Stacja pośrednia – Cliford D. Simak - KOSTNICA - POZORNIE MARTWA STREFA || Kostnica.Com.PL

Stacja pośrednia – Cliford D. Simak

KOSMICZNA PRZYGODA

Cliford D. Simak autor świetnego „Czas jest najprostszą rzeczą”, który niedawno łyknąłem, to pisarz potrafiący naprawdę dużo. Jeden z tych autorów, po których dzieła sięgać będę w ciemno, po poznaniu jednej tylko książki. No a „Stacja pośrednia” – wcześniej znana też jako „Stacja tranzytowa” – to zdecydowanie jedno z jego największych dokonań. No bo przecież nagrody Hugo nie zdobywa się za ładne oczy. A tu jeszcze legendarny magazyn „Locus”, robiąc w 1987 roku swoją listę największych powieści wszech czasów, wrzucił „Stację” na miejsce 25. (razem ze „Spotkaniem z Ramą” Arthura C. Clarke’a), a potem na jeszcze inne, podobnie wysoko, więc ceniona jest. I słusznie, bo mimo upływu lat (premierę miała w 1963 roku!) wciąż robi wrażenie i stanowi kolejne dzieło, które doskonale obrazuje, dlaczego współczesna fantastyka klasyce zwyczajnie nie dorasta do pięt.

Enoch Wallace wydaje się być jak wszyscy inni, ale kryje swoje tajemnice. Może na to nie wygląda, ale tak naprawdę jest weteranem wojny secesyjnej, a także coś więcej – zarządcą kosmicznej stacji. Wszystko zaczęło się, kiedy po powrocie z wojny do domu, został odwiedzony przez obcego, który zaproponował mu niezwykłą posadę nadzorcy stacji tranzytowej. Enoch do stracenia nie miał już nic, do zyskania wszystko, z wieczną młodością włącznie. Ale gdzie i jak skoczy się ta jego przygoda?

Może i ten pomysł brzmi absurdalnie, może i osobliwie, ale Simak, jak wielu jego kolegów po fachu piszących głównie w XX wieku, wiedzieli co robią i co chcą osiągnąć i to widać. Dziwnie brzmi? Ale się broni, jest przemyślan, a nawet więcej – autentycznie fascynuje. Niby taka prosta rzecz, a jakie robi wrażenie. Simak zabiera nas w wędrówkę z Ziemi w kosmos, ale i z XIX do XX wieku. Wszystko z jednym i tym samym bohaterem, który staje się naszym przewodnikiem po tym, co niezwykłe. A niezwykłego jest tu masa.

Pomysły, treść, świetne poprowadzenie i wykonanie to jedno. Ale mnie uwiódł szczególnie ten klimat. Taki nastrój – który u klasyków znajduję często – gdzie taki dziecięcy zachwyt tym, co nieziemskie, łączy się z dorosłych (i dojrzałym) zachwytem tym, co mogłoby być, gdyby… Simak nie zachłystuje się tu w takiej mierze technologicznymi możliwościami, jak robili to niektórzy pisarze, jego bardziej pociąga fascynacja tym, co nieznane i nieosiągalne. Ale nie odbiera to jego powieści realizmu, dobrego zaplecza technicznego czy ambicji. Dzięki temu dostajemy lekturę, która i skłania do myślenia, i urzeka świeżością, którą czuje się nadal, i jednocześnie jest opowieścią, którą się po prostu czuje też sercem.

A w tym odbieraniu i czuciu, w zachwycaniu się nią, pozwala znakomite pisarstwo Simaka. No niby proste to i to bardzo, ale treściwe. Sztuka unikania zbędnych słów – tak bym to podsumował. Ale połączona z umiejętnym budowaniem wizji, mechaniki, świata i bohaterów, z krwistymi opisami i treściwym uchwyceniem wszystkiego. Dla mnie bomba. Takich wrażeń oczekuję od klasyki, i dokładnie to dostałem. I chyba nic więcej dodawać już nie muszę.

Michał Lipka

Share

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *