie oficjalnie do sprzedaży będzie musiała przejść serię badań i zatwierdzeń różnego rodzaju instytucji badawczych. Tak więc owa próbka, na tę chwilę jest produktem nielegalnym! Jestem przekonana że niebawem zrewolucjonizuje rynek bo która z nas nie chciała by znowu poczuć się jak nastolatka? Zachowaj tę informację tylko dla siebie a list zniszcz natychmiast po przeczytaniu. Jestem niezwykle wdzięczna za zaufanie jakim obdarzył mnie przyjaciel i nie chciałabym mu narobić jakichkolwiek nieprzyjemności. Pamiętaj że bardzo za tobą tęsknię. Nie zapomnij zrobić zdjęcia. Mam nadzieje że cię rozpoznam. Pa.


Zgodnie z życzeniem Alice, list natychmiast po przeczytaniu zniknął w objęciach ognia. Co prawda nie miał prawa dostać się w żadne niepowołane ręce, jednak Kate wolała dmuchać na zimne. Kate uważnie przyjrzała się małej plastikowej tubce. Prawdopodobnie trzymała w dłoni produkt który spełni jej najskrytsze marzenie. Czterdzieści pięć lat życia odcisnęło na jej twarzy swoje naturalne, niechciane piętno. Zmarszczki. Kate zawsze poświęcała sporo uwagi swojemu wyglądowi. Naturalne kremy przeciw przeciwzmarszczkowe, tysiące zabiegów u kosmetyczki i różnego rodzaju środki przegrywały nie równa walkę z czasem. Tymczasem Kate chciała być piękna. Chciała znowu zwracać na siebie uwagę mężczyzn i wzbudzać zazdrość u koleżanek. Pewnego dnia napisała list do swojej dawnej przyjaciółki, która jako nastolatka wyjechała z kraju w którym zwierzyła się Alice ze swojego problemu. Odpowiedzią był list, tubka oraz dwa zdjęcia.
Najwyższa pora pokonać czas. Usiadła przed lustrem i po raz ostatni zobaczyła w nim urodziwą blondynkę zapatrzoną w pajęczynę zmarszczek zajmującą jej facjatę. Na samą myśl o nowej twarzy przeszył ją przyjemny dreszczyk podniecenia. Najpierw zabezpieczyła włosy zawiązując je w koński ogon. Następnie przy użyciu podręcznego preparatu oczyszczającego, przemyła wacikiem całą skórę twarzy. Zapewne składniki cudownej maseczki lepiej i głębiej wnikną w skórę. Następnie otwarła plastikową tubkę z maseczką i wycisnęła jej zawartość na palce. Maseczka była w kolorze zielonym i nie posiadała praktycznie żadnego zapachu. Wcieranie zaczęła od czoła. Następnie wmasowała ją w nos, brodę i szyję. Potem położyła się wygodnie na kanapie tym samym zamykając swoje niebieskie oczy.
Czuła jak opuszcza ja energia. Oddychała wolno a jej ciało swobodnie opadało w dół. Absolutny relaks. Wyobrażała sobie swoją nową twarz. Aksamitnie gładką, młoda skórę. Oczami wyobraźni ujrzała zdumione spojrzenia swoich znajomych. Zachwyt w oczach mężczyzn i zazdrość w oczach kobiet. Poczuła się tak wyjątkowo odprężona. Magiczne dziesięć minut które zmieni jej oblicze i wygładzi nierówności skóry. Znowu będzie lśnić jak dawniej. Spełniało się ukryte marzenie. Boże co za ulga. Osiągnęła stan Alfa. Zniknął stres i umknęło gdzieś całe napięcie psychiczne. Było jej teraz tak dobrze. Najpierw nieświadomie uśpiła umysł. Zupełnie nie zdawała sobie sprawy że minęło już magiczne dziesięć minut. Potem nieświadomie uśpiła ciało. Odpłynęła daleko spowita głębokim snem.

Detektyw Anthony Brasco pchnął przed siebie drzwi wejściowe do prosektorium.
– A jesteś Anthony, wejdź – zawołał lekarz, patolog znajdujący się za biurkiem po drugiej stronie sali.
W prosektorium unosił się duszący zapach śmierci i martwego ciała. Na środku sali, na wielkim metalowym, prosektoryjnym stole, spoczywało ciało Kate Anderson. Od szyi w dół okryta była białym, bawełnianym prześcieradłem. Jej twarz a właściwie to co z nie pozostało, budziło karykaturalny odruch obrzydzenia. Całkowicie zniknęła skóra z twarzy odsłaniając puste oczodoły, kościany nos i szeroko rozwarte szczęki. Detektyw przyjrzał się uważniej i zauważył że ofiara nie ma także języka. Ktokolwiek wypatroszył głowę denatki, zrobił to z niesamowitą wręcz chirurgiczną precyzją. Świadczyły o tym symetrycznie okrojone zakończenia brzegów skóry na której trzymały się włosy.
– Właśnie skończyłem – oznajmił patolog. Zamknął zeszyt w którym opisał raport z sekcji zwłok kobiety i wręczył go detektywowi.
– Dziwna sprawa. – zaczął – Obawiam się że musisz wykluczyć w tej sprawie udział osób trzecich. Chyba że… W co wątpię… Ktoś pomógł jej nałożyć to paskudztwo na twarz.
– Paskudztwo? – zapytał zdumiony detektyw, unosząc wysoko brwi.
– Wygląda na to że wszystkiemu winne robaki. I to nie byle jakie robaki a „Wirki Turbellaria”.
Detektyw nie odrywał oczu od martwej kobiety.
– A trochę jaśniej?
– Sugerowałbym sprowadzić tutaj mikrobiologa ale postaram ci się to wytłumaczyć w możliwie najprostszy sposób.
Doktor sięgnął ręką po mały szklany słoiczek znajdujący się na metalowej tacce. Wypełniony był zieloną substancją która na pierwszy rzut oka przypominała kisiel. Jednak kiedy detektyw przyjrzał się uważnie dostrzegł w słoiku ruch. Galaretkowa masa nieznacznie drżała przemieszczając się po ściankach naczynia.
– To są właśnie Wirki Turbellaria. Miniaturowe mikroorganizmy mające ogromny wpływ na inne organizmy żywe takie jak zwierzęta czy ludzie. Robale te posiadają niesamowite właściwości regeneracyjne tak zarówno dla siebie jak i dla innych organizmów. Właściwie można by powiedzieć o nich że są nieśmiertelne. Kiedy na przykład zabraknie im pokarmu mogą zjadać własne komórki nie doznając przy tym żadnego uszczerbku na zdrowiu. Potrafią same regenerować skórę, mięśnie a nawet mózg. Czytałem, że obecnie trwają badania nad sposobem ich wykorzystania w leczeniu u ludzi na przykład w transplantologii. W sterylnym, suchym środowisku zapadają w śpiączkę. Jednak wystarczy odrobina wilgoci lub kontakt ze skórą, w tym przypadku człowieka, by powołać je do życia. Nie mam pojęcia jak te stworzenia pojawiły się w tutaj bo właściwe jedyne ich występowanie to kraje śródziemnomorskie. A już zupełnie nie rozumiem jak znalazły się na twarzy tej kobiety. Robaki weszły w reakcje z jej wilgotną skórą ale regeneracyjna reakcja nie została przez nią przerwana, więc rozpoczęły wędrówkę w głąb jej ciała. Pożerały skórę i oczy schodząc coraz głębiej w poszukiwaniu bezpiecznego miejsca na założenie kolejnej koloni. Żeby dokładnie oczyścić jej ciało musiałem powycinać niektóre tkanki przełyku i krtani.
– Detektyw pokiwał z niedowierzaniem głową. Może ta kobieta też posiadała jakąś wiedzę na temat tego paskudztwa i przy ich pomocy chciała pozbyć się jakiś blizn znajdujących się na jej twarzy. Znaleźliśmy przy niej zdjęcie, więc poszukamy tam jakiś śladów ran czy blizn i…
– Nawet zmarszczek – przerwał mu patolog. Myślę że nawet kilku minutowy kontakt Wirków Turbellaria ze skórą mógłby spowodować regeneracje zmarszczek. Ale to tylko moje skromne zdanie więc proszę nie brać go zbytnio pod uwagę.
Detektyw spojrzał jeszcze raz na trupią czaszkę Kate. Uśmiechnął się samymi kącikami ust i powiedział:
– Może jednak wezmę pod uwagę to zdanie bo faktycznie nie zauważam u niej żadnych zmarszczek…

Tomasz Siwiec

(Dziękuje żonie za pewne informacje (sposób nakładania maseczki) bez których zapewne tekst ten nigdy by nie powstał)
Wirki Turbellaria to płazińce które istnieją na prawdę. A ich nieśmiertelność od dawna pasjonuje biologów oraz naukowców.

Share

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *